Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Cicha noc

Piątek, 24 grudnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
7 95 95
Data
24 grudnia 2010
Pt. 20:40 22:55
Rower
Giant Boulder
7 42 42
Kalorie
842kcal
Czas
2:04:16
69
899
0:17 0:14 2:15
Dystans
45.93km
69
1063
5.56 6.20
Prędkość
22.17km/h
58
1205
19.1 25.1 38.3
Kadencja
73rpm
98
Tętno
140bpm
157
Przewyższenia
196m
84
1114
       235
Nachylenie
+ 3.5% - 3.2%
+ 7.0 - 5.0
Temperatura
2.6°C
1.0 4.0

Cicha noc, święta noc,
Pokój niesie ludziom wszem,
A u żłóbka Matka Święta
Czuwa sama uśmiechnięta
Nad dzieciątka snem,
Nad dzieciątka snem.



Od dawna marzyłem, żeby po wigilijnej wieczerzy wskoczyć na rower i uciec w nocną ciszę miasta w poszukiwaniu spokoju, aby znaleźć trochę czasu, by atmosfera świąt gościła nie przy stole lecz tam, gdzie jej miejsce – w sercu. Dzisiaj nareszcie mogłem to zrealizować. Rodzina co prawda wymownym spojrzeniem oceniła stan mojego zdrowia psychicznego, ale oczywiście wcale się tym nie przejąłem.

Miasto rzeczywiście było spokojne, chociaż nie na głównych ulicach, którymi poruszało się całkiem sporo samochodów. Ja jednak wszędzie tam, gdzie to było możliwe korzystałem ze skutków deszczu, który zmył śnieg z większości ścieżek rowerowych. Miałem więc możliwość wyłączenia się z codziennego zgiełku tym bardziej, że nie spotkałem żadnego innego rowerzysty.

Było mokro. Od czasu do czasu musiałem pokonywać głębokie kałuże, które bynajmniej nie były wypełnione wodą lecz… solanką. Ścieżki rowerowe były z kolei pokryte papką złożoną z wody i piasku. Już po kilku kilometrach rower był oblepiony tym wszystkim a co gorsza, skuteczność v-break’ów zdecydowanie się zmniejszyła. Mimo to pokonywałem kolejne kilometry napawając się panującym spokojem.

Czas powoli uciekał i w końcu przyszedł taki moment, w którym postanowiłem, że pora wracać do domu. Moje plany na najbliższe dni powodują, że to ostatnia przejażdżka w tym roku. Mam nadzieję, że na kolejną nie będę czekał do wiosny, tylko już w styczniu rozpocznę nowy sezon.


Krakowska klasyka czyli Sukiennice
Krakowska klasyka czyli Sukiennice
Kościół Mariacki
Kościół Mariacki
Czyżby duchy spacerowały ulicą Floriańską?
Czyżby duchy spacerowały ulicą Floriańską?
Orkiestra anielska nieopodal Muzeum Narodowego
Orkiestra anielska nieopodal Muzeum Narodowego



Moje miasto

Czwartek, 23 grudnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
6 94 94
Data
23 grudnia 2010
Czw. 16:13 19:02
Rower
Giant Boulder
6 41 41
Kalorie
1071kcal
Czas
2:33:55
43
562
0:35 0:24 2:49
Dystans
52.52km
59
888
10.25 10.08
Prędkość
20.47km/h
82
1265
17.5 24.6 41.0
Kadencja
72rpm
108
Tętno
142bpm
164
Przewyższenia
327m
51
758
       308
Nachylenie
+ 3.2% - 3.2%
+ 8.0 - 7.0
Temperatura
3.1°C
1.0 7.0

Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś,
Nie miał w sobie takiej siły i
Może to ten deszcz,
Może przez tę mgłę,
Może to mój nastrój,
Ale w każdej twarzy ciągle
Widzę Cię.



Kolejna zimowa przejażdżka chociaż dzisiaj w Krakowie było nawet +7° a więc pachniało raczej wiosną niż zimą. To jednak artefakt i lada dzień powrócą mrozy.

