Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Człowiek z Brzegów

Poniedziałek, 17 października 2016 • Komentarze: 0

Aktywność
5 107 893
Data
17 października 2016
Pon. 15:50 17:50
Rower
Ridley Fenix
5 70 215
Kalorie
1188kcal
Czas
1:56:05
118
1071
0:30 0:27 0:04
Dystans
55.92km
106
843
12.83 14.40
Prędkość
28.90km/h
35
267
25.0 31.5 49.0
Kadencja
89rpm
114
Tętno
139bpm
166
Moc
207W
10
67
166 176 811
TSS
147
53
349
Przewyższenia
468m
85
473
       329
Nachylenie
+ 3.7% - 3.3%
+ 9.2 - 8.6
Temperatura
9.5°C
9.0 11.0

Dwa oblicza miała dzisiejsza przejażdżka. Po przejechaniu pierwszych dziesięciu kilometrów czułem się całkowicie odwirowany z energii. Byle pagórek stawał się trudnym wyzwaniem, w powietrzu zdawało się brakować tlenu, a przed oczami malowały się zaśnieżone obrazy rzeczywistości na wzór ekranów źle dostrojonych telewizorów. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy jest sens, abym jechał dalej i brnął w tym zmęczeniu w imię niewłaściwie pojętego sensu mej rowerowej pasji? Czyż nie lepiej byłoby wrócić, rozsiąść się wygodnie i oddać lekturze Słowa?

Wbrew wszystkiemu zdecydowałem się kontynuować jazdę. Przez kolejne kilometry nic się nie zmieniło na lepsze, ale na gorsze także nie. A więc była nadzieja, że dam radę. I w rzeczy samej tak właśnie się stało. Samopoczucie poprawiło się, siły powróciły, odzyskałem energię i moc była ze mną. Mogłem więc cieszyć się jazdą, i światem, i skromnymi przebłyskami błękitu pomiędzy szarością chmur, i wreszcie czerwienią zachodu słońca na progu kończącego się dnia.

Wracałem przez Brzegi. On stał w tym samym miejscu, co zawsze. Z długimi włosami, lekko zaniedbany, wspierający się na kulach, bez nogi, trzymający puszkę piwa w dłoni. Zamyślony, jakby nieobecny, patrzący przed siebie wzrokiem pełnym tęsknoty. Kiedyś myślałem: to dziwak. Lecz, gdy narodziłem się na nowo, zrozumiałem, że go oceniam, chociaż nic o nim nie wiem. Nie znam jego historii, ale już zdążyłem go zaszufladkować, skategoryzować, zmierzyć wzrokiem i zważyć rozumem. Zrobiło mi się głupio i postanowiłem, że za każdym razem, gdy będę obok niego przejeżdżał, pozdrowię go uniesioną znad kierownicy dłonią. Zrobiłem to dzisiaj. Tak zwyczajnie, od serca. A na jego twarzy pojawił się uśmiech – tak szczery, jak uśmiech dziecka. I ujrzałem równie prawdziwą radość w jego oczach. Tak niewiele czasem potrzeba…


Czas powrotu
Czas powrotu

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)