Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Pagórkowaty początek tygodnia

Poniedziałek, 24 kwietnia 2017 • Komentarze: 0

Aktywność
7 29 947
Data
24 kwietnia 2017
Pon. 16:20 19:02
Rower
Cube Agree
4 5 5
Kalorie
1640kcal
Czas
2:34:41
49
549
0:52 0:37 0:00
Dystans
71.58km
49
486
20.52 20.17
Prędkość
27.76km/h
50
407
23.2 31.9 72.0
Kadencja
87rpm
145
Tętno
144bpm
160
Moc
213W
8
34
170 208 846
TSS
209
40
176
Przewyższenia
765m
32
193
       397
Nachylenie
+ 3.7% - 3.8%
+ 9.7 - 17.7
Temperatura
11.0°C
9.0 13.0

Koniec kwietnia, a pogoda bardziej przypomina listopad. Prognoza na ten tydzień nie pozostawia złudzeń. Będzie zimno i mokro. Mam już tego serdecznie dość. Wiem, że prawdziwym pasjonatom kolarstwa żadna pogoda nie jest straszna – sam przecież jeżdżę „na okrągło” – ale ileż można? Marzę o długich trasach w ciepłe i pogodne dni, a tymczasem wieje, leje i jest zimno. Długie rowerowe spodnie na progu maja i ciepła kurtka? To jakiś absurd…

Dzisiaj było nieco lepiej od obrazu tegorocznej wiosny, który namalowałem powyżej. Lepiej o tym, że nie padało. Na przekór wszystkiemu postanowiłem zaliczyć nieco trudniejszą trasę. A może chodziło o to, abym po prostu się dobrze rozgrzał? Zdecydowałem się także na podstawowy rower, bo ze zdumieniem zauważyłem, że powoli pokrywa się kurzem. Jak już wspomniałem, wybrałem trudniejszą trasę, przez co należy rozumieć większe niż zwykle przewyższenia. Najpierw pojechałem do Wieliczki, a następnie na południe, aż do Raciborska. To oznaczało zaliczenie kilku całkiem sympatycznych podjazdów. Szło mi całkiem nieźle, więc humor dopisywał. Potem skręciłem na zachód i jadąc lekko pagórkowatą drogą, przejechałem kolejno przez Gorzków, Świątniki Górne i Mogilany. A potem był Buków, a za nim szybki zjazd do Radziszowa. To dobre miejsce na bicie rekordów prędkości, ale dzisiaj nie skorzystałem z okazji. Wciąż mam w pamięci śmierć Michele Scarponiego i świadomość, że gdyby ktoś wyjeżdżając z posesji nie zauważył mnie, to jadąc ponad 70 km/h nie miałbym szans. Wiem, że to minie, że jeszcze nieraz mocno się rozpędzę, ale nie dzisiaj. W Radziszowie skręciłem na północ i pojechałem do Skawiny, a następnie do Tyńca. Tam ostatecznie pożegnałem pagórki i zaliczając ostatnie dwadzieścia kilometrów, spokojnie wróciłem do domu.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)