Czujnik zegarowy w centrownicy
Mam „hopla” na punkcie zaplatania kół. To zdecydowanie mój najbardziej ulubiony techniczny aspekt związany z rowerami. Być może dlatego, że wymaga dokładności i cierpliwości. A być może dlatego, że uchodzi za najwyższą formę wtajemniczenia rowerowego, a ja przecież lubię wyzwania. Zaczęło się niewinnie. Po prostu kiedyś nie byłem zadowolony z gotowych kół, które kupiłem i pomyślałem, że sam zrobię to lepiej. I zrobiłem. Patrząc z perspektywy czasu, nie były całkiem idealne, ale o niebo lepsze od „gotowców”. Od tej pory cały czas uczyłem się i każde kolejne koła były lepsze od poprzednich. No i najważniejsze – nigdy mnie nie zawiodły.
Żeby zaplatać koła, trzeba trochę zainwestować w sprzęt. Podstawą jest oczywiście centrownica. Ja mam dość prosty, ale solidny model firmy Velomann, który kupiłem kilka lat temu za około dwieście złotych. To na tej centrownicy zbudowałem moje wszystkie koła i zasadniczo jestem z niej bardzo zadowolony. Gdybym żył z budowy kół, to być może szarpnąłbym się na jakiś warsztatowy i markowy sprzęt, najlepiej z czujnikami zegarowymi. I prawdę mówiąc, to właśnie brak tych czujników najbardziej mi przeszkadzał w drodze do doskonałości. Najprostszym, ale i najdroższym rozwiązaniem byłoby oczywiście kupienie nowej centrownicy, a tego właśnie chciałem uniknąć. Gdybym nawet zdecydował się na polski sprzęt firmy Bitul, to i tak musiałbym wydać około sześciuset złotych. Pomyślałem więc, że spróbuję pójść inną drogą.
Czujnik zegarowy w centrownicy Velomann.Rozwiązanie okazało się bardzo proste. Na Allegro znalazłem mnóstwo ofert czujników zegarowych wraz ze statywem. Kupiłem taki zestaw za 80,- złotych. Byłoby jeszcze taniej, gdybym zadał sobie więcej trudu i znalazł gdzieś sam statyw bez podstawy magnetycznej, która nie była mi do niczego potrzebna. Wykorzystałem fakt, że centrownica Velomann ma solidną aluminiową podstawę. Wywierciłem w niej otwór i zamocowałem statyw. Całość zajęła mi ledwie kilkanaście minut, po których mogłem cieszyć się perspektywą budowy jeszcze lepszych kół.
Modyfikacja ma oczywiście zalety, ale posiada także dwie wady. Po pierwsze, lepiej byłoby, gdyby statyw był przymocowany do jednego z ramion centrownicy, a nie do podstawy. Ewentualne drgania ramion nie miałyby wpływu na jakość pomiarów. Po drugie, rozwiązałem jedynie problem pomiaru bicia bocznego. Przydałby się jeszcze drugi czujnik do pomiaru bicia promieniowego. Mam już pomysł, jak to zrobić za równie niewielkie pieniądze, więc mówiąc prokuratorskim językiem: sprawa jest rozwojowa. Póki co, pokazuję efekty mojej wczorajszej pracy, której praktyczny test odbędzie się już wkrótce, gdy będę zaplatał dwa zestawy kół.
Komentarze
super poradnik - w końcu ktoś poszedł po rozum do głowy i przerabia zwykłą centrownicę na profesjonalną, a nie tylko kupuje nowe i nowe. Czekam z niecierpliwością na montaż czujnika do pomiaru bicia promieniowego
Skomentuj...