Przygotowanie na trudny czas
Początek września przyniósł zmianę pogody. Pierwsze chłodne dni i solidne deszcze skutecznie zatrzymały mnie w domu, bo w takich warunkach raczej nie korzystam z podstawowego roweru. Pomyślałem, że skoro aura przypomina mi, że najcieplejsza część sezonu rowerowego dobiega końca, to nadszedł najwyższy czas, aby przygotować rower zimowy do kolejnej odsłony walki z naturą.
Nie ma lekkiego życia rower, który jest używany głównie późną jesienią, zimą i wczesną wiosną. Woda, błoto, brud, piach, śnieg, sól, lód – tylko czyhają, aby dobrać się do łożysk, łańcucha, przerzutek, hamulców, linek, piast i wszelakich czułych miejsc naszego roweru. A gdy już znajdą słaby punkt, bezlitośnie wżerają się w niego, i psują, i niszczą, doprowadzając do frustracji właściciela, który, chcąc nie chcąc, musi częściej dokonywać napraw, sięgając nieraz dość głęboko do sakiewki. To cena pasji, z którą nie można się rozstać nawet wówczas, gdy przyroda zdaje się sprzysiąc przeciwko nam. Z tego powodu być może nie warto zbyt wiele inwestować w sprzęt, który będzie poddawany ciężkiej próbie. W moim przypadku stało się inaczej, bo Ridley X-Bow jest rowerem, do którego „przeszczepiłem” mnóstwo komponentów, których używałem wcześniej w podstawowym rowerze, a które marnowały się, leżąc w przysłowiowym kącie. Stąd wziął się na przykład szokujący pomysł, aby jako napędu użyć Ultegry 6700. A lepszy osprzęt wcale nie zużywa się wolniej. Wręcz przeciwnie. I dlatego przeglądy powinny być wykonywane częściej i być bardziej dokładne. A z tym bywa różnie.
Umieściwszy X-Bow’a na stojaku serwisowym i zabrałem się za przegląd. Do tej pory „zapłaciłem” trzy – jak je nazwałem – „rachunki za zimę”. W styczniu 2016 musiałem naprawić tylną przerzutkę, a rok temu wymieniłem łożyska sterów oraz pedały. Wymiany linek i pancerzy nie liczę, bo uznałem to za normę. Nowe łożyska sterów działają dobrze i nie noszą żadnych śladów destrukcji. Pedały także pracują bez zarzutu. Genialnym pomysłem było też zainwestowanie w pełni uszczelnione linki i pancerze Jagwire Road Elite. Działają równie płynnie jak wówczas, gdy je instalowałem i chociaż na metalowej końcówce przy tylnej przerzutce znalazłem małe ślady rdzy, to z racji pełnego uszczelnienia, fakt ten nie ma żadnego wpływu na działanie całości. Tyle dobrych rzeczy. Teraz te złe, a konkretnie jedna zła…
Wiwisekcja przerzutki Shimano RD-6700.Sprawdzając działanie napędu, zauważyłem, że po zrzuceniu z przodu na małą tarczę, „konar nie chce zapłonąć”, czyli łańcuch zwisa bezładnie i żadna siła nie jest w stanie odpowiednio go naprężyć. Źródłem problemu była tylna przerzutka, a konkretnie mechanizm napinania wózka. Powtórzyła się więc sytuacja sprzed półtora roku, co jest niestety kolejnym potwierdzeniem reguły, że nie warto używać zbyt dobrego (drogiego) osprzętu w skrajnie niesprzyjających warunkach. Bądź co bądź, szosowa przerzutka Shimano RD-6700 została stworzona z myślą o zmaganiach, które z reguły przebiegają z dala od śniegu, mrozu i soli, a jeśli już, to są to sporadyczne przypadki. Jak już wspomniałem, ja po prostu wykorzystałem część, która pozostała w spadku po mojej pierwszej szosówce, więc czuję się usprawiedliwiony, ale jeśli w przyszłości będę musiał wymienić przerzutkę w rowerze zimowym, to zainwestuję w tani model z niższej grupy. Póki co zostałem jednak zmuszony do wymontowania tylnej przerzutki i postanowiłem, że rozbiorę ją na czynniki pierwsze i wykonam totalny przegląd.
Oceniając stan poszczególnych części składowych, doszedłem do wniosku, że jak na to, w jakich warunkach przerzutka jest używana, wcale nie jest źle. Jedynie tuleja wózka, która musi być ciasno spasowana ze śrubą stanowiącą oś obrotu mechanizmu napinającego łańcuch, nosi ślady korozji. To właśnie tam odkryłem przyczynę problemów – brunatna maź skutecznie zablokowała swobodnego obrotu. Pozostałe elementy są w dobrym stanie i nawet kółka napinające i prowadzące, które przecież najbardziej narażone są na kaprysy pogody, działają bez zarzutu. Wystarczyło więc wszystko dokładnie umyć, nasmarować i złożyć z powrotem w całość. Przedtem oczyściłem oczywiście wspomnianą tuleję i nawet zastanawiałem się, czy nie wymienić całego wózka, ale pomyślałem, że wytrzyma jeszcze jeden sezon. Problem z pewnością powróci, więc wymienię go następnym razem. Składając przerzutkę, zwiększyłem przy okazji naciąg sprężyny napinającej. Taka możliwość została przewidziana przez japońskich inżynierów. To powinno poprawić kulturę pracy napędu w trudnych warunkach.
Ridley X-Bow został przygotowany do zmagań w warunkach jesienno-zimowych i zimowo-wiosennych. Teraz spokojnie poczeka na swój czas, bo póki co, spoza chmur znów wyjrzało słońce.
Skomentuj...