Wracam do punktu wyjścia
Łatwy trening, ale nie dałem rady.Kilka dni temu wsiadłem na trenażer, aby – szumnie mówiąc – rozpocząć cykl przygotowań do nowego sezonu. Pamiętając wspaniały efekt dobrze przepracowanej ubiegłorocznej zimy, pomyślałem, że w przyszłym roku mogę być jeszcze lepszy. Pełen entuzjazmu zaliczałem pierwsze treningi, oczami wyobraźni widząc, jak z czasem rośnie moja forma, a FTP sięga gwiazd. Niestety dość szybko przyszło rozczarowanie. Okazało się, że po sezonie jestem o wiele słabszy niż przed jego rozpoczęciem. Relatywnie łatwe treningi zamieniały się w walkę o przetrwanie, a jeden z nich musiałem wręcz przerwać w połowie, bo nie byłem w stanie zaliczyć trzech dziesięciominutowych segmentów Sweet Spot. Najpierw złapał mnie skurcz w prawej łydce, potem w lewej łydce i było po zawodach.
Obawiam się, że muszę wrócić do punktu wyjścia. Założenie, że moje posezonowe FTP będzie takie samo jak przed sezonem, okazało się błędne. Tak na oko jestem słabszym przynajmniej o 10-15%. Nie ma więc sensu katować się i realizować treningów opartych na nierealnej wartości progowej. Muszę najpierw zrobić test FTP i z pokorą uznać jego wyniki.
Skomentuj...