MSPEEDWAX – Simply the best
Pamiętam, że przed laty w miesięczniku bikeBoard pojawiła się seria artykułów sponsorowanych bodaj przez firmę Pedro’s (tego nie jestem do końca pewien, ale to w sumie nie ma znaczenia), czyli producenta narzędzi, smarów i innych specyfików rowerowych. Artykuły te były poświęcone oczywiście produktom Pedro’s i były napisane w specyficzny sposób. Otóż skonfrontowano w nich domorosłego mechanika rowerowego z profesjonalistą. Ten pierwszy, taki swoisty „rowerowy Janusz”, korzystał z różnych domowych metod naprawy i konserwacji rowerów. Ten drugi, ubrany w gustowny żółty fartuszek, używał wyłącznie produktów firmy Pedro’s. „Janusz” nie miał oczywiście żadnych szans w zderzeniu z siłą postępu i profesjonalizmu. Jeden z artykułów szczególnie zapadł w mojej pamięci. Dlaczego? Nie wiem. Jego tematem było smarowanie łańcucha. Autor nabijał się z „biedaka”, który zanurzał swój łańcuch w roztopionym wosku, podczas, gdy „prawdziwy mechanik” używał cudownych smarów, zawierających p***dyliony magicznych cząsteczek gwarantujących, że łańcuch przeżyje nie tylko rower, ale i jego właściciela.
Tymczasem moje doświadczenie związane ze smarami do łańcucha jest zgoła inne. Wypróbowałem mnóstwo różnych specyfików. Wydałem na to kupę kasy. Efekt był zawsze ten. Wcześniej niż później (raczej wcześniej) cały napęd pokrywał się czarnym tłustym brudem i na dobrą sprawę, wypadałoby czyścić go po każdym treningu. Brud nie brał się z niczego, ale był mieszaniną smaru, pyłu i innych zanieczyszczeń. W ten sposób tworzyła się substancja ścierna, która znamienicie przyczyniała się do skrócenia żywotności łańcucha i napędu. Miałem dość tego brudu i relatywnie częstych wymian łańcucha, więc cały czas szukałem innego rozwiązania. Szukałem i znalazłem.
Od dwóch lat korzystam z suchego smaru, a w zasadzie z wosku Squirt. Rozwiązał prawie wszystkie moje wcześniejsze problemy. Łańcuch jest czysty, wosk jest wydajny, a jego aplikacja łatwa. Trzeba tylko pamiętać, aby przed pierwszym nałożeniem bardzo dobrze wyczyścić i odtłuścić łańcuch. Dotyczy to także nowego łańcucha. Potem wystarczy już tylko okresowo przecierać łańcuch szmatką i aplikować wosk. Jedyną wadą, którą zauważyłem, a która wynika ze sposobu nakładania, jest pozostawianie przez Squirt’a warstwy wosku na kółeczkach przerzutki. Niczemu to nie przeszkadza, ale niefajnie wygląda i jest trochę kłopotliwe podczas czyszczenia napędu.
Jakkolwiek byłem i nadal jestem bardzo zadowolony ze Squirt’a, to w miarę regularnie śledziłem nowości i trendy w dziedzinie smarowania łańcucha. O ile w kategorii zwykłych smarów niewiele się zmieniło, to od pewnego czasu obserwowałem wzmożoną aktywność publikacji poruszających temat smarowania łańcucha za pomocą roztopionego wosku, a więc prawie dokładnie tego, co było „wyśmiane” w jednym ze sponsorowanych artykułów, o którym wspomniałem na początku. Tymczasem temat woskowania regularnie pojawia się na youtube’owych kanałach
Opakowanie MSPEEDWAX.Global Cycling Network, OZ Cycle, czy choćby naszym rodzimym VegeReggae. Wygląda na to, jakby powoli następował powrót do tradycyjnych technik smarowania łańcucha, rodem jeszcze z lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, ale „doprawionych” solidną szczyptą współczesnej technologii. Postanowiłem nieco zgłębić temat i w ten oto sposób trafiłem na produkt o intrygującej nazwie MSPEEDWAX.
