Gra wstępna
Długo myślałem, jak zatytułować ten wpis, bo dotyczy czynności niekoniecznie łatwych, ale na pewno przyjemnych.
Narodowe barwy na widelcu. Mógłbym użyć słowa „dopieszczanie”, ale czy można dopieszczać coś, co nie jest skończone? Ba! Nie jest nawet zaawansowane.
Niektórzy być może pukną się wymownie w czoło, gdy dowiedzą się, że kolejne etapy budowy mojego nowego roweru nie są przypadkowym i spontanicznym działaniem według zasady: „co by tu dzisiaj zrobić?”, ale są odwzorowaniem dokładnego planu, który od dawna przygotowywałem. Ów plan istnieje w wersji elektronicznej w postaci dokumentu Microsoft Project. Oczywiście od czasu do czasu wprowadzam doń kosmetyczne poprawki, ale fundamentalna kolejność zdarzeń nie zmienia się. Szaleństwo? Oczywiście, że… tak ;).
Wspomniany plan zakładał, że właśnie nadeszła pora na kosmetykę ramy, która sprowadza się do naklejenia zabezpieczeń oraz delikatnej personalizacji. Czynności te o wiele łatwiej wykonać, gdy rama nie jest jeszcze „uzbrojona”. Zacząłem od zabezpieczenia tylnego trójkąta. Długo trwało, zanim wyciąłem i dopasowałem odpowiedni kształt. Rama nie składa się z prostych rurek, więc kilka pierwszych „prototypów” powędrowało do kosza. W końcu mogłem wyciąć odpowiednią naklejkę. Po raz pierwszy korzystałem z zabezpieczenia o nazwie Shelter Pack firmy Effetto Mariposa. Opakowanie zawiera dwie przeźroczyste naklejki o wymiarach 500 x 54 mm. To solidne zabezpieczenie, które chroni – jak zapewnia producent – nie tylko przed zarysowaniem ramy, ale także przed jej zniszczeniem. Z tego samego materiału wyciąłem też naklejkę, która powinna ochronić ramę przed uszkodzeniem w przypadku zakleszczenia łańcucha. Pomimo swojej grubości folia dobrze układa się na nierównej, wygiętej powierzchni. Tylko maniacy lekkości mogą mieć pewne zastrzeżenia. Zabezpieczenie tylnego trójkąta waży w sumie ok. 16 gramów.
Na razie nie zdecydowałem się na przyklejenie zabezpieczeń przed porysowaniem ramy przez pancerze linek. Zrobię to
Ksywka na ramie. podczas montażu przerzutek i hamulców, lub w ogóle zdecyduję się na inne rozwiązanie, np. użycie nakładek na pancerze. To właśnie jedna z tych czynności, której mój plan dokładnie nie precyzuje.
Nadszedł czas, aby moja ksywka oraz adres bloga powędrowały na ramę. Ridley nie pozostawił zbyt dużo wolnego miejsca, ale udało się. No i wreszcie chwila na odrobinę patriotyzmu. Tym razem flaga mojej Ojczyzny powędrowała na widelec. Jest pochyła, aby komponowała się z kształtem elementu, oraz sprawiała wrażenie dynamiki i prędkości. Mam jeszcze jedną rowerową tradycję. Na każdym moim rowerze znalazło się miejsce na mały medalik. Tak było i tym razem.
To już prawie koniec prac przygotowawczych. Kolejną czynnością – oczywiście według planu – będzie dopasowanie roweru, czyli określenie położenia siodełka oraz wysokości i pochylenia kierownicy. Potem będę mógł „ciachnąć” rurę sterową, być może nawet skrócić nieco sztycę i nareszcie zabrać się za najciekawszy etap, czyli ostateczne przeistoczenie kupki elementów w rower.
Skomentuj...