Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Jesiennie

Sobota, 22 października 2016 • Komentarze: 0

Aktywność
6 108 894
Data
22 października 2016
Sob. 12:35 15:17
Rower
Ridley Fenix
6 71 216
Kalorie
1524kcal
Czas
2:25:46
84
671
0:28 0:24 0:00
Dystans
69.02km
82
578
12.60 11.66
Prędkość
28.41km/h
48
350
26.2 28.8 57.9
Kadencja
89rpm
142
Tętno
143bpm
164
Moc
202W
17
109
167 180 743
TSS
180
48
273
Przewyższenia
408m
97
588
       282
Nachylenie
+ 3.2% - 3.6%
+ 9.7 - 11.8
Temperatura
10.5°C
9.0 13.0

Sobota nie powitała mnie promieniami jesiennego słońca. Wręcz przeciwnie. Gdy zwlokłem moją cielesną powłokę z wygodnego łóżka i wyjrzałem za okno, moim zaspanym oczom ukazał się przygnębiający widok zachmurzonego nieba i mokrego świata. Jedynym pozytywem był fakt, że nie padało i teoretycznie, czyli według wróżbitów od pogody, padać już nie powinno. Jednak już wkrótce, gdy w mieszkaniu unosił się już cudowny zapach porannej kawy, chmury zaczęły się przerzedzać, ukazując dawno niewidziany obraz błękitu. Potem było jeszcze lepiej, bo w trakcie śniadania słońce przypomniało światu o swoim istnieniu. Zrobiło się więc całkiem sympatycznie.

Na trasę wyruszyłem jednak dopiero około południa. W wielu miejscach asfalt nadal był mokry, ale taki to już urok tej pory roku i trudno spodziewać się, aby rower długo pozostawał nieskazitelnie czysty. Planu wycieczki oczywiście nie miałem, zdając się na przypadek. Nie planowałem także dystansu, licząc jedynie na to, iż zaliczę przynajmniej pięćdziesiąt kilometrów spokojnej jazdy. Jazda istotnie była spokojna, gdy wraz z wiatrem podążałem na wschód, oraz mniej spokojna, gdy na przekór niemu jechałem na zachód. A gdy już miałem wracać, coś podkusiło mnie, aby podjechać sobie w okolice Kopca Kościuszki. W pierwszej chwili trochę tego żałowałem, bo jadąc ulicą Św. Bronisławy, musiałem skupić się na omijaniu bez mała setek spacerowiczów. Ale na końcu drogi czekała na mnie nagroda w postaci cudownych obrazów jesieni. I mając te obrazy w pamięci, wielbiąc Boga za wspaniałość Jego dzieła stworzenia, oddzielony codzienności, mknąłem ulicami królewskiego miasta do domu.


Obraz złotej jesieni, a może złoty obraz jesieni?
Obraz złotej jesieni, a może złoty obraz jesieni?
Samotność?
Samotność?

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)