Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

5000!

Sobota, 20 listopada 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
3 85 85
Data
20 listopada 2010
Sob. 10:12 12:36
Rower
Giant XTC
3 50 50
Kalorie
1010kcal
Czas
2:16:15
60
764
0:08 0:07 0:00
Dystans
53.31km
55
890
3.09 3.49
Prędkość
23.52km/h
24
1118
20.9 29.1 42.4
Kadencja
74rpm
95
Tętno
154bpm
171
Przewyższenia
319m
54
799
       188
Nachylenie
+ 10.3% - 2.7%
+ 5.0 - 6.0
Temperatura
7.0°C
6.0 9.0

Pięć tysięcy. Właśnie dzisiaj przejechałem ostatnie brakujące kilometry. Było pochmurno, zimno i wietrznie, ale było warto. Jak zwykle.




Wieczorny blask

Wtorek, 16 listopada 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
2 84 84
Data
16 listopada 2010
Wt. 16:46 18:33
Rower
Giant XTC
2 49 49
Kalorie
731kcal
Czas
1:26:46
86
1278
0:21 0:14 1:47
Dystans
31.80km
86
1402
6.71 6.36
Prędkość
22.00km/h
63
1260
18.4 26.5 44.0
Kadencja
71rpm
95
Tętno
161bpm
178
Przewyższenia
211m
81
1097
       253
Nachylenie
+ 3.1% - 3.4%
+ 8.0 - 4.0
Temperatura
7.6°C
7.0 8.0

W zasadzie nie lubię późnej jesieni. Człowiek nie zdąży wrócić z pracy do domu a słońce już dotyka horyzontu żegnając krótki dzień. Wraz z odejściem słońca temperatura także spada i każdy wydech otulony jest obłoczkiem pary. Ciemno, zimno, wilgotno, mgliście...

Ale i w takich warunkach można odkryć coś pięknego. Odwiedzam wszakże te same miejsca, co kiedyś, ale teraz widzę je zupełnie inaczej. Rozjaśnione elektrycznym światłem, otoczone lekko zamglonym powietrzem wyglądają zupełnie inaczej niż zwykle.

Bazylika Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach - Moje magiczne miejsce
Bazylika Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach - Moje magiczne miejsce
Kładka Bernatka
Kładka Bernatka



Welcome back

Poniedziałek, 15 listopada 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
1 83 83
Data
15 listopada 2010
Pon. 16:19 18:15
Rower
Giant XTC
1 48 48
Kalorie
867kcal
Czas
1:46:02
82
1157
0:18 0:15 1:56
Dystans
40.18km
80
1246
5.51 6.83
Prędkość
22.74km/h
46
1208
18.3 26.1 44.1
Kadencja
70rpm
102
Tętno
157bpm
173
Przewyższenia
219m
80
1080
       239
Nachylenie
+ 4.0% - 3.3%
+ 10.0 - 5.0
Temperatura
9.5°C
7.0 11.0

Pierwsza przejażdżka od ponad dwóch miesięcy. Wyruszyłem o zmierzchu, co o tej porze roku oznacza godzinę szesnastą z minutami. Trudno było przekonać rozleniwione mięśnie do wydajnej pracy, co niestety przełożyło się na skromną prędkość średnią. Organizm odzwyczajony od regularnego wysiłku potrzebował więcej tlenu rozprowadzanego przez życiodajny płyn, więc rytm serca przywodził na myśl raczej hard-rock niż spokojną balladę. „Pompka” większość swojego czasu spędziła zatem w trzeciej strefie. Mimo tych drobnych niedogodności uważam, że dystans był całkiem przyzwoity.



Chłodny wieczór

Wtorek, 7 września 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
1 82 82
Data
7 września 2010
Wt. 16:43 19:16
Rower
Giant XTC
1 47 47
Kalorie
1117kcal
Czas
2:22:09
56
694
0:35 0:30 0:03
Dystans
57.42km
47
777
11.38 14.87
Prędkość
24.24km/h
16
1028
19.1 28.9 42.4
Kadencja
78rpm
102
Tętno
153bpm
174
Przewyższenia
434m
35
528
       290
Nachylenie
+ 3.8% - 2.9%
+ 8.0 - 12.0
Temperatura
15.0°C
12.0 17.0

Popołudniowa przejażdżka po Krakowie i okolicach. To pierwszy wrześniowy wypad po 11 dniach przerwy.



