Ostatni dzień listopada zapowiadał nadchodzącą zmianę w pogodzie. Czy to się komuś podoba, czy nie, zima nieuchronnie się zbliża. Oprócz niższej temperatury zanosiło się także na deszcz. Tymczasem dwa dni temu uszkodziłem przedni błotnik, którego naprawa okazała się niemożliwa. Na szczęście Allegro okazało się niezawodne i nowy błotnik trafił do mnie już dzisiaj. Byłem więc gotowy do popołudniowej przejażdżki.
Jeździłem głównie po mieście. Początkowo było sucho, lecz już po przejechaniu kilku kilometrów, zaczęło kropić. Skromne opady zamieniły się wkrótce w regularny, acz niezbyt intensywny deszcz. Nie zamierzałem jednak skracać przejażdżki, tym bardziej, że nowy błotnik sprawował się całkiem dobrze.
Przejechałem przez Rybitwy (to już staje się monotonne), dotarłem do Mostu Nowohuckiego, przejechałem przez Łęg, dojechałem do Mogiły, a tuż potem do Nowej Huty. Wróciłem do centrum Krakowa, przejechałem wokoło Plant, dotarłem w okolice Wawelu. Krótki odcinek wzdłuż Wisły, aby Kładką Bernatka przejechać na Podgórze. No a stamtąd jeszcze kilka kilometrów i cały mokry, aczkolwiek jak zwykle zadowolony, wróciłem do domu.
Skomentuj...