Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Czas ucieka

Wtorek, 29 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
13 138 786
Data
29 grudnia 2015
Wt. 11:46 13:59
Rower
Ridley X-Bow
13 32 32
Kalorie
908kcal
Czas
2:05:27
102
885
0:24 0:21 0:00
Dystans
50.08km
116
987
8.63 9.49
Prędkość
23.96km/h
127
1029
21.1 26.5 45.9
Kadencja
89rpm
118
Tętno
130bpm
160
Przewyższenia
342m
94
715
       336
Nachylenie
+ 4.0% - 3.5%
+ 9.0 - 6.0
Temperatura
1.6°C
0.0 2.0

Trzy ostatnie kartki kalendarza pozostały do wypełnienia historii kolejnego roku. Niepojęta względność czasu sprawia, iż zdaje się, jakby dopiero wczoraj strzelały korki od szampana, a tymczasem już niebawem wzniesiemy nowe toasty, życząc sobie przeżycia lepszego czasu w lepszym świecie. Trudno w takiej chwili nie spojrzeć za siebie. Niby jesteś tu i teraz, ale Twój umysł i duch krążą gdzieś w oddali po ścieżkach minionych zdarzeń. Wspomnienia przywołane melodią sprzed lat, stają przed oczami, mieniąc się żywymi kolorami tak, jakby zostały powołane do życia wczoraj. Powracasz wciąż do chwil i miejsc minionych, chociaż dobrze wiesz, że to już nigdy nie powróci, a żyć będzie jedynie w powracających wspomnieniach. Nie zbudujesz wehikułu czasu, nie wrócisz, nie zaczniesz wszystkiego od nowa, a zapisać możesz jedynie świeżą kartę Twojej przyszłości.

Właśnie dzisiaj miałem taki nostalgiczny nastrój, gdy pod sklepieniem pochmurnego nieba jechałem, aby do kolekcji wielu tysięcy kilometrów dorzucić jeszcze te kilka, których brakowało mi do pokonania 2011 roku – najlepszego z rowerowego punku widzenia. Udało się! O niewiele, skromnie, subtelnie, delikatnie. Prawie rzutem na taśmę, bo pojutrze stary rok odejdzie w mrok historii. A przecież dwanaście miesięcy temu nie kreśliłem wielkich planów, mając jedynie nadzieję, że w każdym tygodniu uda mi się zaliczyć choćby jedną skromną przejażdżkę. Zaliczyłem ich w sumie 138, a każda z nich była ucieczką przed nieubłaganym upływem czasu i swoistym powrotem do lat, które nie były znaczone srebrem we włosach i bruzdami na twarzy. Ktoś powie: nihil novi, to zwykły kryzys wieku średniego. Być może, ale czyż nie jest to zdecydowanie zdrowsza jego odmiana?

Ten rok już zamykam, tradycyjnie dołączając jego fotograficzne podsumowanie. Na kolejny nie snuję planów, mając nadzieję, że znów będę się dobrze bawił, próbując uciekać przed codziennością i grając w chowanego z czasem. A czas – jak to czas – ucieka… cały czas.



2015 w kalejdoskopie
2015 w kalejdoskopie



Po świętach

Niedziela, 27 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
12 137 785
Data
27 grudnia 2015
Niedz. 11:17 14:29
Rower
Ridley X-Bow
12 31 31
Kalorie
1468kcal
Czas
3:02:34
61
382
0:44 0:34 0:00
Dystans
81.74km
64
383
16.60 17.68
Prędkość
26.87km/h
78
542
22.5 30.4 53.4
Kadencja
92rpm
119
Tętno
138bpm
156
Przewyższenia
550m
52
348
       278
Nachylenie
+ 3.3% - 3.1%
+ 9.0 - 8.0
Temperatura
13.0°C
12.0 14.0

Święta minęły tradycyjnie, czyli nadspodziewanie szybko. Rzecz jasna starałem się zachować umiar i rozsądek, ale jakże nie ulec smakom i zapachom suto zastawionego wigilijnego stołu? W pierwszy poświąteczny dzień należało zatem przekształcić nadmiar węglowodanów w czystą, zdrową energię, czyli wybrać się na jedną z ostatnich tegorocznych przejażdżek rowerowych. Należało ponadto wykorzystać łaskawość pogody i wykonać kolejny duży krok na drodze do pobicia najlepszego rowerowo roku, czyli 2011. A prognozy są nadzwyczaj zgodne w swoim pesymizmie – ten dzień miał być ostatnim tak ciepłym i pogodnym.

