Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Zamiast meczu

Wtorek, 12 czerwca 2012 • Komentarze: 0

Aktywność
5 44 327
Data
12 czerwca 2012
Wt. 20:25 21:45
Rower
Giant Boulder
1 26 114
Kalorie
523kcal
Czas
1:15:32
108
1262
0:10 0:10 0:56
Dystans
29.43km
108
1439
3.74 4.67
Prędkość
23.41km/h
78
1090
20.8 25.9 34.9
Kadencja
77rpm
108
Tętno
137bpm
161
Przewyższenia
130m
108
1259
       239
Nachylenie
+ 3.5% - 2.9%
+ 5.0 - 5.0
Temperatura
16.8°C
16.0 17.0

Widząc, słysząc i czując, jak gęstnieje medialna atmosfera przed meczem Polska – Rosja, zastanawiałem się, jak przed nim uciec. Nie, żebym w ogóle nie interesował się piłką nożną, ale narodowa jedenastka przyzwyczaiła mnie raczej do przełykania gorzkich pigułek niż smakowania nektaru zwycięstwa, więc nie chciałem się denerwować, bo nerwy wszak zdrowiu nie służą. Powie ktoś, że mogłem wyłączyć telewizor. Owszem, telewizor mogłem wyłączyć, ale sąsiadów już raczej nie, więc chcąc nie chcąc i tak byłbym zmuszony przynajmniej do słuchania transmisji. Najlepszym pomysłem wydawała się więc rowerowa przejażdżka, ale deszczowa aura zdawała się zmuszać mnie do siedzenia w domu. Jednak pół godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego rozpogodziło się, więc mogłem szybko przebrać się i wskoczyć na rower.

Nad Krakowem wisiały ciężkie i ciemne chmury. Zdawało się, że kolejne opady są tylko kwestią czasu. Nie przejmowałem się tym i jechałem przed siebie, a jazda była nadzwyczaj przyjemna z jednego prostego powodu. Otóż poruszałem się po prawie pustych ulicach. Kraków wieczorową porą tętni życiem, ale nie dzisiaj. Brzydka pogoda, a przede wszystkim mecz, zatrzymały ludzi przed telewizorami, a nieliczni kierowcy i równie nieliczni piesi spieszyli do swych domów. Było na tyle pusto, że spokojnie mógłbym łamać wszelkie przepisy ruchu drogowego, w tym czerwone światła, bo i tak nie miałbym na kim wymusić pierwszeństwa przejazdu, a cała krakowska policja przebywała zapewne w okolicach Strefy Kibica.

Jechałem więc sobie spokojnie i miast denerwować się meczem, odprężałem się po nieco męczącym dniu. Od czasu do czasu mijałem knajpy, w których centralnym punktem był telewizor. Jakoś nie widziałem euforii wśród biesiadników, więc nie spodziewałem się niczego dobrego po powrocie do domu.

Po przejechaniu ponad dwudziestu kilometrów, w okolicach Wawelu złapał mnie deszcz, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej rzęsisty. Postanowiłem, że na dzisiaj już chyba wystarczy, tym bardziej, że już dawno zapadła noc. Zawróciłem więc w stronę domu, do którego dotarłem po dwudziestu minutach. Byłem przemoczony, ale zadowolony, że pomimo niesprzyjających warunków udało mi się oderwać od szarej - dosłownie i w przenośni - codzienności.

Otwierając drzwi mieszkania, usłyszałem radosne krzyki sąsiadów. Polacy właśnie wyrównali. Wróciłem do rzeczywistości…

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)