Nareszcie koniec odbudowy
Nareszcie zakończyłem przebudowę.
Założyłem linkę blokady skoku amortyzatora oraz pancerze linek przerzutek. Wymieniłem śruby kominowe mocujące największą i średnią tarczę mechanizmu korbowego, a następnie cały mechanizm zamontowałem w rowerze. Przykręciłem pedały. Zamontowałem także przednią i tylną przerzutkę oraz założyłem łańcuch. Przykręciłem także koszyki na bidon.
Wyregulowałem przerzutki, co zajęło mi trochę czasu, bo margines błędu przy napędzie 3x10 jest naprawdę niewielki. Starałem się więc zrobić to bardzo dokładnie. Ostatecznym sprawdzianem będzie jednak jazda testowa. Zamontowałem także podstawki dla licznika i GPS’a, a na koniec przykręciłem oświetlenie. Giant XTC jest gotowy!
Robota wre
Tym razem założyłem chwyty oraz przykręciłem korki do kierownicy. Następnie zabrałem się za układ hamulcowy. Przed założeniem klocków do zacisków, spryskałem je preparatem SwissStop Disc Brake Silencer, który zapobiega piszczeniu. Ułożyłem przewody hamulcowe i przykręciłem zaciski do ramy i widelca. Chwilę trwała regulacja ich położenia, aby nie ocierały o tarcze. Na więcej zabrakło już czasu, ale kolejny krok został wykonany. Następnym razem zabiorę się za napęd.
Prace ruszyły
Dzisiaj postawiłem stojak serwisowy i zacząłem „poważniejszy” montaż. Połączyłem widelec z ramą, zamontowałem mostek i kierownicę, wyregulowałem stery. Do kierownicy przykręciłem manetki przerzutek i blokady amortyzatora, dźwignie hamulcowe oraz… dzwonek. Potem zamontowałem sztycę oraz siodło. Wyregulowałem jego położenia w pionie i w poziomie. Zamontowałem też czujniki prędkości i kadencji. Na koniec założyłem koła i z poczuciem dobrze wykonanej roboty, poszedłem spać ;).
Wiosna rozkwita, a rower w proszku
Wiosna już dawno przyszła, lada dzień zrobi się zielono, ciepło i pogodnie, a ja dopiero dzisiaj rozpocząłem składanie roweru. W ubiegłym roku już od dawna wisiał na ścianie, przygotowany do właściwej części nowego sezonu. Jednak ten rok jest szczególny. Nadszedł czas wielkich zmian, które są znacznie ważniejsze od jakiejkolwiek pasji i które spowodowały, że całkowicie przewartościowałem swoje priorytety.
Montaż rozpocząłem tradycyjnie od przygotowania kół, czyli założenia opon, wlania uszczelniacza, zamontowania tarcz hamulcowych, kasety oraz zacisków.
Pierwszy etap przeglądu już za mną
Zakończyłem pierwszy etap zimowego przeglądu. Wszystkie części zostały już wyczyszczone i przygotowane do nowego sezonu. Obyło się bez większych problemów. Zmieniłem delikatnie wykończenie ramy oraz zrezygnowałem z neoprenowej osłony pod łańcuch, zastępując ją solidną naklejką zabezpieczającą. Czeka mnie jeszcze naprawa gwintu w jednym z otworów mocowania bidonu, ale zostawiłem ją na później. Bieżnie i łożyska sterów nie wymagały żadnej interwencji. Mostek, kierownica i sztyca wymagały jedynie umycia i wypolerowania. Dużo uwago poświęciłem kołom. Piasty i łożyska zostały nasmarowane, ponownie złożone i wyregulowane. Zlikwidowałem minimalne bicie boczne w tylnym kole. Zrobiłem także pełny przegląd amortyzatora. Wymieniłem olej w tłumiku Motion Control, uszczelki kurzowe oraz olejowe. Teraz mogę już przejść do najprzyjemniejszej fazy przeglądu, a więc do ponownego składania roweru.