Zmierzch lata

Czwartek, 26 sierpnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
8 81 81
Data
26 sierpnia 2010
Czw. 16:22 19:40
Rower
Giant XTC
8 46 46
Kalorie
1199kcal
Czas
2:38:34
38
539
0:53 0:30 0:02
Dystans
61.08km
37
691
14.27 15.11
Prędkość
23.11km/h
36
1173
16.0 30.1 59.8
Kadencja
80rpm
102
Tętno
150bpm
187
Przewyższenia
679m
12
250
       376
Nachylenie
+ 4.8% - 4.4%
+ 14.0 - 12.0
Temperatura
21.7°C
20.0 25.0

Rżąka, Wielicka, Plac Bohaterów Getta, Dębniki, Salwator, Kopiec Kościuszki, Lasek Wolski, ZOO, Kopiec Piłsudskiego, Aleja Wędrowników, Księcia Józefa, Orla, Park Decjusza, Staropolska, Jodłowa, Szlak Twierdzy Kraków, Św. Bronisławy, Salwator, Bulwary Wiślane, Park AWF, Czyżyny, Plac Centralny, Mogiła, Rybitwy, Bieżanów, Rżąka.

Widok na Łęg z mostu Wandy
Widok na Łęg z mostu Wandy



Dwa światy

Niedziela, 22 sierpnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
7 80 80
Data
22 sierpnia 2010
Niedz. 11:53 18:01
Rower
Giant XTC
7 45 45
Kalorie
2238kcal
Czas
5:22:10
1
17
1:34 0:55 0:00
Dystans
126.55km
1
32
27.27 28.24
Prędkość
23.56km/h
23
1111
17.3 30.3 59.8
Kadencja
78rpm
109
Tętno
142bpm
164
Przewyższenia
951m
6
109
       385
Nachylenie
+ 3.5% - 3.3%
+ 9.0 - 9.0
Temperatura
31.0°C
24.0 38.0

Ostatni dzień ostatniego upalnego weekendu lata. Błękitne niebo, gorący wulkan słońca, delikatne powiewy wiatru. Temperatura powyżej 30° w cieniu. Zastanawiałem się, jak mam spędzić ten dzień? Wiele się ostatnio wydarzyło. Wypłowiałe szare dni, które wyglądały niczym chińska podróbka życia, nabrały nagle głębokich barw, przeszły w inną rzeczywistość jak płaszczyzna, której dodano nowy wymiar i stała się przestrzenią. Siedziałem więc, zastanawiając się, czy miast trudów rowerowej wyprawy, nie wybrać wędrówki po krainie wyobraźni? Lecz czy jedno drugiemu przeszkadza? Mogę przecież połączyć świat ducha i ciała w jedną harmonijną hybrydę, dać upust emocjom, zamienić je w siłę, która pozwoli pokonać każde wzniesienie a tam, gdzie droga będzie wić się spokojnie pośród pól i lasów zielonych znaleźć czas, aby usłyszeć samego siebie.

A plan, biorąc pod uwagę pogodę, był ambitny. Miałem przecież pokonać ponad 100 km. Najpierw jednak musiałem dotrzeć na Salwator, gdzie „oficjalnie” rozpoczynała się zaprojektowana i zapisana w GPS trasa.

