Szacun, Panie Michale
Rafał Majka walczy z bólem na jednym z podjazdów.Korzystając z pięknego dnia, podarowałem sobie obejrzenie wczorajszego etapu Tour de France, powierzając nagrywarce jego rejestrację. Po powrocie zajrzałem na oficjalną stronę wyścigu, aby zobaczyć jak na królewskim etapie poradził sobie Rafał Majka. Szukam, szukam, coraz dalej przewijam listę i nic. Wreszcie mam. 36 minut straty? Niemożliwe! Coś musiało się stać…
Michał Kwiatkowski i Rafał Majka na mecie 9 etapu Tour de France.W czasie, gdy ja przejeżdżałem obok Zegartowic – rodzinnej miejscowości Rafała Majki, on we Francji przeżywał dramat, usiłując dojechać do mety po fatalnym upadku i zmieścić się w limicie czasu. Wykrzywiona w grymasie bólu twarz, ciało pokryte opatrunkami, poszarpana koszulka i spodenki mówią wszystko. To była walka o przetrwanie, przykład niesamowitego hartu ducha, waleczności i uporu.
W tym dramacie jest jednak coś pięknego. To zachowanie Michała Kwiatkowskiego, który pomógł Rafałowi pokonać ostatnie dwadzieścia kilometrów. W świecie sportu, w którym rządzą pieniądze, jest coraz mniej miejsca na fair-play. Nairo Quintana w 2014 wygrał Gido d’Italia w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Na wczorajszym etapie Fabio Aru usiłował wykorzystać problemy Christophera Frooma. Kwiatkowskiemu nie przeszkadzało, że Majka jest rywalem, że jeździ dla innej drużyny. Liczyło się coś więcej. Nie ukrywam, że jestem zbudowany postawą Michała. To właśnie takie gesty odróżniają wielkich sportowców od zapatrzonych w siebie, żądnych sukcesu za wszelką cenę nuworyszy.
Panie Michale – wielki szacun!
Skomentuj...