Te zimowe wycieczki są pozbawione jakiejś myśli przewodniej. Na wiosnę lub w lecie miałem ambicję pokonywania ciekawych tras, odwiedzania interesujących miejsc, zapoznawania się z historią mijanych zabytków. Trasy takie były dokładnie planowane. A teraz? Teraz, gdy zmierzch zapada przed szesnastą trudno wybrać się gdzieś dalej. W dodatku nie ma żadnej gwarancji, że wybrane drogi będą przejezdne. Pozostaje więc miasto, chociaż i tutaj nie wszędzie da się przejechać. Nieraz muszę korzystać z głównych ulic, co zapewne frustruje tych kierowców, którzy kulturalnie chcą pozostawić stosowny odstęp bezpieczeństwa od wyprzedzanego roweru i pokornie wloką się za mną. Oni są ok. Najgorsze, że zdarzają się takie „patafiany”, które ów metrowy odstęp kompresują do dwudziestu centymetrów.

Jeżdżę więc sobie po moim mieście, które pokochałem od pierwszego dnia studiów, gdy przed laty przyjechałem tutaj z nieodległego Tarnowa. Miłości nie można racjonalnie wytłumaczyć. Ja po prostu mogę przemierzać te same uliczki, te same szlaki po raz dziesiąty czy setny i nie tylko nie nudzę się, ale od czasu do czasu odkrywam coś nowego, co wcześniej jakoś umykało mej uwadze. Ileż w tym mieście jest miejsc magicznych, emanujących swoim własnym klimatem, gdzie spotkać mogę ludzi z całego świata, którzy przybyli tutaj właśnie po to, aby poczuć tę magię. Ileż w tym mieście mam miejsc szczególnych, które dla mnie znaczą bardzo wiele, chociaż dla innych są czymś powszednim. To nic, że centusiów ci u nas dostatek, że większość Krakusów uważa, że ich miasto jest pępkiem świata a oni sami to absolutne debeściaki, że dla Krakauerów nie jest ważne, jak się nazywasz, tylko co masz przed nazwiskiem i o żonie profesora powiedzą Pani Profesorowa a żona doktora to Pani Doktorowa. To mi nie przeszkadza, można do tego przywyknąć, mieć dystans a nawet śmiać się z tego. Ważne, że mijając historię zamkniętą w kamiennych fasadach, słyszę jak bije serce tego miasta.

Moja miłość, moje marzenia, moja praca, moje pasje. Rozrzucone kawałki układanki zwanej życiem zdają się trafiać wreszcie na swoje miejsce. Nie tylko w przenośni. Także dosłownie. Tym miejscem jest Kraków…

Mały Rynek
Mały Rynek
Most Dębnicki
Most Dębnicki
Most Grunwaldzki
Most Grunwaldzki



Kalendarzowej zimy czas

Środa, 22 grudnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
5 93 93
Data
22 grudnia 2010
Śr. 17:24 19:35
Rower
Giant Boulder
5 40 40
Kalorie
853kcal
Czas
2:03:38
70
905
0:32 0:22 2:11
Dystans
41.76km
78
1154
9.15 9.88
Prędkość
20.27km/h
87
1271
16.7 26.0 48.7
Kadencja
71rpm
101
Tętno
142bpm
163
Przewyższenia
301m
61
829
       337
Nachylenie
+ 3.3% - 3.1%
+ 10.0 - 7.0
Temperatura
0.1°C
- 1.0 1.0

I'm just a dreamer,
I dream my life away,
Today.
I'm just a dreamer,
Who dreams of better days...



Nadszedł pierwszy dzień kalendarzowej zimy i przekornie nastała… odwilż. Podobno tylko kilkudniowa, ale dobre i to. Postanowiłem, że wieczorem zrobię mały rekonesans i pojeżdżę sobie po mieście i okolicach. Niestety po raz kolejny musiałem wybrać ulice. Śnieg, który ciągle leży na ścieżkach rowerowych skutecznie utrudnia jazdę. Zwłaszcza wtedy, gdy jest odwilż.

