Nuda – nic się nie dzieje

Czwartek, 21 lipca 2016 • Komentarze: 0

Gdyby nie patriotyzm i związana z nim ekscytacja walką Rafała Majki o zdobycie „Polka dot jersey”, czyli koszulki najlepszego górala, uznałbym tegoroczny Tour de France za wyjątkowo nudny i przewidywalny. Przed jego rozpoczęciem miałem nadzieję, że główni pretendenci do zwycięstwa, czyli Froome, Quintana, Contador, Aru oraz kilku innych silnych kolarzy, stoczy z sobą pasjonującą walkę, rozstrzygając losy wyścigu dopiero w wysokich górach. Łudziłem się, iż zobaczę przecudnej urody akcje na podjazdach, nieoczekiwane chwile kryzysu, zaskakujące rozstrzygnięcia, czyli to wszystko, co razem buduje piękny wizerunek kolarstwa. Nadzieje i marzenia prysły dość szybko, bo już po pierwszym upadku Contadora mój nos – a nos mam wielki – podpowiedział mi, że Alberto wiele nie zwojuje. Niestety miałem rację. Łudziłem się, że przynajmniej będę świadkiem walki Froome’a z Quintaną, ale ku mojemu nieskrywanemu zaskoczeniu okazało się, że „człowiek – pająk” z przedziwną łatwością zyskał sporą przewagę nad najgroźniejszym z konkurentów. Podobnie jak większość obserwatorów czekałem na pierwsze górskie etapy, będąc pewnym, że Quintana zaatakuje, wyzywając w ten sposób Froome’a na kolarski pojedynek. Nic takiego jednak się nie stało. Cisza, spokój, marazm w peletonie. Scenariusz każdego etapu jest w zasadzie identyczny. Najpierw start, potem kilka prób odjazdów, a następnie – za zgodą peletonu – większa ucieczka, która szybko uzyskuje sporą przewagę. Po kilkudziesięciu kilometrach mamy więc dwa wyścigi. Pierwszy, w którym walczą ci, którzy w żaden sposób nie zagrażają faworytom. Drugi, całkowicie kontrolowany przez „żołnierzy” Chrostophera Froome’a, studzących jakiekolwiek zapędy któregokolwiek z pozostałych kolarzy na atak. Gdy „pierwszy” wyścig jest już rozstrzygnięty, a peleton po wielu minutach zbliża się do mety, Froome funduje kolejnego przytyczka w nos Quintanie i odjeżdża na kolejne kilkanaście sekund. Wieje nudą.

Rafał Majka na 17 etapie Tour de France 2016Rafał Majka na 17 etapie Tour de France 2016Jak już wspomniałem, tylko Rafał Majka ratuje wizerunek Tour de France, a razem z Saganem ratują Tinkoffa przed klęską totalną. Zbiera Rafał punkciki na premiach, mając w klasyfikacji górskiej tak wielką przewagę nad konkurencją, że wystarczy mu ledwie 15 punktów, aby ją wygrać, przy założeniu, że najgroźniejszy konkurent, czyli Thomas De Gendt, wygra wszystkie premie górskie na trzech ostatnich etapach, co jest raczej mało prawdopodobne. Wszystko wskazuje więc na to, że Majka po raz drugi w historii zostanie przyodziany w gustowną koszulkę z czerwonymi grochami. Walka o klasyfikację górską ma też swoje ujemne strony, bo za seryjne wygrywanie kolejnych premii i nieustanną czujność, mistrz Polski płaci kryzysem na ostatnich kilometrach. Nie spodziewam się więc zwycięstwa etapowego, a jeśli już, to ostatnią szansą będzie jutrzejszy etap, na którym meta jest usytuowana na podjeździe.

Pisząc te słowa mam cichą nadzieję, że zaklnę rzeczywistość i sprawię, iż dzisiejsza jazda indywidualna na czas oraz dwa ostatnie górskie etapy będą sceną zaskakującego spektaklu. No bo ileż można patrzeć na kolarską odmianę definicji futbolu, czyli stwierdzenia, że piłka nożna to taka gra, w której 22 chłopa biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy. Czyżby Tour de France miało być wyścigiem, w którym pedałuje dwustu facetów, a na końcu i tak wygrywa Froome?

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)