Ulica Księcia Józefa to chyba jedna z najładniejszych ulic Krakowa. Biegnąc równolegle do królowej rzek polskich, wyprowadza nas z miasta w kierunku zachodnim, mija położony wysoko na wzgórzu Zamek w Przegorzałach, gdzie mieści się kawiarnia i restauracja „U Ziyada”, w której oprócz znakomitych dań, można nacieszyć oczy wspaniałym widokiem na dolinę Wisły. Pokonując mini serpentyny minąłem Bielany, nad którymi górują dwie białe wieże eremu Kamedułów i pojechałem w kierunku Kryspinowa – ulubionego bajorka Krakusów. Tam musiałem znacznie zwolnić. Po obu stronach drogi było mnóstwo zaparkowanych samochodów, spomiędzy których wypełzały tabuny półnagich istot w sobie tylko znanym kierunku, nie bacząc na to, czy drogą coś jedzie czy nie. Wokoło unosił się specyficzny bukiet zapachowy grillowanego mięsa, olejku do opalania, piwa i benzyny. W końcu jednak udało mi się przedrzeć i dojechawszy do Cholerzyna, popędziłem dalej na zachód. Słowo „popędziłem” jest względne, gdyż słoneczko operowało mocno, o cieniu mogłem zapomnieć, wiatr był jedynie symboliczny a temperatura oscylowała w okolicach 38°. Musiałem więc ostrożnie dysponować zapasami mocy, aby starczyło jej na dalszą część trasy, zwłaszcza, że już za chwilę rozpoczynały się podjazdy. Kolejne kilometry to „falowanie i spadanie” niczym „Raz-dwa, raz-dwa” zespołu Maanam. Czułów, Głuchówki, Zalas, Regulice. Podjazd i zjazd, podjazd i zjazd. Słońce przygrzewało. Kurczył się i tak większy niż zwykle zapas wody mineralnej. W Regulicach zrobiłem zatem małą przerwę, wlałem w siebie ponad dwa litry życiodajnego płynu, który przez kolejne kilometry radośnie bulgotał w brzuchu. Na dodatek droga zmieniła nieco charakter i wiodła teraz przez las. Było nieco łatwiej i wkrótce dotarłem do Chrzanowa – celu dzisiejszej wyprawy.

W Chrzanowie zatrzymałem się na chwilę na tamtejszym rynku. A jest to rynek do innych niepodobny, nowoczesny, z wodą płynącą rozbudowaną siecią kanalików, która niczym magnes przyciąga przyszłość tego narodu. Dzieciaki więc pluskają się beztrosko, chlapią i krzyczą nadając temu miejscu iście sielankowy klimat. Żadnej wojny o krzyż, żadnej podwyżki VAT’u – ot zwyczajne beztroskie popołudnie szczęśliwego małopolskiego społeczeństwa.

Skorzystałem z zapasu bananów oraz batonów i po tym zaimprowizowanym naprędce „obiedzie”, wsiadłem ponownie na rower. O ile pierwsza część drogi wiodła na południe od najdroższej autostrady nowoczesnej Europy (Kraków-Katowice) o tyle droga powrotna miała poprowadzić mnie jej północną stroną.

Ta część trasy była idealna na upały. Ponad 20 km drogi wiodło przez las. Próżno byłoby szukać na niej stromych podjazdów - po prostu pełny relaks. Jechałem więc spokojnie, delektując się pięknem, ciszą i aromatem leśnej przyrody. Tutaj nareszcie mogłem znaleźć czas dla ducha i spróbować okiełznać rozproszone myśli, które niczym dzikie rumaki wiły się bezładnie na nieskończonych stepach wyobraźni. Upływał czas, nogi pracowały monotonnie niczym maszyna, mijał kilometr za kilometrem. Promienie słońca tańczyły pomiędzy drzewami w rytm muzyki wiatru a magiczne cienie pieściły ścieżkę niewyczuwalnym lecz widocznym dotykiem. Przemierzałem inny świat. Odległy od cywilizacji, ale jednocześnie tak bliski.

Wszystko co dobre ma wszakże swój koniec. Las się skończył a mnie pozostał asfalt aż do Zabierzowa. Potem szybki skok do Rząski i powrót ulicą Balicką do Krakowa. Mały kryzys miałem dopiero 10 km przed domem. Usiadłem więc na ławce nieopodal Wawelu, by złapać nieco tchu. Pochłonąłem ostatni batonik i spokojnie wróciłem do domu.

