Ostatni tydzień 2
Pomimo faktu, że właśnie rozpocząłem jedenasty sezon rowerowy, coś takiego jak trening było mi obce. Zaliczałem całkiem zacne dystanse, przewyższenia, prędkości średnie, ale dotarłem do granicy, której nie mogłem już przekroczyć. W sumie nic strasznego, bo przecież zawsze ścigałem się wyłącznie z samym sobą, więc nic nikomu udowadniać nie musiałem, ale jakiś niedosyt pozostawał. Czyżby „średni” wiek dopadł mnie i brutalnie zawłaszczył resztki chłopięcej radości życia? A przecież widywałem na trasach znacznie starszych osobników, z łatwością pokonujących podjazdy z taką prędkością, z jaką ja mogłem jechać co najwyżej po płaskiej drodze. Na domiar złego, w połowie ubiegłego roku dopadł mnie jakiś kryzys. Zmęczenie? Przesyt? Znużenie? Zniechęcenie? Nie wiem – chyba wszystko jednocześnie.
Głód roweru powrócił zimą, gdy byłem totalnie bez formy i na dodatek cięższy o jakieś osiem kilogramów. Kupiłem trenażer. Postanowiłem „pobawić” się w namiastkę kolarstwa i solidnie przepracować zimowy czas. Początki były trudne, ale każdy tydzień przynosił przełom i gdy już doszedłem do jakiej takiej formy, postanowiłem zaliczyć solidny plan treningowy. Właśnie
Jedna z wielu „czerwonych stref mocy”, które musiałem pokonać.rozpoczynam jego ostatni tydzień, a potem mam nadzieję na wspaniałą wiosenną aurę i możliwość sprawdzenia w naturze tego, o co walczyłem przez osiem tygodni. Wcześniej zamierzam jeszcze po raz kolejny sprawdzić moje FTP, bo czuję, że jestem zdecydowanie silniejszy. Ale to dopiero za siedem dni.
Nazwa planu (TT Tune-Up) sugeruje, że dotyczy głównie triathlonistów, ale wybrałem go celowo, ze względu na możliwość poprawy formy na kilku płaszczyznach. Pierwsze tygodnie były podejrzanie łatwe. Już nawet zastanawiałem się, czy nie powinienem „podkręcić” swojego FTP, aby treningi stały się bardziej wymagające. Dobrze, że tego nie zrobiłem, bo prawdziwe „schody” zaczęły się w drugiej części cyklu i podczas kilku treningów zadawałem sobie filozoficzne pytanie: „po co właściwie ja to robię”? Odpowiedzi szukałem w rytmie kropel potu, miarowo uderzających w matę treningową i nie poddawałem się. Jeszcze tylko tydzień i wszystko będzie jasne.
Blog
Szukaj…
Test FTP
Śnieg ma spaść w nocy
O mnie...
O blogu...
Znajdź mnie na Facebooku...
Mój profil na Bikestats














Pogięło mnie




Skomentuj...