Pełnia księżyca i lekka mgła kreowały dość mroczną i posępną scenografię. To już jedna z ostatnich rowerowych przejażdżek Anno Domini 2010.

Magiczny Kraków
Magiczny Kraków
Park Dębnicki
Park Dębnicki



Po Krakowie

Niedziela, 19 grudnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
4 92 92
Data
19 grudnia 2010
Niedz. 12:44 15:08
Rower
Giant Boulder
4 39 39
Kalorie
891kcal
Czas
2:14:29
62
767
0:23 0:18 0:00
Dystans
45.77km
70
1064
7.05 6.41
Prędkość
20.42km/h
84
1268
17.9 20.9 36.8
Kadencja
73rpm
96
Tętno
139bpm
157
Przewyższenia
203m
83
1094
       245
Nachylenie
+ 2.9% - 3.1%
+ 5.0 - 5.0
Temperatura
- 2.8°C
- 4.0 - 1.0

W nocy spadło trochę śniegu. Niewiele, ale wystarczająco dużo, aby drogowcy nie zdążyli ruszyć bocznych ulic. Pamiętając odkryte wczoraj prawa, starałem się zachować ostrożność.

Wyruszyłem przed trzynastą. Przejechałem przez Wielicką i Podłęską a potem skróciłem sobie drogę uliczkami osiedlowymi i dotarłem do ulicy Łaczka. Ostrożnie zjechałem w dół i skręciłem w ulicę Lipowskiego całkowicie pokrytą śniegiem, spod którego tu i ówdzie złowieszczo błyskał lód. Żółwim tempem pokonałem ten fragment trasy i dotarłem do Popiełuszki, aby po chwili dojechać do Bieżanowskiej i szybko skręcić w Półłanki. Ulica ta zaprowadził mnie aż za Wisłę, ale przez Most Wandy wyjątkowo przejechałem drogą dla rowerów, który przypominała raczej fragment trasy Justyny Kowalczyk niż trakt dla cyklistów. Ulica Klasztorna a potem Bulwarowa doprowadziły mnie na osiedle Sportowe, gdzie skręciłem w Wojciechowskiego a następnie w Mościckiego.

Naprzeciwko Teatru Ludowego skręciłem w Obrońców Krzyża, minąłem Arkę Pana, gdzie właśnie skończyła się msza i tłum wiernych wierząc w moc Anioła Stróża dziarsko przechodził przez ulicę na czerwonym świetle. Dotarłem do Ronda Hipokratesa i niedługo potem skręciłem w Dunikowskiego, która doprowadziła mnie do osiedla Dywizjonu 303. Tam pokręciłem się trochę a następnie ulicą Dąbrowskiej dotarłem do Alei Jana Pawła II. Tutaj początkowo skorzystałem z drogi dla rowerów, ale rychło pożałowałem tej decyzji. Po kilku minutach walki ze śniegiem dałem za wygraną i zaraz za skrzyżowaniem z Nowohucką wjechałem na ulicę. Jana Pawła II doprowadziła mnie do Mogilskiej. Przejechałem pod rondem i jadąc Lubomirskiego oraz Wita Stwosza dojechałem w okolice dworca PKP. Przejechałem tunelem, ulicą Pawią, Aleją Słowackiego i Kamienną. Potem przez park do Prądnickiej a następnie Wrocławską do Świętokrzyskiej.

Dobrze mi się jechało, więc zamiast wracać już do domu, skręciłem w Mazowiecką a potem w Racławicką i Kazimierza Wielkiego. Przejechałem przez Aleje i jadąc ulicami Łobzowską i Garbarską dotarłem do Dunajewskiego. Teraz jechałem wokół Plant ulicami Podwale i Straszewskiego. W końcu dotarłem pod Wawel. Okrążyłem go i zatrzymałem się na krótki wypoczynek nad Wisłą u wylotu ulicy Bernardyńskiej.