Wchodząc do mieszkania, tęsknie spojrzałem na różę. I niczym Mały Książę nie mogłem powstrzymać słów zachwytu:

- Jakaż pani jest piękna!
- Prawda odpowiedziała róża cichutko.
- Urodziłam się równocześnie ze słońcem.



Rzut oka z oddali na Alwernię
Rzut oka z oddali na Alwernię
Rynek w Chrzanowie
Rynek w Chrzanowie
Kościół w Chrzanowie
Kościół w Chrzanowie
Droga przez las - inny świat
Droga przez las - inny świat
To już chyba ostatnie upalne popołudnie tego lata
To już chyba ostatnie upalne popołudnie tego lata



Przejażdżka

Sobota, 21 sierpnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
6 79 79
Data
21 sierpnia 2010
Sob. 14:59 19:07
Rower
Giant XTC
6 44 44
Kalorie
1294kcal
Czas
2:58:20
23
421
0:43 0:30 0:00
Dystans
74.37km
16
464
15.22 15.42
Prędkość
25.03km/h
9
897
20.9 30.2 50.1
Kadencja
78rpm
104
Tętno
146bpm
169
Przewyższenia
518m
27
403
       297
Nachylenie
+ 3.4% - 3.3%
+ 9.0 - 7.0
Temperatura
25.7°C
21.0 35.0

To miała być krótka wycieczka wiodąca krakowskimi ulicami. Jednak na skutek splotu niespodziewanych zdarzeń, musiałem znaleźć czas, aby w ciszy i w spokoju wsłuchać się w swoje myśli, co niekoniecznie jest możliwe w wielkim mieście.

Najpierw jednak przejechałem przez Bonarkę, Podgórze i Kazimierz. Potem lawirując wśród mrowia turystów minąłem Wawel i jadąc wzdłuż Plant skręciłem w ulicę Piłsudskiego. Jechałem w stronę Błoń, na których zbudowano wielki obóz, w którym harcerze świętują setną rocznicę istnienia. Łza się w oku zakręciła, gdy przypomniałem sobie moją przygodę z harcerstwem, wiosenne i jesienne rajdy, ogniska, zbiórki. Inny to był czas, inne miejsce, ale duch ten sam…

Potem przejechałem przez Wolę Justowską i jadąc ulicą Olszanicką przejechałem ponad autostradą by skręcić w stronę Balic. Nie dojechałem jednak do nich, tylko skręciłem na zachód w stronę ogródków działkowych. I tam nareszcie znalazłem się na peryferiach cywilizacji. Mogłem spokojnie i bezpiecznie uciec myślami od banału codzienności, włączyć pierwiastek marzeń uzupełniony pragnieniami, znaleźć się daleko stąd. Wokół panowała cisza, której nie mąciły nawet startujące co jakiś czas samoloty.

Jechałem więc spokojnie wzdłuż ogrodów działkowych, przejechałem przez Morawicę, dotarłem do Aleksandrowic. Liczyłem, że pokonując wiadukt ponad autostradą dotrę w końcu do ulicy Balickiej. Niestety przeliczyłem się. Wiadukt jest remontowany i musiałem zawrócić. Nie chcąc wracać tą samą drogą, pojechałem na północny-zachód lecz wkrótce stwierdziłem, że nie był to najlepszy pomysł i zawróciłem. Chcąc nie chcąc jechałem więc tą samą drogą, co poprzednio, ale tym razem skierowałem się na Cholerzyn oraz Kryspinów, gdzie musiałem bardzo uważać, aby nie wjechać w tłum plażowiczów, którzy miast wykorzystać ostatni gorący weekend lata i leżeć na plaży, urządzali sobie romantyczne spacery środkiem asfaltowej drogi.

Po raz kolejny minąłem autostradę i powróciłem do rzeczywistości. Jeszcze tylko Salwator, Bulwary Wiślane, Podgórze, Wielicka i znalazłem się w domu.