Wyruszyłem przed południem. Rozgrzewkę zaliczyłem w najbliższych okolicach, a potem skierowałem się w stronę centrum miasta. Ruch był niewielki, skromna liczba samochodów przy hipermarketach świadczyła o tym, że mieszkańcom nie zabrakło świątecznego jadła i napojów. Mogłem więc bezpiecznie poruszać się po pustych ulicach i w ten sposób dojechałem na ulicę Łokietka. Stamtąd pojechałem do Rząski, a potem do Balic i jeszcze dalej do Morawicy. Ta część przejażdżki cały czas prowadziła pod wiatr, ale później, gdy skręciłem do Liszek i nieco okrężną drogą dotarłem do Piekar, wiatr stał się moim sprzymierzeńcem. Patrząc na licznik, widziałem, że do pobicia rekordu brakuje mi coraz mniej kilometrów i mogę to zrobić choćby dzisiaj. Mimo to odpuściłem i postanowiłem te kilka kilometrów zostawić sobie na następny raz – ot tak dla zwiększenia dramaturgii.



Mój świat

Czwartek, 24 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
11 136 784
Data
24 grudnia 2015
Czw. 9:49 12:34
Rower
Ridley X-Bow
11 30 30
Kalorie
1269kcal
Czas
2:41:38
72
498
0:33 0:29 0:00
Dystans
72.72km
72
463
12.94 15.12
Prędkość
27.00km/h
75
515
23.2 30.5 49.7
Kadencja
91rpm
116
Tętno
136bpm
151
Przewyższenia
435m
70
511
       255
Nachylenie
+ 3.4% - 2.8%
+ 8.0 - 6.0
Temperatura
9.2°C
7.0 11.0

Gdy piszę te słowa, jest już cicho. Wybrzmiały ostatnie dźwięki kolęd, dzieci położyły się do swych łóżek, tu i ówdzie pogasły nawet kolorowe lampki i w czarnych taflach okien odbija się księżyc w pełni. Świat jakby zamarł, zatrzymał się, ucichł, a tę ciszę dyskretnie przerywa subtelny odgłos zmywarek, pokornie wykonujących swą zaprogramowaną pracę po wigilijnej wieczerzy. Trwam w tej ciszy, napawam się spokojem, cieszę bezruchem świata i wspominam wszystkie minione wigilie, do których doszła i ta – dzisiejsza. Lecz zanim zasiadłem do stołu, tym razem już o poranku wybrałem się na kolejną rowerową wycieczkę. W niemalże wiosennym klimacie, w promieniach grudniowego słońca, przy bezwietrznej pogodzie, jechałem przez wyjątkowo spokojnie miasto. Mijałem nieliczne samochody, pełzające leniwie po pajęczynie ulic. Czas płynął jakby odmiennym rytmem, odliczając ostatnie godziny do magicznego wieczoru. Dobrze się czuję w takim świecie. To mój świat…



„Aniołek” dobrze wie, o czym marzą duzi chłopcy… ;)
„Aniołek” dobrze wie, o czym marzą duzi chłopcy… ;)



Zimy dzień pierwszy

Wtorek, 22 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
10 135 783
Data
22 grudnia 2015
Wt. 16:44 19:20
Rower
Ridley X-Bow
10 29 29
Kalorie
1219kcal
Czas
2:33:32
77
566
0:21 0:18 2:36
Dystans
68.05km
77
538
8.52 9.10
Prędkość
26.60km/h
84
595
23.4 29.7 50.3
Kadencja
90rpm
117
Tętno
137bpm
152
Przewyższenia
310m
104
800
       256
Nachylenie
+ 3.6% - 3.3%
+ 7.0 - 6.0
Temperatura
8.8°C
7.0 10.0

