Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Pełnia księżyca

Środa, 28 listopada 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
8 105 388
Data
28 listopada 2012
Śr. 17:51 20:13
Rower
Giant Boulder
3 33 121
Kalorie
995kcal
Czas
2:09:15
62
840
0:17 0:15 2:22
Dystans
51.18km
61
932
5.88 6.59
Prędkość
23.76km/h
69
1049
19.8 25.8 38.6
Kadencja
76rpm
105
Tętno
146bpm
167
Przewyższenia
228m
65
1021
       250
Nachylenie
+ 3.9% - 3.5%
+ 9.0 - 6.0
Temperatura
6.8°C
5.0 8.0

Trochę dzisiaj popadało, ale popołudnie było już pogodne i bardzo ciepłe jak na listopad. Podobno to już ostatnie ciepłe dni i najbliższy weekend ma nas przywitać chłodem, więc tym bardziej należało wykorzystać przychylność niebios i „zaliczyć” kolejne aktywne popołudnie. W ekspresowym tempie przełknąłem więc obiad, dopompowałem koła w „zimowym” rowerze, który wybrałem na dzisiejszą przejażdżkę z prostego powodu, iż jako jedyny posiada błotniki, przebrałem się i wyruszyłem w trasę.

Zaplanowałem sobie odprężającą przejażdżkę do Tyńca. Droga była miejscami mokra, więc pomysł, aby wybrać drugi rower, sprawdził się w praktyce. Niestety tylko do czasu. Po przejechaniu kilku kilometrów, usłyszałem „chrupnięcie” i zauważyłem, że „zniknął” przedni błotnik. Zatrzymałem się, cofnąłem kilka metrów i podniosłem błotnik. Wydawał się być nieuszkodzony. Pomyślałem, że poluzowało się mocowanie, więc przy pomocy podręcznego zestawu narzędzi szybko zamocowałem go ponownie i ruszyłem w dalszą drogę. Niestety po kilkuset metrach błotnik znowu odpadł. Tym razem schowałem go do plecaka i kontynuowałem przejażdżkę bez przedniego błotnika.

Późny wieczór nie był ciemny, bo na lekko zachmurzonym niebie świecił księżyc w swojej pełni. Całkiem dobrze widziałem drogę, dzięki czemu mogłem omijać większość kałuż. Te, których nie ominąłem zostawiały swój ślad nie tylko na rowerze, ale przede wszystkim na mojej niedawno wypranej, białej kurtce. Ale to nic. Kurtkę można wyprać, rower można umyć, a radość z jazdy jest jak zwykle bezcenna!

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)