Pomnik w Bonarce na miejscu byłego obozu koncentracyjnego
Pomnik w Bonarce na miejscu byłego obozu koncentracyjnego
Park Decjusza
Park Decjusza
Wisła w okolicach Salwatora
Wisła w okolicach Salwatora



Park Witkowicki

Piątek, 20 sierpnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
5 78 78
Data
20 sierpnia 2010
Pt. 17:27 21:01
Rower
Giant XTC
5 43 43
Kalorie
1082kcal
Czas
2:17:45
58
746
0:21 0:19 1:10
Dystans
56.49km
50
793
7.43 8.69
Prędkość
24.60km/h
14
972
21.1 26.7 42.0
Kadencja
77rpm
103
Tętno
154bpm
177
Przewyższenia
280m
69
906
       235
Nachylenie
+ 3.8% - 3.2%
+ 8.0 - 6.0
Temperatura
19.5°C
15.0 23.0

Dziesięć dni przerwy zrobiło Chociaż miałem niezłe tempo, chociaż nie czułem zmęczenia, to ponad 80% całej trasy było w III strefie tętna.

Trasa wiodła ulicami Krakowa z docelowym punktem w Parku Witkowickim, gdzie znajomi z pracy urządzili wieczorno-nocne ognisko.



Przejażdżka

Wtorek, 10 sierpnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
4 77 77
Data
10 sierpnia 2010
Wt. 16:13 20:07
Rower
Giant XTC
4 42 42
Kalorie
1230kcal
Czas
2:48:15
33
479
0:43 0:34 0:00
Dystans
70.75km
23
534
14.19 17.67
Prędkość
25.23km/h
5
855
19.7 30.4 52.4
Kadencja
79rpm
106
Tętno
147bpm
175
Przewyższenia
526m
26
386
       346
Nachylenie
+ 3.7% - 3.0%
+ 11.0 - 7.0
Temperatura
24.8°C
19.0 36.0

Tym razem nie mam pomysłu na opis wycieczki. Pokręciłem się tu i tam, zaliczyłem m.in. Lasek Wolski, starałem się nie oszczędzać i chyba przesadziłem trochę z tętnem. Ale było warto :).



Cichosza

Czwartek, 5 sierpnia 2010 • Komentarze: 0

Aktywność
3 76 76
Data
5 sierpnia 2010
Czw. 16:45 20:10
Rower
Giant XTC
3 41 41
Kalorie
1347kcal
Czas
3:11:02
19
368
0:48 0:30 0:00
Dystans
78.45km
12
432
15.69 15.83
Prędkość
24.64km/h
13
963
19.3 30.8 54.8
Kadencja
80rpm
106
Tętno
144bpm
167
Przewyższenia
593m
18
312
       344
Nachylenie
+ 3.8% - 3.8%
+ 11.0 - 8.0
Temperatura
22.3°C
20.0 25.0

To miała być krótka przejażdżka, o której miałem jedynie zapisać, że się odbyła i nic ponadto. Jednak po przymusowych, spowodowanych kiepską pogodą, dwóch dniach wypoczynku, jechało mi się tak dobrze, że zamiast małej rozgrzewki zrobiła się z tego miejska „epopeja”. Nawet niekoniecznie miejska, bo od czasu do czasu opuszczałem granice administracyjne Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa.

Po drodze nie spotkałem ani Mickiewicza, ani Miłosza, nie było Słowackiego i Tuwima. Samozwańców i rokoszan także nie widziałem, nie mówiąc już o kosmonautach i papieżach. Po prostu cichosza…

Dwa rumaki
Dwa rumaki
Kapliczka Matki Boskiej od Wędrowców w Lasku Wolskim
Kapliczka Matki Boskiej od Wędrowców w Lasku Wolskim
Po „Zimnym Lechu” nadszedł czas na bardziej „wielkanocną” formę reklamy
Po „Zimnym Lechu” nadszedł czas na bardziej „wielkanocną” formę reklamy
Chwila, która trwa, może być najlepszą z Twoich chwil, najlepszą z Twoich chwil...
Chwila, która trwa, może być najlepszą z Twoich chwil, najlepszą z Twoich chwil...