Czas na przegląd
Rozpocząłem zimowy przegląd. Rower został rozmontowany, a jego poszczególne elementy trafiły do kartonowego pudła. Te, które się nie zmieściły, a więc rama, amortyzator i koła, stoją oparte o szafkę. Każda część zostanie dokładnie przeglądnięta, przeczyszczona, nasmarowana, ewentualnie naprawiona lub wymieniona. W szczególności dotyczy to wszelkich ruchomych elementów, których nie brakuje w rowerze. Zamierzam także we własnym zakresie zrobić dokładny przegląd amortyzatora. Jakoś nie ufam tzw. autoryzowanym serwisom. Po długich przymiarkach udało mi się dopiąć budżet, więc w planach mam wymianę napędu na dziesięciorzędowy. Poprzedni napęd trafi więc zapewne do drugiego roweru. Pozostałe modyfikacje będą raczej kosmetyczne, ale nigdy nie wiadomo, co mi „strzeli” do głowy ;). Nie zamierzam się spieszyć. Mam na to całą zimę.
Koniec roku
Wyjątkowo długo jeździłem w tym roku na Giant XTC. Wszystko dzięki spóźnionej zimie. Teraz jednak nadszedł czas na tradycyjny „sen” zimowy, który będzie połączony z gruntownym przeglądem technicznym roweru. Jak zwykle rozkręcę go do „ostatniej śrubki”, wyczyszczę, nasmaruję, wymienię to i owo, a na koniec złożę z powrotem i… powieszę na ścianie, gdzie doczeka wiosny.
Planuję oczywiście modyfikacje, ale ich skala jest wprost proporcjonalna do środków, które mogę na ów cel przeznaczyć. A że czasy niepewne, to i „rowerowego” budżetu na przyszły rok jeszcze nie uchwaliłem ;).
Stukofobia
Jak nietrudno zauważyć chociażby po lekturze poniższych wpisów, jestem wyjątkowo uczulony na wszelkiego rodzaju nietypowe odgłosy, które od czasu do czasu prześladują mnie podczas jazdy rowerem. Znajomi sugerują, że chyba nadszedł czas, aby skorzystać z pomocy psychoanalityka, ale oni po prostu nie rozumieją, jak to jest, gdy cisza i spokój są zakłócane jakimiś zgrzytami czy stukami.
Niedawno dotarło do moich uszu delikatne stukanie z okolic suportu. Owe dźwięki pojawiały się wyłącznie podczas silnego pedałowania, np. wtedy, gdy podjeżdżałem pod górę na twardym przełożeniu. Częstotliwość zakłóceń odpowiadała kadencji, więc logicznym wydawało się, że przyczyna leży w okolicy korby. Pierwszym podejrzanym był suport. Rower powędrował na stojak montażowy. Łożyska wydawały się w porządku, obracały się gładko, więc ograniczyłem się do przeczyszczenia gwintów, nałożenia solidnej warstwy smary i ponownego montażu. Zadowolony z siebie, wybrałem się na przejażdżkę, by stwierdzić, że… wykonałem kawał porządnej i nikomu niepotrzebnej roboty. Nadal stukało.
Zacząłem zatem dokładniej obserwować pracę napędu. Próbowałem nawet pedałować raz lewą, raz prawą nogą. No i wtedy mnie olśniło. Odgłosy pojawiały się wyłącznie wtedy, gdy używałem prawej korby. Czyżby przyczyną był pedał? Krótka wizyta na rowerowych forach potwierdziła, że to może być przyczyną, chociaż nie chciało mi się w to wierzyć. Zamontowałem więc na chwilę pedały z drugiego roweru i wyskoczyłem w miasto. Cisza. Żadnych stuków. A więc znalazłem przyczynę!
