Mieszane uczucia
Mam lekki niedosyt. Wczoraj pisałem, że spodziewam się FTP gdzieś pomiędzy 180 a 190 watów, po cichu licząc, że będzie to raczej bliżej tej górnej granicy. Dzisiaj okazało się, że mam dokładnie 180 watów, co przy mojej aktualnej wadze daje trochę powyżej 2,1 W/kg. Wróciłem więc do poziomu sprzed sześciu lat, ale wtedy było to moje pierwsze doświadczenie z trenowaniem na trenażerze, więc wynik mógł być nieco zaniżony. Realnie patrząc, to raczej powinienem być zadowolony. Sześć lat temu byłem młodszy i regularnie jeździłem na rowerze. Dzisiaj jestem starszy i dopiero co powróciłem do aktywności po trzech latach totalnego „zasiedzenia”. Mimo to nie jestem do końca zadowolony i chyba dopiero w tym momencie widzę, jaki ogrom pracy mnie czeka.
Ktoś może zapytać, ale po co to wszystko? Czy naprawdę te wszystkie waty są potrzebne, aby odczuwać radość z jazdy? Nie, nie są, ale ja lubię wyzwania. Jakiś czas temu udało mi się dojść do takiego etapu, że planując rowerowe wypady nie musiałem przejmować się profilem trasy – wiedziałem, że poradzę sobie z każdym podjazdem i niemal z każdym dystansem. A wcale nie dysponowałem jakąś wielką mocą. Dzisiaj marzę właśnie o powrocie do takiej formy, która pozwoli mi dowolnie wybierać trasy bez wątpliwości w stylu „czy sobie poradzę”.
Chciałbym też przekonać wszystkich, którzy będąc w podobnym do mnie wieku, myślą, że najlepsze lata już minęły, że to nieprawda. Mając pasję, cel i motywację do jego osiągnięcia, jesteśmy w stanie „przeprogramować” nasze myślenie i nadać zupełnie nowy sens każdemu kolejnemu dniu naszego życia.
PS. Okazało się, że przeziębienie, które dopadło mnie w ostatnim tygodniu treningów to był COVID-19. Przypuszczam, że raczej nie przyczynił się do poprawy mojej formy...
Dodaj komentarz...