Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Przerwane życie

Czwartek, 11 grudnia 2014 • Komentarze: 0

Aktywność
4 118 642
Data
11 grudnia 2014
Czw. 16:41 19:03
Rower
Giant Boulder
4 43 216
Kalorie
1103kcal
Czas
2:09:31
86
836
0:15 0:14 2:22
Dystans
51.32km
96
926
5.30 6.18
Prędkość
23.78km/h
114
1046
20.2 25.8 38.2
Kadencja
87rpm
121
Tętno
144bpm
191
Przewyższenia
189m
104
1136
       240
Nachylenie
+ 3.6% - 3.1%
+ 7.0 - 5.0
Temperatura
2.7°C
1.0 4.0

Nie przesadzę, jeśli powiem, że wstrząsnęła mną wczorajsza śmierć rowerzysty w Pabianicach. Zamiast „śmierć” właściwszym słowem byłoby „morderstwo”. Brutalne, bezwzględne i jednocześnie tak przerażająco bezsensowne. Wciąż mam w oczach ten obraz. Klamkomanetki odgięte na bok, niczym ręce rozłożone w ostatniej, bezsilnej próbie ratunku. Złamana obręcz zastygłego w bezruchu koła. Bidon, który już nigdy nie ugasi pragnienia. A obok zimny dotyk czarnego plastiku, niczym anioł śmierci lub potterowski dementor, kryje w sobie opadły liść życia. Okrywa go szczelnie, chroniąc przed wzrokiem gapiów i przed światem. Widzę tylko wystający but. Rowerowy. Profesjonalny. A więc dla tego młodego człowieka rower był czymś więcej, niż tylko środkiem transportu. Być może był sposobem na życie, pasją, radością, odskocznią od banalnej codzienności? A może ten ktoś też skrupulatnie liczył przebyte kilometry, planował przyszłe eskapady, wśród znajomych uchodził za rowerowego – w dobrym tego słowa znaczeniu – maniaka? Może prowadził bloga?

Jak każdy, kto słyszał o tej tragedii, zadałem sobie proste pytanie: dlaczego zginął? Dlaczego został wepchnięty pod jadący autobus? Przeraziła mnie pierwsza odpowiedź, która przyszła mi do głowy. Bo być może wcześniej doszło do słownej utarczki pomiędzy nim, a mordercami. Może go wyprzedzili nie zachowując bezpiecznego odstępu, a on machnął ręką w geście dezaprobaty, a to wystarczyło, aby zapalić krótki lont agresji? A przecież półtora tygodnia temu ja sam znalazłem się właśnie w takiej sytuacji (pisałem o tym 30 listopada). Ktoś mnie wyprzedził, ja zdenerwowany machnąłem ręką, on zajechał mi drogę i zaczął mnie wyzywać, a ja – człek nerwowy – nie pozostałem mu dłużny. On na szczęście nie przekroczył granicy słów, dwóch mężczyzn w Pabianicach przekroczyło ją nieodwracalnie. Nie wiem, czy tak właśnie było, ale tak właśnie mogło być. To dla mnie nauczka, aby powtrzymać nerwy na wodzy, bo posiadanie racji i bycie martwym dla nikogo nie jest pocieszeniem. Z dzieciństwa pamiętam zdjęcie w książce Witolda Rychtera „Doświadczony kierowca radzi”, na którym widać nagrobek z napisem: „tu leży ten, co miał pierwszeństwo przejazdu”. To chyba dobra analogia.

Jeżdżąc na rowerze ufam Bogu, że uchroni mnie nie tylko od takich przypadków, ale w ogóle od wszystkich niebezpieczeństw. Nie wystarczy mieć oczu dookoła głowy, ponadprzeciętnej wyobraźni, genialnych umiejętności, dobrego zdrowia. Trzeba jeszcze mieć Anioła Stróża, który sprawi, że nie będzie mnie w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Dlatego nigdy nie wkurzam się, gdy niespodziewanie złapię gumę, gdy droga, którą chciałem jechać jest zamknięta, gdy coś niespodziewanego zatrzyma mnie w pracy lub w domu, burząc w ten sposób misternie ułożony plan dnia. Nigdy nie wiem, czy Opatrzność właśnie w ten sposób, zmieniając moje rowerowe statystki, nie uratowała mi życia.

To przemyślenia z mojej dzisiejszej, bardziej ostrożnej, spokojniejszej i wolniejszej niż zwykle, przejażdżki po krakowskich ulicach i rowerowych szlakach.


Wawel w grudniowy wieczór
Wawel w grudniowy wieczór

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)