Wosk MSPEEDWAX raz jeszcze
Wyobraźmy sobie, że istnieje idealny smar do łańcucha, taki „święty graal” z dziedziny smarów. Zapewne moglibyśmy o nim powiedzieć, że:
- Jest skuteczny.
- Nie wymaga częstego stosowania.
- Nie brudzi napędu.
- Działa w każdych warunkach.
- Znacząco wydłuża żywotność łańcucha.
- Napęd pracuje cicho.
- Łatwo się aplikuje.
- Jest tani.
Czy taki produkt istnieje? Nie, ale jeden jest bliski spełnienia prawie wszystkich powyższych wymagań. Zatem jeszcze raz wracam do tematu MSPEEDWAX, czyli suchego smaru do łańcucha.
Jakiś czas temu opublikowałem artykuł, prowokacyjnie zatytułowany MSPEEDWAX – Simply the best. Tam oraz w artykule Najlepszy zakup 2019, starałem się udowodnić, że MSPEEDWAX jest naprawdę świetnym produktem, który spełnia przynajmniej pierwsze pięć z powyższych punktów, a więc jest skuteczny, nie wymaga częstego smarowania, nie brudzi napędu, działa w każdych warunkach oraz wydłuża żywotność łańcucha. Odniosłem się także do cichej pracy napędu, chociaż muszę przyznać, że tutaj tradycyjne smary wypadają nieco, ale tylko nieco lepiej. Pozostaje kwestia aplikacji oraz ceny. To były najczęściej krytykowane cechy MSPEEDWAX. Jeśli chodzi o aplikację, to niektórzy wręcz twierdzili, że nie mają czasu na „zabawę” w woskowanie, a cena była określana jako „zaporowa”.
Ale czy na pewno?
Sposób aplikacji faktycznie może wydawać się skomplikowany. Przed wszystkim trzeba dokładnie wyczyścić i łańcuch. Ale przecież to i tak trzeba zrobić, niezależnie od tego, czy nakładamy zwykły smar czy wosk. Co prawda producent Squirt’a chwali się, że wystarczy przetrzeć łańcuch szmatką, ale moje doświadczenie jest zgoła inne. No więc czyścić trzeba. Potem rzeczywiście robi się już trudniej, bo trzeba rozpuścić wosk, zanurzyć w nim łańcuch, chwilę pomieszać, powiesić łańcuch na jakimś haku, poczekać aż ostygnie, „połamać” sklejone woskiem ogniwa i dopiero potem można zakładać.
Łańcuch z prawej strony jest nowy. Ten z lewej przejechał 8500 km, wydłużając się jedynie o ok. 0,2%. Do jego smarowania używałem oczywiście MSPEEDWAX.A jak jest w przypadku zwykłego smaru? Nakładamy kropelkę na każde ogniwo i gotowe. Łatwiej? Łatwiej. Szybciej? Szybciej. Tyle tylko, że woskowanie przeprowadzamy co – powiedzmy – 800 kilometrów, a tradycyjny smar trzeba „lać” co 150, może co 200. Krótki czas pomnożony kilkukrotnie przestaje być krótkim czasem.
A cena? No cóż, rzeczywiście jest niemała. 20 banknotów z wizerunkiem Jerzego Waszyngtona to spory wydatek, zwłaszcza biorąc pod uwagę aktualny kurs amerykańskiej waluty. No i jeszcze koszty przesyłki, czyli drugie tyle. W ten sposób robi się nam jakieś 170,- złotych. To dużo, ale to jednorazowy wydatek. Na MSPEEDWAX przejechałem już ponad 8500 kilometrów, dziewięciokrotnie go aplikując i nadal korzystam tylko z połowy opakowania. Ile razy musiałbym użyć zwykłego smaru? Jak dużo zużyłbym odtłuszczacza na czyszczenie nie tylko łańcucha, ale całego zasyfionego napędu? No i jeszcze jedno. Ile kilometrów przejechałbym na jednym łańcuchu? Nie oszukujmy się. Tradycyjny smar przyciąga kurz jak magnes metal, zamieniając się w pastę ścierną o gradacji zależnej od rodzaju smaru i nawierzchni po której jedziemy. Zanim zacząłem używać MSPEEDWAX, wymieniałem łańcuch po około 5000 kilometrów. Teraz powoli zbliżam się do podwojenia tego dystansu, a wydłużenie łańcucha wynosi około 0,2%. Zresztą spójrzcie na załączone zdjęcie. Mówi samo za siebie. Jeśli więc zsumuję cenę zwykłych smarów, odtłuszczaczy i zużytych łańcuchów, to może się okazać, że stosowanie MSPEEDWAX wcale nie oznacza zwiększenia kosztów, a wręcz odwrotnie. Jeszcze napęd – zawsze suchy, zawsze czysty, zawsze pewny. To bezcenne.
Skomentuj...