Zła wiadomość jest taka, że mamy właśnie pierwszy dzień zimy. Dobra wiadomość jest taka, że od dzisiaj każdy dzień będzie już coraz dłuższy. Dobrych wiadomości jest zresztą więcej. Ot chociażby taka, że zima jest tylko teoretyczna, bo w powietrzu czuć raczej wiosnę. Wiem, wiem, miłośnicy nart raczej nie są szczęśliwi, ale ja nie narzekam, a wręcz jestem w siódmym niebie. Nie ma śniegu, jest ciepło, a więc można do woli jeździć na rowerze.

Jakkolwiek nie planowałem na dzisiaj dłuższej przejażdżki, udało mi się przejechać całkiem sympatyczny dystans. To dobrze, bo przecież trwa wyścig z czasem. Statystyki niby nie są ważne, ale skoro jestem już tak blisko pobicia osobistego rekordu, to grzechem byłoby nie spróbować. Uparcie więc wgryzałem się w ciemność wieczoru rozświetloną bladą poświatą księżyca, walczyłem z silnym wiatrem, systematycznie pokonując kilometr za kilometrem na drodze do wyimaginowanego celu. I chyba mogę już być ostrożnym optymistą, bo przejechanie brakujących 162 kilometrów przez tydzień, który pozostał do końca roku, wydaje się być całkiem realne.



Niedziela we mgle

Niedziela, 20 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
9 134 782
Data
20 grudnia 2015
Niedz. 10:48 13:50
Rower
Ridley X-Bow
9 28 28
Kalorie
1424kcal
Czas
2:59:46
63
391
0:28 0:25 0:00
Dystans
80.52km
65
395
10.80 12.49
Prędkość
26.87km/h
78
542
22.6 29.8 41.6
Kadencja
93rpm
111
Tętno
136bpm
156
Przewyższenia
412m
78
553
       258
Nachylenie
+ 3.8% - 3.3%
+ 9.0 - 5.0
Temperatura
4.4°C
3.0 8.0

Dzień po marszu w obronie demokracji i Trybunału Konstytucyjnego, świat pogrążył się w bieli. Ale nie w takiej, jak przystoi grudniowi, lecz w gęstej mgle, która zakryła wszystko dookoła, nie dopuszczając do ziemi ani jednego promienia słońca. Pozostało tylko wierzyć, że gdzieś tam w górze jest czyste, błękitne niebo i gdy tylko ziemski padół uwolni się z „mlecznej” niewoli, zapanuje piękny, jasny, ciepły dzień.

Zamierzałem dzisiaj przejechać nieco większy dystans, niż zwykle czynię to zimą. Nie planowałem co prawda, że w tym roku pobiję mój osobisty rekord przebiegu, zamierzając jedynie pokonać 10000 kilometrów, ale na półtora tygodnia przed końcem roku widzę, że nie jestem bez szans i do wspomnianego rekordu pozostało naprawdę niewiele. Czy się uda? Wciąż w to wątpię, bo przecież święta za pasem, a karp sam się nie kupi, nie oprawi, nie pokroi i nie usmaży. Warto jednak spróbować, aby potem nie żałować.

Pojechałem więc w moje ulubione miejsce, czyli do Puszczy Niepołomickiej. Pierwsze kilkanaście kilometrów jechałem w dość gęstej mgle, co było nieco męczące dla oczu, które usiłowały wyodrębnić drogę z wszechobecnej bieli. A potem wjechałem nagle do innego, przejrzystego świata, w którym panowała niemal wiosenna pogoda. Tak dotarłem do Damienic, wjechałem do puszczy, przejechałem przez nią i cieszyłem się dobrą pogoda aż do jej zachodnich granic. Tam znów pogrążyłem się we mgle, która towarzyszyła mi do samego Krakowa.



