Stówa po przerwie
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Teoretycznie coś drgnęło, bo wreszcie zaliczyłem sto kilometrów.
Kiedyś był to mój dystans powszedni, rutynowy, zupełnie normalny, ginący w
morzu identycznych w prywatnych statystykach. Dzisiaj stał się czymś
szczególnym. Czy to dowód jakiegoś przełamania? Raczej nie. Mój kryzys nadal
trwa. Ale spokojnie. Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa…
Skomentuj...