Po pierwszym miesiącu treningów

Czwartek, 19 grudnia 2024 • Komentarze: 0

To już ponad miesiąc, gdy po prawie trzyletniej przerwie wsiadłem na rower. No, może niekoniecznie na rower, ale na razie na trenażer. Wspominałem już, że pierwsze treningi to był mały dramat, bo bolało mnie wszystko od pasa w dół, czyli ta część ciała, która bezpośrednio styka się z siodełkiem oraz nogi. Zwift.
Zwift.
Trudność sprawiało mi nawet kręcenie korbami, bo organizm odzwyczaił się od wielokrotnego wykonywania takich powtarzalnych ruchów. Pierwsze treningi były więc poświęcone na przypomnienie sobie i mojemu organizmowi, jak to jest, gdy się trenuje. Żeby jednak treningi nie były zbyt wymagające, ani zbyt łatwe, musiałem wstępnie wyznaczyć jakieś FTP i ustaliłem je na ok. 150 W. W jaki sposób? Po prostu „z czapy”. Pomimo dramatycznie niskiej wartości, początkowo wydawało mi się, że i tak przeszacowałem swoje możliwości, ale po kilku treningach okazało się, że zwyczajnie musiałem się „wjeździć” w trenażer i przyjęta moc jest całkiem spoko. Po kilkunastu treningach stwierdziłem, że nadszedł czas na dokładniejszy pomiar, bo jeśli chcę na poważnie wrócić do formy, to trzeba wdrożyć jakiś plan treningowy, a ten będzie wymagał podania sensownej wartości. Test wykazał, że moja aktualna dyspozycja przekłada się na 169 W FTP. Startuję więc z niższego pułapu niż w 2018 roku, gdy po raz pierwszy w życiu wsiadłem na trenażer.

Jaki plan treningowy na Zwift wybrać? Nurtowało mnie to pytanie, bo kilka planów onegdaj zaliczyłem, ale… były to plany dla zaawansowanych, a dzisiaj w żaden sposób nie mogę tak o sobie myśleć. Wybrałem więc przeznaczony dla nowicjuszy plan o nazwie „FTP Builder”. Cóż, trochę pokory jest wskazane. Plan jest dość nudny, a poszczególne treningi są raczej monotonne – albo budowanie bazy, albo tempówka, albo jazda na progu. Każdy z tych treningów składa się z kilkuminutowych interwałów przeplatanych krótkim odcinkiem spokojnej jazdy. Wolałbym większe urozmaicenie, ale zakładam, że jest w tym sens, o czym mam nadzieję wkrótce się przekonać, wykonując kolejny test FTP.

Po co to wszystko? To w pewnym sensie eksperyment na własnym organizmie. Chcę pokazać, że wiek to stan umysłu. Wielu moich rówieśników „zdziadziało”, twierdząc, że nic ciekawego w życiu już im się nie przytrafi, bo najlepsze lata mają za sobą. Nie chcę iść w ich ślady. Przecież „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”…

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)