Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

W klimacie pagórków

Wtorek, 24 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
13 63 346
Data
24 lipca 2012
Wt. 16:42 19:52
Rower
Giant XTC
11 35 230
Kalorie
1302kcal
Czas
3:04:01
12
372
0:59 0:33 0:00
Dystans
73.78km
14
451
16.66 18.88
Prędkość
24.06km/h
60
1013
16.9 33.4 65.2
Kadencja
81rpm
108
Tętno
138bpm
161
Przewyższenia
677m
6
246
       364
Nachylenie
+ 4.1% - 3.5%
+ 13.0 - 11.0
Temperatura
27.0°C
25.0 29.0

Dawno temu pisałem, jakże wdzięczne dla rowerowych zapaleńców są Gród Kraka i jego najbliższe okolice, które przez wzgląd na geograficzne położenie oferują wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Tutaj drogi cyklisto możesz doskonalić swe sprinterskie umiejętności na płaskich trasach lub zdobywać górskie premie w malowniczej oprawie pogórza.

Dzisiaj zapragnąłem masochistycznie zmierzyć się z pagórkami. Piszę „pagórkami”, chociaż dla mnie amatora, owe „pagórki” jawią się niczym Alpy, albo przynajmniej Pireneje dla profesjonalisty. Po powrocie z pracy do domu rozpocząłem przygotowania do eskapady, które polegały na zaaplikowaniu sobie odpowiedniej porcji spaghetti. Potem odpocząłem trochę i przed 17 wyruszyłem na trasę.

Pierwszy rozgrzewkowy podjazd miałem w Kosocicach. Dojechałem do ulicy Kuryłowicza i popędziłem w stronę Wieliczki. To był odprężający i długi zjazd. W Wieliczce czekał mnie trudniejszy podjazd ulicami Słowackiego, Lednicką i Dobczycką. Skręciłem w ulicę Kopernika, a zaraz potem w Rożnowską. Przejechałem przez Sierczę, gdzie z radością powitałem stromy i bardzo szybki zjazd. Mam już swoje lata, a wraz z nimi odpowiednią wyobraźnię, co przekłada się na stosowanie urządzenia zwanego hamulcem, więc nie udało mi się pobić prywatnego rekordu prędkości. Kilkaset metrów w miarę płaskiego terenu przygotowało mnie do zdobycia Sygneczowa. Celowo używam słowa „zdobycia”, bo w pewnym momencie nachylenie wynosiło 13%. Dzielnie jechałem jednak przed siebie, by w końcu dojechać do głównej drogi i skierować się na zachód. Wjechałem na chwilę w granice Krakowa, by po długim i szybki zjeździe dotrzeć do Wrząsowic. Kontynuowałem jazdę na zachód. Dotarłem w końcu do „zakopianki”. Teraz czekał mnie ostatni solidny podjazd tego dnia – wyjazd do Libertowa. W miarę sprawnie pokonałem i tę trudność, za co czekała mnie nagroda w postaci kolejnego szybkiego zjazdu, tym razem do Skawiny. Przejechałem przez Skawinę i pojechałem do Tyńca. Tuż przed nim czekał na mnie podjazd. Był mniejszy od wcześniejszych, ale dorzuciłem kolejne kilkadziesiąt metrów do licznika przewyższeń. Z Tyńca do Krakowa jechałem drogą, a nie po ścieżce rowerowej na wałach wiślanych. Dopiero w okolicach Salwatora zjechałem z drogi. Ostatni etap trasy był najmniej ciekawy, bo pokonuję go bardzo często. Przez Rybitwy dotarłem do domu.

I tak zakończyła się dzisiejsza przejażdżka, która przyniosła mi naprawdę wiele frajdy i zadowolenia. Zamiast zmęczenia, odczuwałem przypływ energii i sił na kolejny dzień. A przecież o to właśnie chodzi. Prawda?