MSPEEDWAX, który wcześniej nazywał się „Molten Speed Wax”, jest suchym smarem na bazie parafiny, zawierającym PTFE (teflon) oraz cząsteczki molibdenu. Według producenta, wosk ma cały szereg niepodważalnych zalet: gwarantuje czystość napędu, jest łatwy do zastosowania, pozostaje skuteczny w każdych warunkach, zwiększa żywotność napędu, pozwala na przejechanie kilkuset mil po jednym smarowaniu, jest bezpieczny dla środowiska. Wygląda obiecująco. Nie byłbym sobą, gdybym nie zechciał sprawdzić MSPEEDWAX w praktyce. Tutaj napotkałem jednak drobny problem, bo wosk jest amerykańskim produktem i nie udało mi się zlokalizować go w Europie. Pozostało zamówienie bezpośrednio w sklepie producenta. 1 funt preparatu, czyli niecałe pół kilograma kosztuje 20 dolarów. To raczej drogo, ale do zaakceptowania, jeśli zgodnie z opisem jedno opakowanie starcza na przynajmniej 8 smarowań, czyli przejechanie kilku tysięcy kilometrów. Kosztowna jest natomiast przesyłka do kraju nad Wisłą. Trzeba za nią zapłacić 19 dolarów, a więc praktycznie drugie tyle. Plus taki, że paczka dotarła do mnie już po siedmiu dniach, a więc ekspresowo.
Czas opisać procedurę aplikacji. Od razu zaznaczam, że specyfika woskowania wymaga ściągnięcia łańcucha z roweru. Z tego powodu lepiej używać spinki zamiast pinu łączącego. Zaczynamy od bardzo dokładnego wyczyszczenia łańcucha. Producent radzi metodę „szejkowania” w benzynie ekstrakcyjnej, powtarzaną do momentu, aż benzyna będzie czysta. Można także użyć myjki ultradźwiękowej, ale zakładam, że nie jest to sprzęt, który znajduje się w każdym domu.
Tak wygląda łańcuch po przejechaniu prawie 800 kilometrów.Proces czyszczenia jest bardzo ważny, ponieważ w ogniwach łańcucha nie może pozostać nic, co utrudniłoby późniejsze pokrycie go warstwą smarującą. Oczywiście dotyczy to także nowego łańcucha, który fabrycznie pokryty jest środkiem konserwującym. Następnie należy poczekać, aż łańcuch wyschnie i można przystąpić do właściwej fazy woskowania. Potrzebny będzie stary garnek, kuchenka oraz termometr. Ja użyłem termometru na podczerwień, kupionego za trzydzieści parę złotych na Allegro. Do garnka wsypujemy połowę opakowania (około 22 dkg) MSPEEEDWAX (ja wsypałem nieco mniej), stawiamy garnek na palniku i bardzo wolno roztapiamy wosk. W międzyczasie możemy przygotować łańcuch (oraz spinkę) poprzez założenie go na jakiś drut, dzięki któremu będziemy mogli wyciągnąć go z rozgrzanego wosku. Gdy wosk w całości się roztopi, możemy wyłączyć palnik i sprawdzić temperaturę. Producent zaleca woskowanie w temperaturze 93 °C. Dlaczego? Tego nie wyjaśnia, ale przypuszczam, że właśnie w tej temperaturze proces jest najbardziej skuteczny. Nawiasem mówiąc, zamiast kuchenki można użyć podgrzewacza do wosku z regulacją temperatury, ale czegoś takiego nie posiadam. Tak więc zanurzamy łańcuch w wosku i przez 45 sekund energicznie go mieszamy, raz w lewo, raz w prawo. To także bardzo ważna czynność, bo gwarantuje, że cząsteczki PTFE oraz molibdenu dotrą w każdy zakamarek. Potem wyciągamy łańcuch i wieszamy go np. na gwoździu. Analogiczną procedurę powtarzamy dla spinki. Po kilkudziesięciu minutach, gdy łańcuch jest już zimny, możemy ściągnąć go z gwoździa. W tym momencie następuje lekkie zdziwienie, bo jest tak sztywny, że spokojnie można złapać go w połowie i trzymać poziomo.
Na kasecie pozostały niewielkie ślady wosku.Oczywiście w takim stanie nie da się go założyć do roweru, więc czeka nas mozolne „łamanie” każdego ogniwa. I to już prawie koniec. Zakładamy łańcuch, przebieramy się i możemy ruszać w trasę.
W moim przypadku, kilka pierwszych obrotów korbą skutkowało dwukrotnym przeskoczeniem łańcucha na kasecie. Potem nie było już żadnych problemów, chociaż pierwsze kilkanaście do kilkudziesięciu minut jazdy, to okres docierania się łańcucha. Po tym czasie jest już w pełni gotowy. Podczas pierwszej jazdy łańcuch „gubi” nadmiar wosku, pozostawiając drobne, łatwe do usunięcia okruchy na ramie i korbie.
