Zostało już tylko kilka dni do świąt. Moc kolorowych światełek,
choinek, Mikołajów, aniołków i… anielic (mamy równouprawnienie) opanowały
miejskie krajobrazy. Zatłoczone parkingi przed centrami handlowymi i
zakorkowane ulice. Czyżby taki miał być współczesny klimat tych kilku
najpiękniejszych dni w roku? I nie mam bynajmniej na myśli braku śniegu,
chociaż jest go pod dostatkiem w obrazach z mojego dzieciństwa. Brakuje mi
odniesień do duchowego wymiaru Świąt Bożego Narodzenia. Przecież to jest
najważniejsze, a nie festiwal konsumpcyjnej próżności. Czasem odnoszę wrażenie,
że święta są już tylko wielkim jarmarkiem, stworzonym przez specjalistów od
marketingu, omotanych żądzą pieniądza. Jakże łatwo w tym czasie przekonać nieprzekonanych,
że potrzebują tego, co niepotrzebne. A może nie mam racji? Może to mój, zachowany
we wspomnieniach obraz świąt jest fałszywy?
Dzisiaj szybko uciekłem od miejskiego zgiełku,
wybierając bardziej odległe, spokojne miejsca, gdzie mogłem bezpiecznie uciec
do mojego świata.
Skomentuj...