Tam są schody, które prowadzą w dół na Bulwary Wiślane. Z tymi schodami wiążą się jedne z moich najpiękniejszych wspomnień. Kiedyś pewnie o tym napiszę. A może nie? Może już zawsze pozostanie to moją tajemnicą?

Spod Wawelu dotarłem w okolice Jubilatu, wjechałem na Zwierzyniecką i skręciłem w ulicę Powiśle. Potem przejechałem przez Plac na Groblach i ponownie dotarłem do Straszewskiego. Znów okrążyłem Planty i dojechałem aż pod Dworzec Główny, gdzie skręciłem w Westerplatte a następnie w Kopernika. Ulica ta ma równy kilometr, po przejechaniu którego znalazłem się na Powstania Warszawskiego. Dojechałem do Ronda Grzegórzeckiego, przejechałem przez Most Kotlarski, skręciłem w ulicę Zabłocie. Ulicą Na Zjeździe dotarłem do Limanowskiego a potem było już z górki. Wielicka, Bieżanowska, Ściegiennego, Teligi, Kurczaba, Jerzmanowskiego, Wielicka.

Dotarłem do domu. Żal było spojrzeć na rower, cały oblepiony śniegiem zmieszanym z brudem i solą. Sól bynajmniej nie ma zbawiennego wpływu na mechanizmy roweru. Zanim więc odwiesiłem rower, włożyłem do go wanny i starannie spłukałem. Potem musiałem szorować wannę, ale to już inna historia…

Wisła w okolicach Wawelu
Wisła w okolicach Wawelu
Wawel zimową porą
Wawel zimową porą
Czarno na białym
Czarno na białym
Biało na czarnym
Biało na czarnym



Zimowe prawdy

Sobota, 18 grudnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
3 91 91
Data
18 grudnia 2010
Sob. 11:41 13:48
Rower
Giant Boulder
3 38 38
Kalorie
915kcal
Czas
1:59:00
72
963
0:24 0:21 0:00
Dystans
43.02km
74
1126
7.21 8.87
Prędkość
21.70km/h
73
1243
17.5 25.0 38.3
Kadencja
75rpm
101
Tętno
152bpm
174
Przewyższenia
247m
76
967
       273
Nachylenie
+ 3.4% - 2.6%
+ 7.0 - 5.0
Temperatura
- 9.3°C
- 10.0 - 9.0

Już wczoraj postanowiłem, że dzisiaj będę jeździł. Natura chciała pokrzyżować moje ambitne plany i w nocy temperatura spadła do -18°. Rano było niewiele lepiej, ale przed południem temperatura wzrosła „aż” do -10°. Ubrałem się zatem odpowiednio do tych warunków. Na głowę pod kask założyłem kominiarkę i wyruszyłem na podbój miasta.

Już na uliczce osiedlowej przekonałem się, że zimą obowiązują nieco inne prawa. Zrozumienie tego stanu rzeczy pojawiło się podczas krótkiego lotu, którego inicjatorem był lód. Woda w stałym stanie skupienia nie należy do substancji cechujących się dużym współczynnikiem przyczepności. Delikatny ruch kierownicą spowodował zaburzenie subtelnego stanu równowagi i rower zamiast do przodu zaczął poruszać się w bok. Rzecz jasna, ja podążałem w tym kierunku razem z nim…

A zatem już na początku mogłem sformułować kilka podstawowych prawd:

1. Podobno grawitacja jest oddziaływaniem słabym. Podobno...
2. Na lodzie się nie skręca.
3. Lód jest twardy.
4. Z koleiny się nie wyjeżdża.

Później było już w porządku. Pomny doświadczeń, nie korzystałem z oblodzonych ścieżek rowerowych, dróg gruntowych czy chodników. Starałem się poruszać ulicami, które zapewniały dobrą przyczepność lub drogami pokrytymi ubitym śniegiem. Po drodze spotkałem kilku bikerów a nawet jednego chłopca na… hulajnodze. To się nazywa hardcore!

