Counter

Cube Agree C:62 Pro

Fitness wieczorny, czyli wciskanie suportu

Sobota, 11 marca 2017 • Komentarze: 0

Moje „suportowe” doświadczenia nie są szczególnie bogate. W pierwszym, budżetowym rowerze Giant Boulder, miałem jakiś prosty wkład suportu „na kwadrat”. Dość szybko zajechałem go i musiałem wymienić. W kolejnym rowerze miałem już suport Hollowtech II, którego łożyska były bezpośrednio wkręcane w aluminiową ramę. Następny rower posiadał karbonową ramę (Focus Raven), która była przystosowana do suportu BB 30. Aby użyć łożysk HT II, musiałem zastosować albo odpowiedni adapter, albo odpowiedni suport. Ponieważ montaż adaptera polegał na wklejeniu go w ramę bez możliwości późniejszego demontażu, zdecydowałem się na suport firmy Rotor w wersji dla korb Shimano. Nadal więc niczego nie musiałem wciskać – wystarczyło tylko to i owo skręcić ze sobą. Zmiana w tej kwestii przyszła wraz z moją pierwszą szosówką (Ridley Fenix). Rama była zgodna ze standardem PF 30, więc kolejny raz musiałem użyć odpowiedniego adaptera. Jednak tym razem wciskałem go w ramę.

„Profesjonalne” narzędzie do wciskania wkładu suportu. Koszt? Jedyne 14 złotych.„Profesjonalne” narzędzie do wciskania wkładu suportu. Koszt? Jedyne 14 złotych.Wszystkie powyższe rozwiązania miały jedną wspólną cechę. Łożyska były wkręcane w ramę lub w odpowiedni adapter, ale de-facto były to łożyska zewnętrzne. Mufa suportowa była więc węższa o szerokość łożysk. Rama Cube Agree ma inną konstrukcję. Aby uzyskać maksymalną sztywność, projektanci zaprojektowali szeroką i „muskularną” mufę suportową, która spokojnie powinna wytrzymać „depnięcie” Andre Greipela (zwanego Gorillą) na finiszu. Mufa ma więc 86,5 mm szerokości, co wyklucza możliwość użycia łożysk zewnętrznych. Zamiast wkręcać, należy je wcisnąć do ramy wraz całym wkładem suportu. Wygląda to na prostą czynność, ale nietrudno zauważyć, że łożyska wkręcane mają jedną przewagę. Wystarczy użyć odpowiedniego klucza i gotowe. Suport wciskany wymaga niestety odpowiedniego narzędzia. Piszę „niestety”, bo chociaż mogłoby się wydawać, że takie narzędzie powinno kosztować przysłowiowe grosze, to z nieznanych mi powodów, trzeba na nie wyłożyć przynajmniej dwie stówy. Przynajmniej, bo Park Tool ma w ofercie przyrząd, który kosztuje ponad tysiąc złotych! Fakt, że za tę cenę otrzymujemy coś, co pozwoli wciskać sto innych rzeczy, ale bez przesady. Mógłbym to jeszcze jakoś zrozumieć, gdyby montaż suportu wymagał użycia kosmicznych technologii, a przecież potrzebna jest wystarczająco długa i gruba śruba. Postanowiłem więc sam zrobić sobie odpowiednie narzędzie, wykorzystując wspomnianą śrubę, trzy nakrętki, dwie podkładki płaskie i dwie, które są częścią wybijaka do łożysk – notabene także firmy Park Tool. Wszystko, nie licząc podkładek Park Tool, kosztowało mnie… 14 złotych. Oszczędność jest więc ogromna.

Operacja w toku…Operacja w toku…Mając ramę, suport i odpowiednie narzędzie, przystąpiłem więc do działania. I tutaj pojawił się dylemat. Patrząc na obudowę łożysk wykonaną z tworzyw sztucznych, zadałem sobie pytanie: smarować, czy wciskać na sucho? Umył podpowiadał: smarować. Rozsądek podpowiadał: dowiedz się. I znowu musiałem poszukać sensownych opinii w sieci. Rezultat był dość jednoznaczny. Jeśli rama jest aluminiowa, to smarujemy. Jeśli rama jest karbonowa, to nie smarujemy. Dlaczego? Producenci i profesjonalni mechanicy twierdzą, że niektóre smary mogą wchodzić w reakcję z żywicą użytą do spojenia włókien węglowych i spowodować ich rozwarstwienie. Twierdzą także, że smar nie jest potrzebny, bo materiał, z których zrobiona jest obudowa łożysk, wyklucza możliwość występowania trzasków. Przyznam szczerze, że nie do końca jestem przekonany, czy to prawda, ale na coś musiałem się zdecydować. Problem polega na tym, że raz zamontowanych łożysk nie można użyć ponownie, bo podczas wybijania mogą zostać uszkodzone. W końcu postanowiłem, że… zrobię po swojemu i nie będę wciskał na sucho, ale jednocześnie nie użyję żadnego typowego smaru. Zdecydowałem się na posmarowanie mufy suportowej cienką warstwą smaru silikonowego. Silikon jest obojętny, więc nie ma ryzyka rozwarstwienia włókien węglowych. Ustawiłem łożyska we właściwej pozycji, ręką wstępnie dokręciłem śrubę, a następnie użyłem klucza i zacząłem delikatnie kręcić. To moment, w którym trzeba wykazać się dużą odpornością psychiczną, bo odgłosy, które docierają z mufy suportowej sugerują, że destrukcja ramy jest w toku. Na szczęście jest to normalne i nie należy się tym przejmować, o ile oczywiście łożyska wchodzą nam równiutko do mufy. U mnie wszystko poszło bez problemów i wkrótce mogłem cieszyć się zamontowanym suportem.

Na tym zakończyłem przygotowanie ramy. Najwyższy czas, bo do wiosny coraz bliżej.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)