Trenażer i statystyki
Wczoraj ktoś skomentował mój wpis na blogu Bikestats pytaniem: „Tylko dlaczego wpisujesz kilometry do zestawienia”?
W pewnym sensie poczułem się wywołany do tablicy, więc tłumaczę.
Wbrew pozorom, jazda na trenażerze potrafi być wymagająca...Po pierwsze. Nie widzę w tym nic złego. Dystans, który wpisuję, nie pochodzi z wirtualnego świata Zwift’a, bo to nie miałoby sensu – w realu nie zjeżdżam z prędkością 90 km/h, raczej rzadko spotykam się z długimi podjazdami o nachyleniu 15%, itp. Do statystyk uwzględniam dane pobrane z mojego Garmina i odczytane bezpośrednio z trenażera. Elite Direto dość dobrze oddaje rzeczywistość. Na rowerze jeżdżę od wielu lat, więc potrafię to ocenić. Mimo to w podsumowaniu aktywności używam sformułowań „dystans wirtualny” oraz „prędkość wirtualna”, a tej ostatniej uczciwie nie uwzględniam w statystykach prędkości maksymalnej. Oczywistym faktem jest, że nie uwzględniam także przewyższeń oraz temperatury.
Po drugie. W przeciwieństwo do mojej bazy danych, Bikestats nie rozróżnia aktywności typu „indoor” od „real”. Nie mam więc wyjścia. Inne serwisy, jak chociażby Garmin Connect, potrafią sobie z tym poradzić. Co więcej, uwzględniają wirtualne trasy w statystykach.
Po trzecie. Ciężko pracuję na każdy przejechany kilometr. Założę się o ostatnią parę rowerowych skarpet, że godzinny, solidny trening na trenażerze jest o wiele bardziej wymagający od niejednej długiej przejażdżki w naturze.
...czego dowodem jest to zdjęcie ;)Po czwarte. Jeśli regulamin Bikestats tego nie zabrania, to nie widzę przeszkód. Bikestats jest zabawą dla „zdrowo zakręconych”, a nie śmiertelnie poważnym miejscem dla zakompleksionych ortodoksów.
Po piąte. Na forum Bikestats znalazłem podobny temat z 2010 roku. Już wtedy niektórzy mieli z tym problem, jednak przekonały mnie odpowiedzi w stylu: „myślę, że każdy powinien robić to co uważa za słuszne”, „czy jak ktoś klepie km na trenażerze to nie możecie przez to spać?” lub „dla organizmu o wiele bardziej realna jest godzina na trenażerze, niż 5 km do pracy”.
Po szóste. Odpowiem tak, jak współczesna młodzież, która ma niezrozumiały dla mnie zwyczaj kończenia zdania twierdzącego pytajnikiem: bo mogę?
Po siódme. Bezczelnie. To moje statystyki, moje wpisy na blog, mój rower, mój trenażer, mój czas, mój pot, mój ból. To moja sprawa, co wpisuję, a co nie. Jeśli komuś się to nie podoba, to w oknie przeglądarki jest coś takiego jak pasek adresu. Wystarczy tam wpisać coś innego i voilà.
Tyle w temacie.
Komentarze
fajny klimatyczny blog będę zagladał i nadrabiam zaległości by poznać twoją historie pozdrawiam
Skomentuj...