Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Ciepło lutowego popołudnia

Czwartek, 12 lutego 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
4 11 659
Data
12 lutego 2015
Czw. 16:20 19:05
Rower
Giant Boulder
4 11 233
Kalorie
1708kcal
Czas
2:37:23
75
529
0:18 0:18 2:14
Dystans
64.34km
80
597
6.32 8.49
Prędkość
24.53km/h
123
944
20.8 26.9 38.4
Kadencja
88rpm
115
Tętno
149bpm
170
Przewyższenia
230m
116
1013
       239
Nachylenie
+ 3.6% - 2.7%
+ 7.0 - 8.0
Temperatura
4.1°C
1.0 6.0

Z moich statystyk rowerowych wynika, że najmniej powtarzalnym pod względem temperatury miesiącem, jest luty. Wykres temperatur pokazuje, że dla każdego innego miesiąca na przestrzeni kilku ostatnich lat, różnica pomiędzy najcieplejszym a najchłodniejszych rokiem wynosi maksymalnie 6°C. A dla lutego – uwaga – 13°C! W 2012 roku zdarzało mi się jeździć w temperaturze kilkunastu stopni poniżej zera, by w tym samym miesiącu, ale dwa lata później, cieszyć się kilkunastostopniowym ciepłem. A zatem nieprzewidywalny to miesiąc, w którym z reguły zaliczam najmniej przejażdżek, pokonując mniej kilometrów.

Zgodnie z regułą lutowej nieprzewidywalności, dzisiaj pięknie świeciło słońce i było ciepło. Nie mogłem nie skorzystać z takiej okazji, więc po powrocie z pracy, w ekspresowym tempie przygotowałem się do wyjazdu. Udało mi się złapać całkiem sporo dnia, ale nawet wtedy, gdy słońce ukryło się już poza horyzontem, nadal było dość ciepło. Wybrałem nieco dłuższą trasę niż ostatnio bywało. Najpierw pojechałem do Węgrzców Wielkich, by potem wrócić w okolice ulicy Półłanki. Stamtąd pojechałem w kierunku Wisły i jadąc wzdłuż jej lewego brzegu, dotarłem do ulicy Mirowskiej. Tam musiałem przedrzeć się przez sto kilkadziesiąt metrów błota, grząskiej ziemi, rozmokłej trawy. Już nieraz o tym pisałem. To wstyd dla władz miasta, że przez tyle lat nie potrafią rozwiązać problemu dojazdu do kładki przy torze kajakowym. Czyżby status własności nadwiślańskich gruntów w tym miejscu był niejasny? Z trudem dotarłem do kładki i przejechałem na drugi brzeg. Ostatnie dwadzieścia kilometrów to rutynowy szlak powrotny.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)