Pierwsza setka w tym roku. Późno, ale… sorry taki mamy klimat. Tegoroczna wiosna wydaje się być bardzo spóźniona, ale niektóre „mądre głowy” twierdzą, że to jest zupełnie normalne, a nienormalne były poprzednie lata. Z utęsknieniem 
Pierwsza setka w 2021.wypatrywałem pierwszych oznak ocieplenia, bo powyżej uszu mam już trenażera. To świetny substytut rowerowej aktywności w okresie zimowym i niezastąpione urządzenie treningowe, ale nic nie może się równać z bezpośrednim dotknięciem piękna otaczającego nas świata.
Dzisiejsza trasa to jeden z moich prywatnych klasyków, czyli Skawina – Łączany – Rusocice – Czernichów – Piekary. Nie licząc podjazdu do Libertowa, niezbyt wymagająca, ale jeśli dodam, że mniej więcej 50% dystansu było walką z wiatrem w dosłownym tego słowa znaczeniu, nabiera to innego sensu. W dodatku nie potrafiłem jechać „dostojnie”, delektując się widokiem dopiero co rozkwitającej wiosny, ale starałem się spożytkować efekty zimowych treningów. No i pod tym względem jest całkiem fajnie, chociaż byłoby jeszcze lepiej, gdybym zrzucił jakieś 5-6 kilogramów.
Przede mną znów kilka dni rowerowego „bezrobocia” – pogoda nie zapowiada się dobrze, a na trenażer nie mogę już patrzeć…
Skomentuj...