Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Niekoniecznie zachowawczo

Wtorek, 24 maja 2016 • Komentarze: 0

Aktywność
10 56 842
Data
24 maja 2016
Wt. 16:10 19:43
Rower
Ridley Fenix
10 19 164
Kalorie
2055kcal
Czas
3:30:53
44
263
1:04 0:42 0:00
Dystans
103.65km
37
197
27.72 23.46
Prędkość
29.49km/h
23
168
25.8 32.8 56.4
Kadencja
89rpm
122
Tętno
137bpm
159
Moc
193W
31
219
158 176 704
TSS
334
2
10
Przewyższenia
891m
28
130
       302
Nachylenie
+ 3.2% - 3.8%
+ 8.5 - 12.7
Temperatura
24.2°C
21.0 27.0

Teoretycznie powinienem dzisiaj jechać dość spokojnie i zachowawczo, bo kolejny raz zaplanowałem coś większego w najbliższych dniach, a więc dobrze byłoby nie zmuszać organizmu do zbyt dużego wysiłku. Ale jak można zachować spokój, jeśli po raz drugi w życiu jedzie się z miernikiem mocy? To jest właśnie ta „zabawka”, o której wspominałem dwa dni wcześniej, gdy opisywałem całkowicie nieudaną – pod względem samopoczucia – wycieczkę. Dzisiaj byłem już wypoczęty, o ile oczywiście można być wypoczętym popołudniu, po spędzeniu większej części dnia w pracy. Tak czy owak, należy jednak uznać, że dopiero dzisiaj miała się odbyć premiera nowego urządzenia. O samym mierniku napiszę nieco więcej na moim blogu technicznym. Tutaj jedynie naszkicuję słowami zarys trasy, po której podążałem samotnie w dzisiejsze popołudnie.

Pojechałem na wschód, pod wiatr, który według meteo.pl powinien być umiarkowany, ale w rzeczywistości stawiał solidny opór. Przejechałem przez Zakrzów, a w Staniątkach skręciłem na południe. Zaliczyłem pierwszy tego dnia podjazd w Suchorabie, zapominając, że przecież miałem jechać spokojnie i korzystać raczej z „miękkich” przełożeń. Dotarłem do Książnic, przejechałem na drugą stronę Raby i jadąc drogą 967, podążałem w kierunku Łapczycy. To nie był najlepszy pomysł, bo droga ta nie należy do najprzyjaźniejszych dla rowerzystów. Spory ruch i brak poboczy sprawia, że trudno tutaj się odprężyć, a dusza lewituje w okolicach ramion. Wiatr potęgował to poczucie braku bezpieczeństwa, nie pozwalając na zachowanie idealnie równego i stabilnego toru jazdy. Gdy więc już dotarłem do Łapczycy, odetchnąłem z ulgą, bo chociaż na drodze 94 ruch był jeszcze większy, to miałem do dyspozycji bezpieczne, szerokie pobocza.

Nadal jechałem na wschód, zamierzając dotrzeć do Bochni, co też wkrótce uczyniłem. Tam skierowałem się w stronę mojego ulubionego szlaku, czyli Górnego Gościńca, rozpoczynając w ten sposób drogę powrotną. Tym razem wiatr mi raczej sprzyjał. Raczej, bo nie wiał dokładnie ze wschodu, ale i tak było o niebo lepiej, niż wcześniej. Powrót nieco sobie wydłużyłem, decydując się na krótką wizytę w Niepołomicach, zapominając o mocnym postanowieniu, że dzisiejsza przejażdżka będzie jedynie delikatnym rozruchem.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)