To jedno z moich pierwszych zimowych doświadczeń rowerowych. Trochę się obawiałem, jak poradzę sobie w takich warunkach. Okazało się jednak, że jazda zimą też ma swoje uroki. Mróz wbrew pozorom wcale nie doskwiera. Szlaki, które w sezonie są pełne rowerzystów, teraz świecą pustkami - dzisiaj spotkałem zaledwie trzech zapaleńców. Nie muszę wieźć ze sobą bidonów wypełnionych płynem – organizm bardzo powoli traci wodę. Ale najważniejsze jest to, że aktywnie spędziłem przynajmniej te dwie sobotnie godziny zamiast siedzieć w domu, gapić się w telewizor, pożerać puste kalorie, lub w najlepszym razie gonić po hipermarkecie, potykając się o setki ludzi łażących tam i z powrotem, ogarniętych amokiem irracjonalnej przedświątecznej gorączki, wyznających zasadę, że weekend bez zakupów jest weekendem straconym.

Widok na Salwator z Mostu Zwierzynieckiego
Widok na Salwator z Mostu Zwierzynieckiego
Widok na Salwator z Mostu Zwierzynieckiego
Widok na Salwator z Mostu Zwierzynieckiego
Zima nad Wisłą
Zima nad Wisłą



Pod wiatr

Czwartek, 9 grudnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
2 90 90
Data
9 grudnia 2010
Czw. 16:59 19:22
Rower
Giant Boulder
2 37 37
Kalorie
1009kcal
Czas
2:13:01
63
786
0:30 0:23 2:23
Dystans
45.18km
71
1083
8.40 9.10
Prędkość
20.39km/h
85
1269
16.6 23.5 46.8
Kadencja
73rpm
102
Tętno
150bpm
169
Przewyższenia
302m
60
826
       339
Nachylenie
+ 3.6% - 3.3%
+ 8.0 - 7.0
Temperatura
- 2.3°C
- 3.0 - 2.0

Już wczoraj postanowiłem, że dzisiaj też będę jeździł. A jestem człowiekiem upartym…

Wróciwszy z pracy szybko przełknąłem namiastkę obiadu. Bardziej zależało mi na zgromadzeniu odpowiedniego zapasu kalorii niż na zaspokojeniu głodu. Zaraz potem rozpocząłem cały obrządek przygotowania do jazdy, którego 90% stanowi ubieranie się.

Czujnik rytmu serca na klatę bo o „pompkę” w moim wieku dbać trzeba szczególnie. Jakoś nie spieszno mi ani na tamten świat aby porozmawiać z moim imiennikiem Św. Piotrem, ani na ten świat, a konkretnie do kliniki, której szefem także jest Piotr – może nie święty w wymiarze biblijnym ale dla pacjentów z pewnością (serdecznie pozdrawiam Panie Profesorze).

Sportowy podkoszulek, długie - rzecz jasna - spodnie kolarskie z „pampersem” i ciepłe skarpety to krok następny. Potem jeszcze lekko ocieplana bluza kolarska i mogę przejść do ubierania butów. Na nie zakładam ocieplacze bo buty SPD są ciepłe w takim samym stopniu co sandały. Ostatnią warstwę stanowi kurtka sportowa – lekka i ciepła.

Zanim ubiorę kask, zakładam czapeczkę w której moja głowa wygląda równie atrakcyjnie jak w czepku pływackim. Jeszcze tylko rękawiczki i jestem gotowy.

Dzisiejsza wycieczka wiodła oczywiście ulicami Krakowa. Tylko one są przejezdne, chociaż mniej uczęszczane uliczki kryją wiele niespodzianek. Jazda nie była łatwa bo cały czas wiał silny wiatr, który potęgował uczucie chłodu. Wydawało się, że temperatura wynosi -10 stopni a tymczasem było zaledwie -2 stopnie. Gdzieniegdzie droga pokryta była lodem i w miejscach takich mogłem zapomnieć, że mam przedni hamulec. O tylnym w zasadzie też mogłem zapomnieć bo i tak natychmiast blokował koło. Mimo to obyło się bez bliskich kontaktów trzeciego stopnia z nawierzchnią.