Jednokrotne nałożenie MSPEEDWAX pozwoliło na przejechanie 786 kilometrów w suchych warunkach. Napęd pracował precyzyjnie i cicho, chociaż mam wrażenie, że był delikatnie głośniejszy niż w przypadku Squirt’a. Jednak najbardziej zauważalną cechą jest czystość łańcucha i wszystkich elementów napędu. Jest o wiele lepiej niż po zastosowaniu Squirt’a, a porównanie z tradycyjnymi smarami nie ma najmniejszego sensu – od MSPEEDWAX dzieli je przepaść głębsza niż Rów Mariański. Wystarczy powiedzieć, że przesunięcie palcem po łańcuchu, który przejechał prawie 800 kilometrów, skutkuje ledwie widocznym śladem na skórze. MSPEEDWAX pozostawia po sobie jedynie drobne kuleczki wosku, które można zetrzeć szmatką. Nie ma tutaj mowy o żadnej warstwie wosku, zalegającego na kółeczkach przerzutki, kasecie lub zębatkach.
Kółeczka przerzutki także są czyste i suche.Ktoś może powiedzieć, że nie ma nic za darmo i być może ceną za czysty napęd jest jego szybsze zużycie. Nic podobnego. Porównałem wydłużenie łańcucha przed i po teście. Było niemierzalne. W tym kontekście zupełnie inaczej należy spojrzeć na wydane 20 dolarów plus koszty przesyłki. To niewysoka cena, jeśli uświadomimy sobie, że oszczędzamy czas poświęcony na nieustanną walkę z brudnym napędem, pranie szmat, litry odtłuszczaczy, frustrację i nerwy.
MSPEEDWAX to nie jedyny produkt firmy o tej samej nazwie. Jest jeszcze coś, co nazywa się Race Powder i jak sama nazwa wskazuje, jest pudrem nakładanym na łańcuch przed startem do wyścigu. Ja nie startuję, więc nie pudruję. Zainteresowanych odsyłam na stronę producenta, a pod niniejszym wpisem dorzucam kilka użytecznych linków.
Reasumując. W mojej opinii MSPEEDWAX jest najlepszym środkiem do smarowania łańcucha. Zapewnia bezproblemową i cichą pracę napędu, gwarantując jednocześnie, że wszystkie jego elementy pozostaną czyste. Jedna aplikacja wystarcza na przejechanie kilkuset kilometrów. Za pewną niedogodność można uznać fakt, że nałożenie MSPEEDWAX zajmuje więcej czasu niż w przypadku zwykłych smarów i wymaga ściągnięcia łańcucha z roweru, co wiąże się z koniecznością stosowania spinek zamiast pinów łączących. A cena? Wbrew pozorom nie uważam jej za wadę. 20 dolarów, to niecałe 80 złotych. To chyba niezbyt wygórowana zapłata za możliwość przejechania kilku tysięcy kilometrów. Problemem jest koszt przesyłki z USA, ale liczę, że wcześniej lub później pojawi się polski lub przynajmniej europejski dystrybutor tego świetnego produktu.
Przydatne linki:
Komentarze
Rozumiem, że każdą kolejną aplikację tego wosku poprzedzasz ponownym shakeowaniem w benzynie i ponownym gotowaniem w garnku? Używałem przez pewien czas Squirta, jednak to co mnie najbardziej raziło to głośność napędu. Wróciłem do tradycyjnej oliwki Rohloff. Rozumiem, że tu jest lepiej?
@Piotr: Tak, każdą aplikację MSPEEDWAX poprzedzam dokładnym czyszczeniem łańcucha. Jeśli chodzi o głośność, to na pewno jest głośniej od Rohloff’a, ale ciszej od Squirt’a. Cóż, coś za coś. Wolę głośniejszy, ale czysty i bardziej trwały napęd od cichego, ale brudnego i wymagającego częstszej wymiany łańcucha.
Wczoraj po Twojej recenzji zacząłem ponownie zgłębiać temat woskowania - natknąłem się na ten filmik https://youtu.be/953QTThT4_M W którym jest właśnie porównanie MSPEEDWAX z chałupniczym woskowaniem parafiną z dodatkami. Wyniki bardzo ciekawe. Może Cię to zaintryguje i sam wykonasz z czasem takie porównanie. Koszt parafiny i teflonu PTFE w proszku nie jest duż.. Ja przyznam, że z chęcią bym spróbował gotowego MSPEEDWAX, ale niestety brak dostępności w EU + koszty wysyłki ze Stanów ostudziły moje emocje (może byłoby więcej chętnych?). Chwalony SQUIRT - No cóż, głośność napędu spowodowała że szybko z niego zrezygnowałem. Mam jeszcze pół butelki wiec może zrobię Drugie podejście. Pozdrawiam
Skomentuj...