Najlepszy zakup 2019
Koniec roku to dobry czas na wszelakiej maści podsumowania. Zastanawiałem się, o czym powinienem napisać i wpadł mi do głowy pomysł, aby skreślić kilka słów na temat mojego najlepszego zakupu rowerowego Anno Domini 2019. W tym momencie można byłoby się spodziewać, że kolejny raz będę piał peany na cześć świetnej ramy, równie dobrych kół lub przynajmniej jakiegoś bardzo istotnego i zapewne drogiego komponentu. Jeśli właśnie tego się spodziewaliście, to muszę Was zaskoczyć. Nic z tych rzeczy.
Od dziesięciu lat gromadzę różne statystyki związane z moją rowerową pasją. To nie tylko tak oczywiste parametry jak np. pokonany dystans, prędkość średnia, suma przewyższeń, itp., ale także różne dane dotyczące mojego sprzętu, jego eksploatacji i serwisu. Dzięki temu wiem, mniej więcej co ile godzin muszę wymienić baterię w mierniku mocy, na jak długo starcza jedno ładowanie akumulatora Di2, jak szybko ścierają się opony, co ile kilometrów muszę wymieniać łańcuch. No właśnie – łańcuch. To z nim ma związek najlepszy tegoroczny zakup, którym zdecydowanie jest… MSPEEDWAX, czyli wosk do łańcucha.
Opakowanie MSPEEDWAX.Miałem już okazję napisać o nim cały artykuł, więc przypomnę tylko, że MSPEEDWAX jest suchym smarem na bazie parafiny, zawierającym PTFE (teflon) oraz cząsteczki molibdenu. Według producenta, wosk ma cały szereg niepodważalnych zalet: gwarantuje czystość napędu, jest łatwy do zastosowania, pozostaje skuteczny w każdych warunkach, zwiększa żywotność napędu, pozwala na przejechanie kilkuset mil na jednym smarowaniu oraz jest bezpieczny dla środowiska.
Czysty napęd to podstawa.Patrząc z perspektywy całego sezonu, nie znajduję ani jednego racjonalnego argumentu, który przekonałby mnie do powrotu do stosowania tradycyjnego smaru do łańcucha. Po pierwsze, czystość napędu. Łańcuch nasmarowany woskiem pozostaje niemalże idealnie czysty. Zupełnie bezpiecznie można przejechać po nim palcem, a następnie dotknąć ulubionej bluzki swojej żony, narzeczonej czy dziewczyny. Spróbujcie zrobić to samo w przypadku zwykłego smaru, a widok wałka do ciasta przed Waszymi oczami będzie ostatnim, co zapamiętacie. Po drugie, pojedyncza aplikacja MSPEEDWAX wystarcza na przejechanie przynajmniej 800 kilometrów. Mój rekord to ponad 1200 na jednym smarowaniu, a napęd nadal był cichy. Po trzecie, preparat nie pozostawia grubego i trudno usuwalnego osadu na elementach napędu, jak to było w zwyczaju innego smaru na bazie wosku, czyli Squirt’a. Po czwarte, wydłużenie łańcucha po przejechaniu ponad 7000 kilometrów nie przekracza 0,25%. Do limitu 0,5% jest jeszcze daleko, a to oznacza, że po raz pierwszy w mojej rowerowej historii nie muszę wymieniać łańcucha przed nowym sezonem. Dotychczas robiłem to co około 4-5 tysięcy kilometrów, czyli przynajmniej dwa raz w roku. Po piąte, biorąc wszystko powyższe pod uwagę, MSPEEDWAX tylko pozornie jest drogi (20 USD + przesyłka z USA). Dodam jeszcze, że chociaż nie jeździłem często w mokrych warunkach, to zdarzało się, że zaskakiwała mnie ulewa i nie miało to żadnego wpływu na działanie napędu i trwałość smarowania.
Jeśli kogoś przekonałem, to bardzo się cieszę. Jeśli nie, mówi się trudno. Dla mnie MSPEEDWAX jest smarem idealnym i najlepszym zakupem kończącego się roku.
Skomentuj...