Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Podług planu

Wtorek, 27 czerwca 2017 • Komentarze: 0

Aktywność
11 51 969
Data
27 czerwca 2017
Wt. 15:50 19:40
Rower
Cube Agree
11 27 27
Kalorie
2056kcal
Czas
3:42:26
20
150
1:00 0:44 0:00
Dystans
107.43km
17
124
23.78 24.40
Prędkość
28.98km/h
27
249
23.5 32.8 57.6
Kadencja
87rpm
125
Tętno
132bpm
153
Moc
183W
51
359
148 171 671
TSS
225
36
149
Przewyższenia
869m
26
139
       361
Nachylenie
+ 3.7% - 3.6%
+ 10.0 - 13.7
Temperatura
25.7°C
24.0 28.0

Mając nieco dość jazdy spontanicznej i kombinowania, którędy mam pojechać, aby zaliczyć „standardową setkę powszednią”, poświęciłem przerwę śniadaniową w pracy na przygotowanie planu. Jak jest plan, to już nie trzeba mieć w głowie kalkulatora kilometrów sprzężonego z pajęczą siecią dróg. Po prostu się jedzie, a myśli można skierować na dowolnie wybrane tory, albo nawet na bocznicę i oddać się błogiej ucieczce do miejsca znanego jedynie mężczyznom, czyli do „nothing box”. Jak jest plan, to czas biegnie jakby inaczej, no i w każdej chwili wiadomo, ile jeszcze zostało do końca. A jeśli wiadomo, ile zostało do końca, to wiadomo także, jak rozłożyć siły, aby nie okazało się, że ostatnie kilometry będą walką o przetrwanie i nawet tubylec z widłami jadący na zardzewiałym Wigry, przemknie obok, pogrążając boleśnie nasze ego w odmętach upokorzenia i wstydu.

Jechałem więc podług planu, a plan był zawiły jak większość małopolskich dróg. Na początek dotarłem do Węgrzców Wielkich, potem zahaczyłem o przedmieścia Niepołomic, aby przez Przymiarki powrócić do Zakrzowa. Potem był Bodzanów i stromy podjazd pod tamtejszy kościół. Krótki zjazd i znów podjazd do Zabłocia. Następnie znów jechałem w dół, ale tylko po to, aby po kilku kilometrach rozpocząć podjazd do Łazan. Nie było upalnie, więc szło mi całkiem nieźle. Oznaczywszy drogę własnym potem, potem pojechałem kolejny raz w dół, rozpoczynając na dobre odprężającą część trasy. Odpoczynek dla mięśni trwał aż do wsi Marszowice, za którą rozpocząłem pokonywanie najładniejszego podjazdu tego dnia – do Klęczan i Kobylca. Droga wiła się przez las, miejscami tak gęsty, że aż ciemny. To był kulminacyjny punkt trasy. Od tej pory miało być już w dół, a potem płasko. Siedlec, Targowisko, Cikowice i Damienice były kolejnymi punktami na mapie dzisiejszej jazdy. Początkiem epilogu był przejazd przez Stanisławice, Kłaj, Szarów i Staniątki, a ostatnie kilometry pokrywały się w większości z pierwszymi. I tak oto minęło kolejne rowerowe popołudnie.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)