Wymontowałem pedały i rozkręciłem je. Smar faktycznie był już trochę zabrudzony, a łożyska miały niewielkie luzy. Rozmontowując je drgnęła mi ręka i kilka kuleczek wypadło na podłogę. Szukałem ich długo, ale dwóch nie udało się znaleźć. Zamiast 48 sztuk miałem ich tylko 46. Ambitny plan naprawy pedałów w jeden wieczór spalił na panewce. Musiałem najpierw zdobyć kulki do łożysk 3/32’’. Nazajutrz znalazłem je tylko w jednej firmie w Krakowie i wykupiłem cały zapas, czyli… 20 sztuk. Mając wszystko co potrzebne, dokończyłem pracę. Wyregulowałem łożyska, porządnie wszystko nasmarowałem i złożyłem. Oczywiście zaraz wybrałem się na jazdę próbną, aby z radością skonstatować, że stuki odeszły w niepamięć.
Niepamięć trwała raptem trzy dni. Wtedy do mych uszu dotarły kolejne denerwujące dźwięki. Brzmiały niczym metalowe wystrzały i nie były zsynchronizowane z niczym. Jednak tym razem miałem już podejrzanego. Mocowanie sztycy. Wspornik siodła został więc wymontowany, wyczyszczony, posmarowany pastą montażową. Rura podsiodłowa także została wyczyszczona i posmarowana. Złożyłem całość i wyruszyłem na trasę. Nareszcie mogłem cieszyć się komfortem cichej jazdy.
SwissStop Disc Brake Silencer
Bardzo nie lubię piszczących hamulców. Zresztą, kto lubi? Od pewnego czasu moje hamulce stały się bardzo głośne a na dodatek podczas silnego hamowania, cała rama wpadała w wibrację. Nie chciałem wymieniać klocków hamulcowych, bo nie jest to rozwiązanie tanie i nie gwarantuje sukcesu. W bikeBoard znalazłem informację o środku przeciwdziałającym piskom i wibracjom hamulców tarczowych. Zaryzykowałem i kupiłem SwissStop Disc Brake Silencer. Kilka dni temu zaaplikowałem go na klocki hamulcowe a dzisiaj przetestowałem podczas jazdy. Wynik testu jest więcej niż zadowalający. Piski i wibracje zniknęły. Poprawiła się modulacja. Mam wrażenie, że minimalnie wydłużyła się droga hamowania, ale to bardzo subiektywne odczucie. Ogólnie jestem bardzo zadowolony, a teraz przejdzie czas na sprawdzenie, co ile kilometrów będzie konieczne powtarzanie aplikacji środka.
Wymiana łańcucha - za późno...
Przedwczoraj zmierzyłem wydłużenie łańcucha i okazało się, że wynosi prawie 0,75%. Nadszedł więc czas na jego wymianę. Dokonałem więc stosownej transakcji na Allegro i dzisiaj odebrałem przesyłkę. Sama wymiana poszła oczywiście gładko, nie licząc jednego zmarnowanego pinu łączącego ogniwa.
Zaraz po wymianie wybrałem się na przejażdżkę. Niestety stało się to, czego się obawiałem. Łańcuch przeskakuje przy mocniejszym naciskaniu na pedały, na czwartej koronce (16z) kasety. Tego przełożenia używam bardzo często, więc nie dziwi fakt, że właśnie ta koronka zużyła się jako pierwsza. Dziwię się jednak, iż stosunkowo niewielkie wydłużenie łańcucha doprowadziło do takiej degradacji. Cóż było robić? Zamówiłem nową koronkę a póki co będę unikał jednego z przełożeń. Koronka jest kilkukrotnie tańsza od łańcucha. Pomimo tego, następnym razem wymienię łańcuch nieco wcześniej. Mogę jeszcze „zainwestować” w kasetę Shimano XTR CS-M970 z tytanowymi koronkami, ale nie wiem, czy jest to wystarczające uzasadnienie jej kosmicznej ceny?
Komentarze
Ech... Jaki to człowiek był głupi sześć lat temu! ;) Inwestycja w tytanowe koronki? Po pierwsze, tytan jest bardziej miękki od stali. Po drugie, tytanowych jest kilka ostatnich zębatek i na pewno czwarta do nich nie należy.
Dodaj komentarz...