Niedzielny wieczór

Niedziela, 22 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
12 62 345
Data
22 lipca 2012
Niedz. 17:16 19:16
Rower
Giant XTC
10 34 229
Kalorie
782kcal
Czas
1:56:57
82
992
0:15 0:13 0:00
Dystans
52.24km
58
895
5.68 7.20
Prędkość
26.82km/h
4
551
22.4 31.3 41.6
Kadencja
83rpm
105
Tętno
134bpm
155
Przewyższenia
190m
84
1130
       239
Nachylenie
+ 3.3% - 2.8%
+ 5.0 - 3.0
Temperatura
21.0°C
20.0 23.0

Po dwudniowej przerwie, w niedzielny wieczór udało mi się wsiąść na rower i chwytając nieco obolałymi rękami kierownicę, pognałem przed siebie. Wyjaśnienie tajemnicy obolałych rąk jest bardzo proste. Otóż w sobotę robiłem za gościa od noszenia mebli, a cała rozrywka polegała na tym, aby w Strzelcach Opolskich znieść meble z drugiego piętra (bez windy) do samochodu, a w Krakowie powtórzyć operację w drugą stronę, czyli wnieść te same meble z samochodu na – cóż za ulga – pierwsze piętro (aczkolwiek też bez windy). Mięśnie rąk nieprzywykłe do tak ekstremalnego wysiłku, ćwiczone dotychczas jedynie podczas używania klawiatury komputera, tudzież dzierżące rowerową kierownicę, przypomniały o swym istnieniu zakwasami w słoneczny niedzielny poranek. Potrzebowałem jednak jakiegoś odprężenia i korzystając z idealnej do jazdy na rowerze pogody, tuż po siedemnastej wyszedłem z domu.

Pojechałem na wschód w stronę Niepołomic. W Węgrzcach Wielkich skręciłem na północ i pojechałem w stronę miejscowości Grabie. Tam ponownie wybrałem kierunek wschodni i jadąc nieopodal brzegu Wisły, dotarłem do mostu w Niepołomicach. Przejechałem na drugą stronę rzeki i pojechałem w stronę ulicy Igołomskiej, a następnie w stronę Osiedla Ruszcza. Przejechałem tunelem pod torami kolejowymi i skręciłem na zachód, aby dojechać do Nowej Huty. Stamtąd przez Mogiłę, Most Wandy, Rybitwy i Osiedle Złocień dotarłem do domu.



Czekając na urlop

Czwartek, 19 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
11 61 344
Data
19 lipca 2012
Czw. 18:53 20:55
Rower
Giant XTC
9 33 228
Kalorie
823kcal
Czas
1:58:41
77
969
0:19 0:16 0:15
Dystans
50.09km
72
985
6.44 7.74
Prędkość
25.33km/h
24
796
19.4 28.5 48.8
Kadencja
82rpm
112
Tętno
137bpm
160
Przewyższenia
273m
49
895
       246
Nachylenie
+ 4.2% - 3.6%
+ 10.0 - 10.0
Temperatura
22.2°C
21.0 23.0

Coraz bardziej brakuje mi dłuższych rowerowych eskapad. Dwie lub trzy godziny popołudniowego pedałowania to stanowczo zbyt mało. W lipcowe weekendy mam całą masę obowiązków, więc też nie mogę zapomnieć o bożym świecie i skupić się wyłącznie na mojej pasji. Ale już niedługo wybieram się na urlop i mam nadzieję, że wtedy uda mi się wyjechać gdzieś dalej. Póki co, kolejny wieczór spędziłem na spokojnej przejażdżce po Krakowie.