Krótka ucieczka od cyfrowego świata

Piątek, 18 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
8 133 781
Data
18 grudnia 2015
Pt. 11:51 14:04
Rower
Ridley X-Bow
8 27 27
Kalorie
1107kcal
Czas
2:09:59
96
826
0:16 0:15 0:00
Dystans
56.97km
93
763
6.63 7.59
Prędkość
26.30km/h
89
643
23.4 29.0 40.1
Kadencja
93rpm
116
Tętno
142bpm
161
Przewyższenia
241m
114
983
       240
Nachylenie
+ 3.6% - 3.2%
+ 7.0 - 6.0
Temperatura
10.6°C
10.0 12.0

Siedziałem sobie w domu, kolejny raz pracując zdalnie. Linijki kodu rodziły się na ekranie, powoływane do życia delikatnymi uderzeniami palców w klawiaturę. Czasem coś skasowałem lub zmieniłem, cierpliwie budując wirtualny świat komputerowej aplikacji. Jestem w nim bogiem, który decyduje o życiu i śmierci nierealnych istnień, zamkniętych w cyfrowym świecie. Od czasu do czasu rzucałem tęskne spojrzenie za okno, spoza którego docierały do mnie promienie grudniowego słońca. Tutaj zimna maszyna, tam prawdziwy świat. Tutaj zera i jedynki, tam analogowe obrazy błękitu. Nie wytrzymałem. Praca nie ucieknie, a słońce wkrótce zajdzie. Zamknąłem ekran notebooka, ściągnąłem rower ze ściany i wybrałem się na krótką podróż w prawdziwym świecie. Tylko do Tyńca i z powrotem. Tylko pod wiatr i z wiatrem. Tylko tyle dla ciała i aż tyle dla ducha. A potem wróciłem. Rower znów powędrował na ścianę, a ja włączyłem notebooka, by kolejne linijki kodu mogły wpłynąć na ocean ukryty w miniaturowych kostkach pamięci.



Biologiczny „firmware”

Środa, 16 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
7 132 780
Data
16 grudnia 2015
Śr. 15:20 17:48
Rower
Ridley X-Bow
7 26 26
Kalorie
1150kcal
Czas
2:22:56
83
661
0:35 0:26 2:10
Dystans
61.04km
86
668
13.29 12.64
Prędkość
25.63km/h
106
753
22.7 28.8 49.1
Kadencja
90rpm
114
Tętno
138bpm
158
Przewyższenia
449m
68
481
       333
Nachylenie
+ 3.4% - 3.6%
+ 9.0 - 9.0
Temperatura
4.0°C
4.0 5.0

Dzień po firmowej wigilii pracowałem zdalnie. Bynajmniej nie dlatego, że byłem w stanie uniemożliwiającym mi bezpieczne dotarcie do pracy, ale głównie z tego powodu, że od pewnego czasu zauważam, iż mój organizm, a więc także zegar biologiczny, synchronizuje się z rytmem przyrody. Ci bardziej złośliwi powiedzą zapewne, że to po prostu symptomy nadchodzącego schyłku żywota, ale faktem jest, że człowiek, od wieków szukający sposobów na okiełznanie świata, z biologicznego punktu widzenia działa raczej wbrew naturze niźli w zgodzie z nią. Kiedyś, gdy ruch elektronów w czymś, co dzisiaj nazywamy przewodnikiem, był jeszcze tajemnicą, a źródłem światła w najlepszym razie były świece, przeciętny obywatel kładł się był w łożnicy tuż po zachodzie słońca, a wstawał wraz z jego pierwszymi promieniami. Latem więc spało się krótko, zimą długo, ale komuś to przeszkadzało, więc nieuchronny postęp sprawił, że czy wiosną, latem, jesienią czy zimą, chodzimy spać o tej samej porze. Jednakowoż gdzieś w głębokich warstwach neuronów nadal jest zainstalowane to pierwotne oprogramowanie i w moim przypadku, co zapewne ma jakiś związek z wiekiem, ów „firmware” daje o sobie znać. Po krótkim letnim śnie zrywam się bladym świtem wypoczęty, uśmiechnięty, gotowy do wyzwań i bez prawienia przed lustrem afirmacji wiem, że wszystko mi się uda. Zimą staję się ospały, leniwy, ziewający, zdecydowanie bardziej pesymistycznie nastawiony do wszystkiego, powtarzający wraz z Kłapouchym: „to i tak się nie uda”. Na szczęście wiem, że to tylko stan przejściowy, który można podsumować klasycznym hasłem: „byle do wiosny”.

