Duszę się
Na rowerowych blogach zapadła złowieszcza cisza. Jak większość z Was, siedzę w domu i patrzę przez okno na rozkwitającą wiosnę. Powoli narasta we mnie frustracja i puszczają mi nerwy. Rozumiem, że mamy szczególny czas i musimy do minimum ograniczyć kontakty z innymi ludźmi. Staram się zrozumieć, że bez wprowadzenia
Pustka i cisza na krakowskich ulicach.któregokolwiek ze stanów nadzwyczajnych, taki stan de facto istnieje i zostały naruszone moje konstytucyjne prawa. Ale do jasnej konwalii (jak zwykł mawiać mój matematyk w ogólniaku), nie rozumiem, komu zagraża samotny rowerzysta poruszający się pustymi drogami z dala od miasta? Jaki jest sens prześladowania ludzi za to, że samotnie biegając lub jeżdżąc, fundują sobie odrobinę normalności w tym nienormalnym czasie? Nie mogę się z tym pogodzić, ale też nic nie mogę zrobić. Siedzę w czterech ścianach i bezsilnie patrzę i widzę, że są tacy, a konkretnie jeden chory z nienawiści człowiek, którego żadne zakazy nie obowiązują. W czym jest lepszy ode mnie?
„No wiesz! Nasza cywilizacja zawaliła się w gruzy, a tobie tylko rower w głowie!” – to oczywiście parafraza jednego ze słynnych cytatów kultowej „Seksmisji”. Tak, potrzebuję ruchu, aby zachować kondycję nie tylko fizyczną, ale także psychiczną. Z trudem zmuszam się, aby w miarę regularnie wsiadać na trenażer, żeby poczuć choćby namiastkę prawdziwej przygody, ale to nie to samo. On nigdy nie zastąpi bezpośredniego obcowania z przyrodą, nie odda jej smaku i zapachu, a najpiękniejsze obrazy, wyświetlane na zimnym ekranie komputera, nie mogą się równać z widokiem zielonych lasów na horyzoncie, rytmicznie falujących w powiewach wiosennego wiatru. Bez tego zwyczajnie się duszę.
Skomentuj...