Nieliczni przechodnie szczelnie owinięci szalami spieszyli się do swych ciepłych mieszkań, gdy ja wracałem do domu wśród pierwszych płatków wieczornego śniegu. Spadały wolno z nieba iskrząc się figlarnie i rozścielając dywan na mojej drodze. Czy w takiej chwili można nie poczuć się niczym król?

Most Dębnicki wśród magii kolorów
Most Dębnicki wśród magii kolorów



Imagine

Środa, 8 grudnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
1 89 89
Data
8 grudnia 2010
Śr. 16:54 18:53
Rower
Giant Boulder
1 36 36
Kalorie
768kcal
Czas
1:45:37
83
1125
0:17 0:13 1:59
Dystans
36.47km
83
1240
5.57 4.96
Prędkość
20.72km/h
80
1259
18.6 21.8 36.1
Kadencja
71rpm
96
Tętno
146bpm
166
Przewyższenia
175m
86
1185
       252
Nachylenie
+ 3.1% - 3.3%
+ 6.0 - 4.0
Temperatura
0.0°C
- 1.0 1.0

You may say that I’m a dreamer,
But I’m not the only one.


Skorzystałem z chwilowego ocieplenia, które znacząco uszczupliło śnieżne okrycie i wybrałem się na przejażdżkę po Grodzie Kraka. Odprowadzony wymownymi spojrzeniami sąsiadów, wskoczyłem na Bouldera i zniknąłem we mgle.

Początkowo zamierzałem poruszać się wyłącznie ścieżkami rowerowymi. Pokrywający je topniejący śnieg spowodował, że poruszałem się z prędkością 3 km/h i sam nie wiem, jakim cudem udawało mi się utrzymać równowagę. Moje wyczyny miały więcej wspólnego z profesją Iwony Pavlovic niż z kolarstwem. W końcu dałem za wygraną i zacząłem poruszać się ulicami.

Na asfalcie nie musiałem już walczyć z topniejącym śniegiem, więc moja prędkość znacząco wzrosła. Jazda była na tyle przyjemna, że zamiast planowanych dziesięciu, może piętnastu kilometrów przejechałem o wiele więcej. Moją radość wzbudził też fakt, iż po drodze spotkałem wielu rowerzystów. Dokładnie było ich… pięciu. Biorąc jednak pod uwagę porę roku oraz warunki jazdy, to były prawdziwe tłumy ;).

Królową wieczoru była mgła. W jej osnowie magiczny Kraków jeszcze bardziej czaruje swoimi urokami, dodając do codziennego piękna pierwiastek tajemniczości.

Wracając do domu przejechałem przez Kładkę Bernatka. Zakochane pary wieszają na niej kłódki, które symbolizują ich miłość a kluczyk wyrzucają do Wisły. Już niedługo pojawi się tam nowa... :)

Kładka Bernatka w objęciach wieczornej mgły
Kładka Bernatka w objęciach wieczornej mgły



Pierwszy wieczorny przymrozek

Czwartek, 25 listopada 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
6 88 88
Data
25 listopada 2010
Czw. 16:56 18:58
Rower
Giant XTC
6 53 53
Kalorie
790kcal
Czas
1:49:20
78
1091
0:27 0:20 2:02
Dystans
41.74km
79
1155
8.86 9.52
Prędkość
22.92km/h
43
1156
19.5 27.7 41.7
Kadencja
72rpm
96
Tętno
146bpm
167
Przewyższenia
285m
68
870
       258
Nachylenie
+ 3.2% - 2.9%
+ 7.0 - 5.0
Temperatura
- 1.0°C
- 2.0 0.0

Pierwsza przejażdżka w temperaturze poniżej zera. Chociaż po wczorajszym śniegu nie pozostał żaden ślad, to w powietrzu wyraźnie czuć zbliżającą się zimę.



