Ridley Falcn
Długo to trwało, ale wreszcie nadszedł ten dzień. Mój nowy Ridley Falcn jest gotowy. Teraz już tylko czekam na powrót pięknych i ciepłych dni, aby po raz pierwszy przetestować go na trasie. Niestety, póki co, to wyjątkowo chłodny maj testuje moją cierpliwość. Ale, jak to mówią, co się odwlecze, to nie uciecze, a w międzyczasie mogę oficjalnie przedstawić mojego „Sokoła”.
Tym razem daruję sobie filozoficzno-historyczny wstęp, mówiący o tym, jak, gdzie i w ogóle dlaczego wpadłem na pomysł, aby zbudować nowy rower. Pisałem o tym przynajmniej kilkukrotnie, więc zwyczajnie nie chcę się powtarzać. Zamiast tego, skupię się na samej konstrukcji roweru.
Ridley Falcn.Ridley Falcn to stosunkowo nowa konstrukcja belgijskiego producenta. Premiera miała miejsce rok temu. Zdecydowałem się na ten frameset z kilku powodów. Po pierwsze, jestem w pewnym sensie przywiązany do tej marki – zwyczajnie lubię Ridleye i zawsze dobrze mi się na nich jeździło. Po drugie, w przeciwieństwie do wielu marek, których rowery można zobaczyć w World Tour’owym peletonie, Ridley jest relatywnie przystępny cenowo. Po trzecie, chciałem mieć możliwość wyboru malowania, a belgijska firma udostępnia konfigurator, który pozwala na wybór własnego profilu kolorystycznego. Po czwarte, geometria Falcn jest niemalże identyczna jak mojego Helium SLX, więc mogę mieć pewność, że będzie równie wygodny. Należy jednak wziąć pod uwagę, że słowo „wygodny” nie oznacza komfortowy. Wszakże Helium SLX jak i Falcn nie są rowerami endurance. Po piąte, jako klient mam doskonałe doświadczenia ze współpracy z firmą Bike4Race prowadzoną przez Pana Andrzeja Wróblewskiego w Opolu, więc dlaczego miałbym szukać gdzie indziej? Właśnie tam zamówiłem frameset i cierpliwie czekałem około ośmiu tygodni, aż zostanie wyprodukowany i wysłany do Polski. Wspomnę jeszcze, że zastanawiałem się nad wyborem bardziej profesjonalnej konstrukcji, jaką jest Ridley Falcn RS. Uznałem jednak, że 161 gramów mniej tudzież sztyca aero, nie są warte około 7 tysięcy złotych dopłaty.
Ridley Falcn.Przed rozpoczęciem montażu rama oraz widelec zostały odpowiednio przygotowane. Wszystkie miejsca narażone na jakiekolwiek uszkodzenia eksploatacyjne, np. uderzenia kamieni, spadnięcie łańcucha, uderzenie łańcucha, itp., zostały oklejone specjalną folią zabezpieczającą 3M.
Kokpit roweru jest standardowy, czyli ten, który został dostarczony razem z framesetem. Kierownica ma delikatną flarę. Jej szerokość wynosi 40 cm w górnym i 42 cm w dolnym chwycie. Jest zintegrowana z mostkiem o długości 100 mm. Chcąc dokładnie odwzorować geometrię mojego Helium SLX, musiałem użyć aż 38 milimetrów podkładek pod mostek. Kokpit wykończyłem owijką Guee SL Dual Metallic.
Sztyca to Deda Superleggero Carbon o średnicy 27,2 mm i długości 350 mm. Tym razem nie zdecydowałem się na jej skrócenie i zyskanie kilku gramów. Siodełko Fizik Tempo Aliante R3 Adaptive jest pewnego rodzaju eksperymentem. To model wykonany w technologii druku 3D. Testowałem je przez kilka dni na trenażerze i okazało się bardzo wygodne. Mam nadzieję, że sprawdzi się także na trasie.
Napęd oraz hamulce to dwunastorzędowa grupa Shimano Dura-Ace Di2 R9250. Konfigurację napędu można złośliwie określić jako „emerycka” – korba 50/34 oraz kaseta 11/34. W Małopolsce to jednak ma sens – podjazdów ci u nas dostatek. Przerzutki są połączone przewodami jedynie z akumulatorem Di2, a zmiana przełożeń jest bezprzewodowa. Tarcze hamulcowe to typowe 160 mm z przodu i 140 mm z tyłu. Przewody hydrauliczne są całkowicie poprowadzone wewnątrz kokpitu, widelca i ramy. Aby uniknąć denerwujących dźwięków, przewód hydrauliczny tylnego hamulca jest umieszczony w specjalnej miękkiej i lekkiej otulinie.
Napęd uzupełnia pomiar mocy. Po raz pierwszy zdecydowałem się na użycie pedałów z obustronnym pomiarem. Zastanawiałem się nad korbą, ale w końcu doszedłem do wniosku, że pedały dają mi więcej możliwości, a w razie potrzeby mogę je przecież przenieść do innego roweru. Są to Favero Assioma Pro MX-2, a więc pedały SPD. To trochę psuje obraz całości, ale z racji specyfiki moich rowerowych eskapad, to jedyna sensowna opcja – spacer w butach z blokami SPD-SL nie należy do przyjemności.
Shalom - o wiele więcej niż pokój.Koła to Vision SC 45 Disc TLR Carbon o wysokości stożka 45 mm. To raczej przeciętne koła, nie za lekkie, nie za ciężkie, ale za to przystępne cenowo i mające dobre opinie. Założyłem na nie opony Continental Grand Prix 4-Season o szerokości 28 mm. Nie są lekkie i mógłbym sporo zbić na wadze, gdybym wybrał coś innego. Zależało mi jednak na niezawodności i trwałości. Całość uzupełniają dętki TPU Pirelli P ZERO SmarTube.
Ostatnim akordem budowy nowego roweru była bardzo delikatna personalizacja. Jest więc naklejka z moim imieniem i nazwiskiem (w sumie nie wiem, po co), naklejka z adresem mojego bloga, a także unikalne, wydrukowane na drukarce 3D, korki owijki. Na kołach znajduje się hasło Ridley’a „#BeTOUGH”.
Jest jeszcze jeden drobiazg – subtelnie zaakcentowane, piękne hebrajskie słowo „שלום” czyli „Shalom”. Shalom to coś więcej niż pokój. To równowaga, harmonia, powodzenie, wewnętrzny spokój, błogosławieństwo, zgoda pomiędzy człowiekiem i Bogiem. Mam nadzieję, że piękno świata widziane z perspektywy siodełka mojego nowego roweru oraz wszystkie doznania i emocje na przemierzanych trasach, staną się częścią tego doskonałego pokoju i harmonii – staną się częścią „Shalom”.
Dodaj komentarz...