Wieczorna przejażdżka

Środa, 18 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
10 60 343
Data
18 lipca 2012
Śr. 17:50 20:05
Rower
Giant XTC
8 32 227
Kalorie
936kcal
Czas
2:12:37
54
790
0:32 0:28 0:00
Dystans
54.84km
51
819
9.72 14.86
Prędkość
24.81km/h
40
892
18.2 31.2 53.9
Kadencja
81rpm
109
Tętno
138bpm
165
Przewyższenia
404m
23
567
       329
Nachylenie
+ 4.2% - 2.7%
+ 10.0 - 6.0
Temperatura
21.4°C
19.0 23.0

Dzisiaj nareszcie nie padało i było nieco cieplej niż wczoraj i przedwczoraj. Gdyby nie stosunkowo mocny wiatr, warunki do jazdy byłyby wprost idealne. Planowałem wybrać się na przejażdżkę wczesnym popołudniem, ale po zjedzeniu obiadu… zdrzemnąłem się ;). Drzemka trwała do piątej popołudniu. Zanim wyszedłem z domu, dochodziła szósta.

Najpierw pojechałem do Kosocic, a następnie ulicą Krzemieniecką dotarłem do Wieliczki. Pokręciłem się trochę po tym urokliwym mieście, które rzadko odwiedzam, chociaż mam do niego bliżej, niż do centrum Krakowa. Potem skierowałem się do Czarnochowic. Tam skręciłem na wschód i przez Kokotów dojechałem do Węgrzec Wielkich. Następnie pojechałem na północ do miejscowości Grabie. Skręciłem na zachód i jadąc pod wiatr, przejechałem przez Brzegi i dotarłem do Krakowa. Nie zamierzałem jeszcze wracać do domu i pojechałem w stronę ulicy Powstańców Wielkopolskich. Potem przejechałem Wielicką, dotarłem do Rezerwatu Bonarka, przejechałem przez Sławka, Trybuny Ludów, Łużycką, Bochenka. Stamtąd miałem niecałe cztery kilometry do domu.


Ostatnie chwile dnia
Ostatnie chwile dnia



W stronę tęczy

Wtorek, 17 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
9 59 342
Data
17 lipca 2012
Wt. 18:00 20:16
Rower
Giant Boulder
2 28 116
Kalorie
788kcal
Czas
2:01:04
70
932
0:18 0:17 0:00
Dystans
46.27km
76
1048
5.87 7.65
Prędkość
22.93km/h
89
1147
18.8 26.1 43.7
Kadencja
81rpm
111
Tętno
133bpm
159
Przewyższenia
247m
56
964
       239
Nachylenie
+ 4.2% - 3.3%
+ 10.0 - 6.0
Temperatura
15.9°C
14.0 18.0

Gdy wczesnym wieczorem wyruszałem na przejażdżkę, nad Kraków nadciągały ciemne chmury. Ruszyłem więc na północ, gdzie widziałem skrawki błękitnego nieba. Liczyłem, że wkrótce rozpogodzi się. Gdy jednak dotarłem do Nowej Huty, okazało się, że gdziekolwiek bym nie pojechał, prawdopodobnie będę musiał zmierzyć się z opadami deszczu. Skierowałem się na zachód w stronę centrum Krakowa. Na ulicy Warszawskiej dopadł mnie deszcz. Opady były średnio intensywne, dzięki czemu nie zdążyłem całkiem przemoknąć. Tym niemniej zacząłem odczuwać chłód spotęgowany podmuchami wiatru. W końcu przestało padać, chmury odpłynęły na wschód, a na niebie można było zobaczyć tęczę. Słońce osuszyło mnie i dalsza część przejażdżki była już o wiele przyjemniejsza.



Finisz w deszczu

Poniedziałek, 16 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
8 58 341
Data
16 lipca 2012
Pon. 16:57 19:03
Rower
Giant Boulder
1 27 115
Kalorie
797kcal
Czas
1:48:16
89
1095
0:15 0:12 0:00
Dystans
43.47km
87
1107
5.29 5.49
Prędkość
24.09km/h
57
1010
20.5 26.9 40.6
Kadencja
80rpm
112
Tętno
142bpm
157
Przewyższenia
188m
86
1139
       239
Nachylenie
+ 3.6% - 3.6%
+ 6.0 - 5.0
Temperatura
15.1°C
12.0 20.0