Przejażdżka

Wtorek, 23 listopada 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
5 87 87
Data
23 listopada 2010
Wt. 16:40 18:37
Rower
Giant XTC
5 52 52
Kalorie
771kcal
Czas
1:47:59
80
1102
0:27 0:19 1:57
Dystans
42.60km
75
1134
8.43 9.43
Prędkość
23.68km/h
22
1069
18.1 29.4 48.4
Kadencja
72rpm
97
Tętno
145bpm
167
Przewyższenia
293m
65
854
       333
Nachylenie
+ 3.5% - 3.1%
+ 9.0 - 7.0
Temperatura
4.2°C
4.0 5.0

Pokręciłem się tu i ówdzie. Zaglądnąłem do Kosocic, potem przejechałem przez Swoszowice, zahaczyłem o Ruczaj, minąłem Zakrzówek i jadąc wzdłuż Wisły dotarłem do Wawelu. Potem Stare Miasto, Kopernika, Most Kotlarski i nowiutką ścieżką rowerową dojechałem do ulicy Półłanki. Potem jeszcze 7 km i byłem w domu :).

To była jedna z ostatnich przejażdżek rowerem Giant XTC. Niedługo spadnie pierwszy śnieg, pojawi się pierwsza sól, więc przesiądę się na "zimową" maszynę Giant Boulder. Giant XTC zostanie rozkręcony do "ostatniej śrubki" i przejdzie gruntowny przegląd techniczny :).

Widok na obwodnicę Krakowa
Widok na obwodnicę Krakowa



Niedzielna przejażdżka

Niedziela, 21 listopada 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
4 86 86
Data
21 listopada 2010
Niedz. 14:17 16:44
Rower
Giant XTC
4 51 51
Kalorie
948kcal
Czas
2:12:00
65
804
0:23 0:16 0:54
Dystans
50.92km
63
954
7.62 7.40
Prędkość
23.15km/h
33
1135
19.6 26.5 50.1
Kadencja
72rpm
100
Tętno
146bpm
162
Przewyższenia
248m
75
965
       249
Nachylenie
+ 3.3% - 3.3%
+ 5.0 - 7.0
Temperatura
7.4°C
6.0 9.0

Poranek nie napawał optymizmem. Zimno, ponuro, wietrznie. Ale około południa pogoda poprawiła się na tyle, że żal było siedzieć w domu.

Gdy wyruszałem z domu około czternastej, było jeszcze jasno. Gdy wracałem, było już ciemno. No cóż. Takie są uroki późnej jesieni.

Trasa: Jana XXIII – Wielicka – Podłęska – Aleksandry – Mała Góra – Łaczka – Lipowskiego – Popiełuszki – Bieżanowska – Półłanki – Klasztorna – Bulwarowa – Wojciechowskiego – Mościckiego – Obrońców Krzyża – Mikołajczyka – Srebrnych Orłów – Jancarza – Reduta – Powstańców – 29 Listopada – Wita Stwosza – Tunel pod Dworcem Głównym – Pawia – wzdłuż torów kolejowych – Prądnicka – Wrocławska – Radzikowskiego – Conrada – Radzikowskiego – Katowicka – Zielony Most – Na Błonie – Zarzecze – Lea – Piastowska – Podchorążych – Królewska – Karmelicka – Podwale – Straszewskiego – Podzamcze – Św. Idziego – Św. Gertrudy – Westerplatte – Kopernika – Powstania Warszawskiego – Kotlarska – Herlinga-Grudzińskiego – Klimeckiego – Powstańców Wielkopolskich – Wielicka – Bieżanowska – Górników – Park Jerzmanowskich – Wielicka – Teligi – Kurczaba – Jerzmanowskiego – Wielicka – Rydygiera – Jana XXIII.

Widok z Mostu Kotlarskiego
Widok z Mostu Kotlarskiego