Wstęp miał być krótki, a wygląda na to, że będzie dłuższy od zasadniczej treści. Wprowadzenie miało jedynie podkreślić fakt zdalnej pracy, bo było to istotne z punktu widzenia planowanej przejażdżki. Jak bowiem wiadomo czytelnikom mojego bloga, zdalna praca oznacza, że nie tracę czasu na popołudniowy powrót do domu, tylko od razu wskakuję na rower i jadę. Dzisiaj właśnie tak uczyniłem i pojechałem, ciesząc się przynajmniej dwoma kwadransami jazdy nie w ciemności. To jednak był jedyny powód do radości, bo Kraków kolejny raz pogrążył się w morowym powietrzu smogiem zwanym. Nie było może aż tak źle, jak niedawno, ale czuło się ten wszechobecny smrodek i syfek. Przestrzeń stała się przeźroczysta dopiero wówczas, gdy wdrapałem się na okoliczne wzgórza i uciekłem poza granice miasta. Tam mogłem odetchnąć czymś, co już miało pewne znamiona świeżego powietrza. Było dość ciepło jak na tę porę roku, więc pozwoliłem sobie na nieco dłuższą przejażdżkę, co zdecydowanie poprawiło mój nastrój, który – jak napisałem w przydługawym wstępie – zimą zawsze jest gorszy.



Jadę dalej

Poniedziałek, 14 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
6 131 779
Data
14 grudnia 2015
Pon. 16:35 18:42
Rower
Ridley X-Bow
6 25 25
Kalorie
1001kcal
Czas
2:03:42
104
901
0:35 0:27 2:07
Dystans
52.23km
108
896
11.95 13.70
Prędkość
25.34km/h
109
793
20.0 30.1 51.8
Kadencja
90rpm
113
Tętno
138bpm
176
Przewyższenia
493m
62
419
       335
Nachylenie
+ 4.1% - 3.5%
+ 9.0 - 13.0
Temperatura
- 1.4°C
- 3.0 0.0

No i dojechałem do 50000 kilometrów. Prawdę mówiąc, zauważyłem to dopiero po powrocie z dzisiejszej przejażdżki. Nie ukrywam, że taka okrągła liczba bardzo mi się podoba, ale – tutaj użyję frazy ostatnio mocno nadużywanej przez ludzi „lepszego sortu” – trzeba użyć właściwej miary. Zajęło mi to bowiem aż sześć lat, podczas gdy Robert W., używający nicka „robert1973”, podobny dystans pokonuje w… jeden rok. Szampana więc nie będzie, ale jednego, skromnego piwa sobie nie odmówię.

Ponieważ znudziła mnie monotonia ostatnio zaliczanych tras, tudzież ich łatwość, postanowiłem wybrać się w nieco inne okolice. Na początek zafundowałem sobie mocną rozgrzewkę na ulicy Niebieskiej. Było to ważne, bo temperatura oscylowała w okolicach zera stopni. Potem dotarłem do ulicy Sawiczewskich, skąd zjechałem do Myślenickiej. Szybki zjazd nieco mnie wychłodził, ale wkrótce mogłem znów „dorzucić do pieca”, na pagórkowatej drodze w stronę Libertowa. A później to już naprawdę było mi gorąco, bo Góra Libertowska, jak sama nazwa wskazuje, jest na górze, więc znów trzeba było trochę popracować. Za Libertowem spokojnie zjechałem do Skawiny. Spokojnie, bo na krętym odcinku drogi nie ma latarni, a światło mojej lampy wgryzało się w czarną przestrzeń wolniej niż mój rower. Dalsza część przejażdżki była już dość łatwa. Pojechałem do Tyńca, a potem wzdłuż Wisły do Krakowa. Na tym odcinku było najchłodniej i temperatura ujawniła wszystkie niedoskonałości mojego ubioru, a konkretnie rękawiczek. Niby zimowe, a dłonie stawały się coraz bardziej sztywne. Ruszałem więc palcami, aby pobudzić krążenie, co na szczęście zakończyło się pełnym sukcesem oraz konkluzją, że trzeba będzie kupić coś cieplejszego.

