Dzisiaj powtórzyłem trasę, którą jechałem w czwartek. Powtórzyłem, ale w odwrotnym kierunku. Tym razem także wiał zachodni wiatr, ale zdecydowanie słabszy niż ostatnio. Nie musząc skupiać się na walce z przeciwnościami natury, miałem zdecydowanie więcej przyjemności z jazdy.
Najpierw przez Rybitwy dojechałem do Stopnia Wodnego Dąbie. Stamtąd, aż do Mostu Dębnickiego poruszałem się ścieżką rowerową wzdłuż Wisły. Pogoda zachęciła wielu krakowian do niedzielnego, popołudniowego spaceru, więc dosyć często musiałem używać dzwonka, zwłaszcza w okolicach Kazimierza oraz Wawelu. Na Salwator nie mogłem dotrzeć ścieżką rowerową, bo od dłuższego czasu jest remontowana, więc ten odcinek pokonałem ulicą Kościuszki. Za Salwatorem skręciłem w ulicę Wioślarską i wjechałem na wały. Przy okazji zrobiłem zdjęcie, wspomnianego poprzednim razem, wjazdu na ścieżkę rowerową – naprawdę trudno zrozumieć, co poeta miał na myśli? Czyżby zabrakło funduszy na kawałeczek asfaltu?
Potem było już rutynowo. Dojechałem do Stopnia Wodnego Kościuszko, przejechałem na drugi brzeg, równoległą trasą wróciłem do Krakowa, przejechałem przez Podgórze i dotarłem do domu.
Droga przez mękę, czyli dojazd do nowej trasy rowerowej
Skomentuj...