Counter

Ridley Fenix

Opancerzenie

Wtorek, 18 lutego 2014 • Komentarze: 0

Mój tato był elektrykiem i jak to często w życiu bywa, poszedłem w jego ślady i zanim stałem się informatykiem, zajmowałem się prądem. Pamiętam, że nigdy nie znosiłem… kabli, przewodów, drutów bezładnie plączących się pod nogami lub partacko ukrytych wewnątrz urządzeń. Ja zawsze musiałem mieć wszystko równo ułożone, spięte w wiązki, zabezpieczone, odpowiednio oznaczone. Owo „chorobliwe” przyzwyczajenie przeniosłem na inne dziedziny życia. Składając komputery dbałem o to, aby dobrze wyglądały nie tylko z zewnątrz, ale i od środka, a w mieszkaniu trudno potknąć się o jakikolwiek przewód lub przedłużacz, bo prawie wszystkie są odpowiednio spięte i ukryte przed wzrokiem.

Nie licząc oświetlenia, w moich rowerach nie ma żadnej instalacji elektrycznej, ale są… pancerze przerzutek i przewody hamulcowe. One też rządzą się tymi samymi prawami, a więc nie mogą być chaotycznie, przypadkowo, byle jak poprowadzone, lecz swym ułożeniem i wyglądem muszą dopełniać całości formy, jaką jest rower. Nie zawsze jest to łatwe, nie zawsze jest to w pełni możliwe, ale zawsze należy się starać dążyć do perfekcji – nawet w czymś, na pierwszy rzut oka, tak banalnym.

Pancerze na kierownicy. Pierwszym zadaniem było ułożenie pancerzy na kierownicy. To czynność wcześniej mi nie znana, bo w rowerze górskim nic takiego nie trzeba było robić – pancerze wychodziły po prostu z manetek lub z dźwigni hamulcowych i biegły sobie spokojnie do przepustu na ramie. W rowerze szosowym musiałem najpierw zadbać o to, aby właściwie ułożyć je na kierownicy i przytwierdzić taśmą, która utrzyma je na miejscu do momentu montażu owijki.

Następnie musiałem zdecydować, w jaki sposób poprowadzić pancerze. Tutaj niestety nie ma pełnej dowolności, bo niezależnie od tego, czy rama posiada wewnętrzne prowadzenie linek, czy nie, przepusty znajdują się w ściśle określonych miejscach. Trzeba pamiętać, aby tak dobrać długość pancerzy, aby można było swobodnie skręcać kierownicą. Z pancerzami przerzutek nie miałem żadnych problemów. Otwory w ramie umieszczone są symetrycznie po obu jej stronach, więc oba pancerze także mogły być symetryczne i nie musiały się krzyżować - lewy powędrował do lewego otworu, prawy do prawego. Niestety z hamulcami tak się nie dało zrobić, a w zasadzie dało się, ale musiałbym zrezygnować z wieloletniego przyzwyczajenia, że lewa klamka to przedni hamulec, a prawa to tylny. Musiałem więc skrzyżować pancerze i dużo czasu zajęło mi takie ich ułożenie, aby nie raniło mego zmysłu estetyki. Rozważałem pomysł, aby zamienić połączenie klamkomanetek z hamulcami – widziałem nawet takie rozwiązanie – ale ostatecznie nie zdecydowałem się, obawiając się, że w chwili nagłego, awaryjnego hamowania, mózg automatycznie wybierze to, do czego był przyzwyczajony.

W ostatecznym ułożeniu pancerzy pomógł mi fajny bajer. To mały, pomijalnie lekki separator linek firmy Jagwire. Małe, a cieszy.

Minął kolejny, pracowity wieczór. Pozornie niewiele się zmieniło, lecz parafrazując „księżycową” kwestię mogę powiedzieć, że ułożenie pancerzy to mały krok dla człowieka, ale wielki dla roweru ;).

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)