Rozgrywany w powszedni dzień finałowy etap 69 Tour de Pologne, oznaczał pewne utrudnienia dla Krakowian. Niektórzy z nich narzekali na forach internetowych, że to skandal, aby z powodu wyścigu miasto było sparaliżowane. Nie będę jednak pisał o malkontentach, którym przeszkadza nawet to, że woda jest mokra, trawa zielona, a w zimie przeważnie jest zimno. Tak się składa, że moja droga z pracy do domu pokrywała się dokładnie z trasą wyścigu. Miałem więc trzy wyjścia. Albo skorzystać z objazdu, albo zostać dłużej w pracy, albo wyjść przed 14:30 i zdążyć skorzystać z „normalnej” drogi. Wybrałem trzecią opcję i wcześniej niż zwykle pojawiłem się w domu.

Pogoda była raczej paskudna i nie planowałem na dzisiaj żadnej rowerowej eskapady. Zamierzałem jedynie razem z synem stanąć przy trasie etapu, aby przez chwilę spojrzeć na profesjonalistów w akcji, gdy będą jechać do Wieliczki. Ale nawet te plany stanęły pod znakiem zapytania, gdy przed startem wyścigu nad Krakowem przeszła solidna ulewa. Na szczęście nieco się rozpogodziło, więc mogliśmy stanąć przy trasie. Po chwili oczekiwania minęła nas grupka uciekających kolarzy, a niedługo potem cały peleton. Fajnie jest spojrzeć na zawodników, którzy na płaskiej drodze jadą szybciej, niż ja - amator - z góry. Synowi tak się spodobało, że nie chciał wracać do domu i cierpliwie czekał, aż zawodnicy będą wracać z powrotem do centrum Krakowa.

Wracając pomyślałem, że w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, abym mimo niesprzyjającej pogody wybrał się na małą przejażdżkę, połączoną z obserwacją dalszej części rywalizacji. W ekspresowym tempie przebrałem się i przeczuwając, że piękna pogoda raczej mi dzisiaj nie grozi, wskoczyłem na mój drugi rower – ten od „czarnej” roboty.

Najpierw pojechałem w okolice hotelu Hilton. Pstryknąłem kilka zdjęć kolarzom i przejechałem Mostem Grunwaldzkim na drugi brzeg Wisły. Dotarłem do Salwatora, a potem miałem już tylko rzut beretem do Alei Focha, czyli miejsca, gdzie usytuowano metę. Poczekałem na koniec piątego okrążenia, zrobiłem kilka zdjęć i pojechałem dalej. Wróciłem na Salwator i skierowałem się w stronę Przegorzał. Już z daleka widziałem ciemne chmury nad Bielanami. Nie wyglądało to dobrze, ale nie zamierzałem rezygnować i mocno pedałowałem w stronę Stopnia Wodnego Kościuszko. Na wysokości Wodociągów rozpętała się burza. Jechałem pod wiatr, więc zderzałem się ze ścianą wody. Z nieba spadały gigantyczne krople deszczu i po kilkunastu sekundach byłem całkowicie przemoczony, a słowo „pampers” odzyskało swe pierwotne znaczenie. Po trzech kilometrach przejechałem na drugi brzeg i wiatr stał się mym pomocnikiem, ale przy okazji pomagał zalewać moje plecy. Temperatura spadła o kilka stopni, więc jedyną szansą, aby nie zmarznąć był ciągły ruch.

Deszcz w końcu zelżał, ale nie miało to już żadnego znaczenia. Byłem mokrusieńki od stóp do głów. Jeśli jednak ktoś pomyślałby, że narzekałem na ten stan rzeczy, byłby w błędzie. Świetnie mi się jechało, a wszelkie niedogodności były po prostu kolejnym wyzwaniem, z którym musiałem się zmierzyć. Chyba już dawno nie byłem tak zadowolony z jazdy jak dzisiaj. Mokry, trochę zmęczony, ale z uśmiechem na ustach dotarłem w końcu do domu i mogłem uraczyć się gorącą herbatą z malinowym sokiem.