50000 kilometrów za mną. Jadę dalej…



Ciesząc się wolnością

Sobota, 12 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
5 130 778
Data
12 grudnia 2015
Sob. 11:19 13:44
Rower
Ridley X-Bow
5 24 24
Kalorie
1189kcal
Czas
2:18:33
86
708
0:21 0:20 0:00
Dystans
62.25km
84
641
9.10 9.85
Prędkość
26.96km/h
76
527
25.7 28.5 48.0
Kadencja
93rpm
125
Tętno
144bpm
162
Przewyższenia
302m
105
823
       241
Nachylenie
+ 3.3% - 3.0%
+ 7.0 - 5.0
Temperatura
7.5°C
6.0 9.0

Za wielką nobilitację, wyróżnienie, zaszczyt i honor uznałem fakt wczorajszego zaliczenia mnie w poczet „najgorszego sortu Polaków” i aby fakt ten uczcić, wybrałem się dzisiaj na przejażdżkę rowerową. Nie powstrzymał mnie nawet pesymistyczny obraz za oknem, zbudowany z szarych kolorów, rozrzuconych bezładnie zimnym pędzlem wiatru. Gdy jednak wyszedłem przed dom, ów smutny widok zmienił się radykalnie, co potraktowałem jako dobry znak. Deszcz przestał padać, zza chmur wyjrzało słońce i chociaż było wietrznie i zimno, to w sercu zagościła nadzieja, że przecież wszystko przemija i w końcu nadejdzie wiosna – w przyrodzie także. Sprężyłem więc w sobie wszystkie „geny zdrady” i ruszyłem przed siebie, by cieszyć się wolnością na ulicach mojego Krakowa.



Wieczór mgłą zakończony

Wtorek, 8 grudnia 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
4 129 777
Data
8 grudnia 2015
Wt. 16:34 18:44
Rower
Ridley X-Bow
4 23 23
Kalorie
945kcal
Czas
2:00:19
112
938
0:21 0:17 2:10
Dystans
51.09km
113
938
8.46 8.04
Prędkość
25.48km/h
107
773
23.5 27.3 43.8
Kadencja
91rpm
119
Tętno
136bpm
164
Przewyższenia
287m
109
863
       263
Nachylenie
+ 3.4% - 3.5%
+ 7.0 - 9.0
Temperatura
6.5°C
5.0 8.0

Już nie spieszę się z powrotem z pracy, bo choćbym wyczyniał najdziksze swawole, to i tak nie zdążę przed zachodem słońca. Wracam więc spokojnie, równie spokojnie spożywam posiłek noszący znamiona obiadu, a potem bez pośpiechu przebieram się, ściągam rower ze ściany, wychodzę z domu i ruszam nie w siną, lecz w czarną dal. Taki scenariusz zrealizowałem i dzisiaj, chociaż przez moment się wahałem, ponieważ opracowuję w domu pewne informatyczne rozwiązanie, które oczywiście ma ścisły związek z rowerami i jest na tyle ciekawe, że konkuruje z uprawianiem mojej pasji w realu. Jednak ostatecznie, chęć zanurzenia się w wieczornym mroku okazała się silniejsza od miłości poruszania się pośród bitów i bajtów cyfrowego świata.

Opis wycieczki będzie bardzo krótki, bo mrok nie ułatwiał obserwacji odległych krajobrazów. Znów jeździłem po mieście, starając się nieco zmodyfikować trasy i kierunki, aby nie przemierzać notorycznie tych samych szlaków. Czas szybko upływał, a z każdą jego chwilą przestrzeń stawała się coraz bardziej nieprzejrzysta. Nad Kraków i okolice spłynęła mgła, dodając pierwiastek niesamowitości do obrazu świata. Lubię taki klimat.