Reanimacja sterów

Środa, 8 kwietnia 2015 • Kategoria: Giant BoulderKomentarze: 0

Jakiś czas po założeniu nowych opon Schwalbe Marathon, zauważyłem, że pojawił się luz na sterach. Pewnie miał prawo, bo mocno napompowane opony sprawiły, że rower stał się twardszy, a więc drgania istotnie się zwiększyły. Pomyślałem więc, że przy okazji solidnego mycia roweru usunę luz i w ogóle zobaczę, w jakim stanie są stery. Wstyd powiedzieć, ale nie zaglądałem tam od chwili ich zamontowania we wrześniu… 2012 roku. Przez ten czas zaliczyły trzy zimy, a więc były narażone na bliskie spotkania trzeciego stopnia z wodą, błotem, śniegiem, a nade wszystko z solą, która stanowi podstawową broń w walce z oblodzeniem, niszcząc przy okazji wszystko to, co stalowe i odpowiednio nie zabezpieczone. Nie spodziewałem się jednak żadnych kłopotów, bo choć stery były raczej z niższej półki, to uszczelnione łożyska dawały gwarancję długiej i niezawodnej pracy.

Odkręciłem kapsel, ściągnąłem mostek i podkładki. Zaniepokojenie moje wzbudził fakt, że na rurze sterowej zobaczyłem ślady korozji. To cena, jaką się płaci za używanie budżetowego widelca ze stalową rurą. Inna sprawa, że chyba nie warto inwestować w sprzęt, który katowany jest w najgorszych warunkach. To jednak nie wszystko. Gdy ściągnąłem pierścień dociskowy i zdjąłem widelec, oczom moim ukazał się widok łożysk pokrytych brunatną mazią. Nie bez trudu zdemontowałem je, aby sprawdzić ich stan. Pomimo tego, że teoretycznie były uszczelnione, poruszały się z wyraźnym oporem. W zasadzie za sam wygląd powinny zostać wyrzucone do kosza. Problem polegał jednak na tym, że akurat nie miałem nic na wymianę, a jeździć jakoś muszę. Postanowiłem więc tymczasowo przywrócić je do stanu względnej używalności. Ostrożnie ściągnąłem uszczelnienie i zaglądnąłem do wnętrza. Tam także była masakra. Włożyłem to wszystko do odtłuszczacza, a w międzyczasie zabrałem się za czyszczenie misek sterów, podkładek oraz rury sterowej. Wyciągnąłem łożyska z „kąpieli”, wyczyściłem je na tyle, na ile się dało i solidnie nasmarowałem. Na koniec pozostało założenie uszczelnienia i złożenie wszystkiego z powrotem.

Nie łudzę się, że rozwiązałem problem na długo. Odroczyłem tylko wyrok, bo łożyska wymagają pilnej wymiany. A w przyszłości muszę częściej zaglądać w zakamarki roweru zimowego, bo jak sama nazwa wskazuje, używany jest prawie wyłącznie wtedy, gdy warunki pogodowe są zbyt kiepskie, abym śmiał tknąć podstawowy rower.