Do Wieliczki tuż po deszczu…
Do Wieliczki tuż po deszczu…
…a z Wieliczki prawie po suchym
…a z Wieliczki prawie po suchym
Zagubiony w gąszczu samochodów serwisowych
Zagubiony w gąszczu samochodów serwisowych
W stronę centrum
W stronę centrum
Koniec V okrążenia – jeszcze jest sucho…
Koniec V okrążenia – jeszcze jest sucho…
…lecz gdy kolarze rozpoczną ostatnie okrążenie, te chmury przyniosą potężną ulewę
…lecz gdy kolarze rozpoczną ostatnie okrążenie, te chmury przyniosą potężną ulewę



Deszczyk

Piątek, 13 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
7 57 340
Data
13 lipca 2012
Pt. 11:54 12:52
Rower
Giant XTC
7 31 226
Kalorie
363kcal
Czas
0:55:08
111
1519
0:06 0:05 0:00
Dystans
23.36km
110
1574
2.26 2.42
Prędkość
25.43km/h
22
782
20.8 27.0 36.9
Kadencja
84rpm
107
Tętno
133bpm
147
Przewyższenia
80m
111
1273
       239
Nachylenie
+ 3.5% - 3.4%
+ 5.0 - 3.0
Temperatura
22.3°C
20.0 25.0

Plany na dzisiaj miałem ambitne, ale pokrzyżowała je pogoda. Zamiast kilkudziesięciu kilometrów w słońcu było nieco ponad dwadzieścia w deszczu. No cóż. Czasem i tak się zdarza.



O włos

Czwartek, 12 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
6 56 339
Data
12 lipca 2012
Czw. 16:28 19:59
Rower
Giant XTC
6 30 225
Kalorie
1420kcal
Czas
3:18:37
8
325
0:43 0:30 0:00
Dystans
83.77km
6
362
14.82 14.99
Prędkość
25.31km/h
26
802
20.5 29.0 53.9
Kadencja
83rpm
112
Tętno
139bpm
159
Przewyższenia
464m
19
462
       288
Nachylenie
+ 3.1% - 3.1%
+ 6.0 - 8.0
Temperatura
24.0°C
21.0 28.0

Nieustający maraton remontowo-malarski trwa, ale tym razem się wycwaniłem i wziąwszy dwa dni urlopu, zabrałem się za pracę już przed południem. Miałem co prawda zamiar nadrobienie braków snu, ale akurat na dzisiaj nasza Wspólnota Mieszkańców zakontraktowała robotników, którzy mieli coś naprawić i swoją hałaśliwą pracę rozpoczęli – o zgrozo – już o 7:20.

Wczesnym popołudniem byłem już wolny i mogłem spokojnie wybrać się na rowerową przejażdżkę. Korzystając z lekkiego ochłodzenia, postanowiłem, że pojeżdżę sobie nieco dłużej niż zwykle. Zachodni wiatr nieco utrudniał jazdę w tym kierunku, ale poza tym warunki były idealne. Jadąc okrężną drogą, odwiedziłem Nową Hutę, przejechałem przez Batowice, pojawiłem się w Zielonkach. Byłem w Rząsce i w Balicach, a potem w Kryspinowie. Przejechałem przez Salwator i jadąc wzdłuż Wisły dotarłem do Dąbia. Stamtąd zamierzałem już wrócić do domu.

Jechałem ścieżką rowerową przy ulicy Botewa. Miałem wiatr w plecy, więc poruszałem się w miarę szybko. Jakieś 40 km/h. Nagle z jednego z parkingów wyjechał dostawczy mercedes. Jego kierowca w ogóle nie spojrzał, czy ma wolną drogę. Po prostu nagle wyjechał i czekając na możliwość włączenia się do ruchu, zatrzymał auto, zastawiając drogę rowerową i chodnik. Nie miałem dokąd uciec i jedyną szansą pozostawały hamulce. Nacisnąłem „klamki” i miałem nadzieję, że zatrzymam się w porę… Stanąłem jakieś 20 cm od przeszkody. Kierowca spojrzał na mnie zdziwiony i ignorując moje poirytowanie, spokojnie pojechał w swoją stronę. Zakląłem pod nosem, ale prawdę mówiąc miałem ochotę rzucić „mięsem” tak mocno, że gdyby to mięso zapakować na samochód, który zastawił mi drogę, nie byłby w stanie ruszyć się z miejsca. Najważniejsze, że nic się nie stało. Przecież… mogłem pogiąć koło ;).


