Dwukolorowa owijka
Pozbyłem się w końcu nieszczęsnej owijki, która tak mocno trzymała się kierownicy, jak jajko teflonowej patelni. Poddała się bez walki – odkleiłem taśmę wykończeniową i praktycznie sama się odwinęła. A więc koniec kłopotów. Wystarczyło tylko przemyć powierzchnię kierownicy benzyną ekstrakcyjną i zabrać się za montaż nowej owijki. Tak to wyglądało w teorii. A w praktyce?
Gustowne opakowanie w „moich” kolorach.W praktyce musiałem zdecydować się na wybór jednej z czterech owijek. Mnogość opcji nie zawsze jest czymś pożądanym, ale tym razem poszło dość szybko. Wybrałem dwukolorową owijkę KLS. Takiej, to znaczy dwukolorowej, jeszcze nigdy nie nawijałem, więc miał być to „pierwszy raz”, a ja lubię „pierwsze razy”, chociaż zazwyczaj dopiero te „drugie” są w pełni przemyślane i udane.
Perfekcyjne zakładanie owijki w moim przypadku jest bojem o symetryczność. Lewa strona powinna być dokładnym odbiciem lustrzanym strony prawej. Ta sama liczba zwojów i te same odstępy między zwojami. Owijki są w pewnym stopniu elastyczne i dodatkowo trzeba dbać o to, aby mniej więcej tak samo je naciągnąć po obu stronach. W przypadku owijki dwukolorowej dochodzi jeszcze jedno. Trzeba zadbać o to, aby miejsce przejścia jednego koloru w drugi także było symetryczne. Mamy więc kolejny stopień swobody, który wcale nie ułatwia zadania.
Efekt końcowy nie do końca mnie zadowala.Owijka KLS okazała się krnąbrna i uparta. Po pierwsze, obie części owijki różniły się długością czerwonego obszaru. Najpierw musiałem więc odpowiednio je przyciąć. Po drugie, okazało się, że odcięcie koloru wypada mniej więcej w połowie klamkomanetki, co wyglądało na tyle słabo, że skróciłem owijkę o kolejne dwadzieścia kilka centymetrów. Po trzecie, uzyskanie idealnie lustrzanego odbicia okazało się zadaniem na tyle frustrującym, że w pewnym momencie zacząłem żałować, że będąc chrześcijaninem, nie używam tzw. brzydkich słów. Albo zwoje były idealne, ale przejście kolorów wypadało w innym miejscu, albo dokładnie odwrotnie, czyli kolory były symetryczne, ale zwoje różne. Masakra i tortura psychiczna dla kogoś, kto zawsze dąży do doskonałości. Koniec końców doszedłem jednak do wniosku, że nikt mi nie każe używać tej owijki do końca świata i jeden dzień dłużej, a całą sprawę mogę potraktować jako test. Ostatecznie owijka ma gwarantować pewny chwyt, zapewniać ulgę zmęczonym dłoniom, a nie tylko „wyglądać”.
Nie jestem do końca zadowolony z ostatecznego efektu, co w moim przypadku oznacza, że wcześniej lub później nawinę tę owijkę jeszcze raz, albo wymienią ją na inny model.
Per aspera ad… perfectum!
Komentarze
Witam. Tak naprawdę chciałem podziękować jeszcze raz za możliwość zapoznania się nie tylko z tym ale i z innymi opublikowanymi artykułami na blogu a zarazem poszerzeniem swojej wiedzy. Szukam wielu odpowiedzi związanych z rowerem w internecie ale tam nie zawsze można spotkać coś naprawdę wartościowego, na tym blogu już kilka poruszonych kwestii bardzo przydało mi się ponieważ zawsze wolę zrobić coś samemu niż zdawać się na innych.
Skomentuj...