Ciekawe, czy każdy może tutaj zamieszkać?
Ciekawe, czy każdy może tutaj zamieszkać?



Popołudniowa pętla

Wtorek, 10 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
5 55 338
Data
10 lipca 2012
Wt. 18:03 20:34
Rower
Giant XTC
5 29 224
Kalorie
1051kcal
Czas
2:28:33
35
609
0:38 0:27 0:00
Dystans
62.55km
31
636
12.79 14.46
Prędkość
25.27km/h
28
809
19.8 31.6 59.8
Kadencja
85rpm
113
Tętno
138bpm
161
Przewyższenia
438m
21
503
       326
Nachylenie
+ 3.4% - 3.0%
+ 7.0 - 8.0
Temperatura
26.1°C
22.0 28.0

W planach na kolejny dzień „malarskiej przygody” miałem położenie drugiej warstwy farby, co z reguły idzie sprawnie i szybko. I tak faktycznie się stało, wałek do malowania dzierżyłem w rękach o wiele krócej niż wczoraj. Mogłem więc wcześniej wyskoczyć na rowerową przejażdżkę.

W planach miałem przejechanie jednej z moich ulubionych tras. Najpierw pojechałem do Kosocic, potem skierowałem się w stronę Swoszowic, a następnie dotarłem do Klinów. Przejechałem Babińskiego, Kozienicką, Podgórkami Tynieckimi i znalazłem się w Tyńcu. Potem pojechałem do Stopnia Wodnego Kościuszko, przejechałem kładką nad Wisłą, wyjechałem ulicą Orlą do Księcia Józefa i skręciłem w stronę Kryspinowa. Stamtąd pojechałem do Balic i ulicą Balicką wróciłem do centrum Krakowa. Przejechałem wokół Błoń, ulicą Kopernika i Aleją Powstania Warszawskiego. Most Kotlarski zaprowadził mnie na drugi brzeg Wisły, a potem standardowo, czyli przez Rybitwy, wróciłem do domu.



Przed zmierzchem

Poniedziałek, 9 lipca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
4 54 337
Data
9 lipca 2012
Pon. 18:33 20:41
Rower
Giant XTC
4 28 223
Kalorie
791kcal
Czas
2:00:14
72
940
0:18 0:14 0:00
Dystans
50.41km
69
967
6.45 7.03
Prędkość
25.16km/h
33
835
21.0 29.1 44.7
Kadencja
80rpm
110
Tętno
133bpm
161
Przewyższenia
206m
76
1082
       243
Nachylenie
+ 3.2% - 3.0%
+ 11.0 - 6.0
Temperatura
25.3°C
23.0 27.0

Upał nieco już zelżał, więc warunki do rowerowych przejażdżek są zdecydowanie lepsze. Dzisiaj nie groziło mi już „odcięcie”, o którym wspominałem w poprzednim wpisie, tym bardziej, że na rower wsiadłem dopiero wieczorem. Wcześniej bawiłem się w malarza pokojowego (spokojnie, nie mam wąsika) i kładłem pierwszą warstwę farby w kolejnym pokoju, za którego odświeżenie się zabrałem. Pomalowanie trzech ścian (czwarta będzie w innym kolorze) zajęło całkiem sporo czasu, więc tym większą miałem ochotę, aby oderwać się od malarsko-remontowych klimatów i wyruszyć na trasę. Kolejny raz jeździłem głównie po mieście i już na poważnie zaczynam tęsknić za dłuższymi wyprawami w zdecydowanie pozamiejskich klimatach.