Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Przez Pogwizdów

Poniedziałek, 6 czerwca 2016 • Komentarze: 0

Aktywność
3 60 846
Data
6 czerwca 2016
Pon. 15:36 19:25
Rower
Ridley Fenix
3 23 168
Kalorie
2217kcal
Czas
3:44:21
17
154
1:13 0:47 0:00
Dystans
105.20km
29
171
28.50 25.75
Prędkość
28.14km/h
56
393
23.2 32.7 64.8
Kadencja
89rpm
118
Tętno
135bpm
152
Moc
194W
29
207
158 192 780
TSS
236
26
152
Przewyższenia
1018m
16
86
       329
Nachylenie
+ 3.6% - 4.0%
+ 9.7 - 15.2
Temperatura
19.9°C
18.0 23.0

Początkowo planowałem, że zaliczę dzisiaj spokojną, odprężającą przejażdżkę. Żeby jednak nie było nudno, wymyśliłem sobie, że rzucę okiem na mapę i znajdę jakąś drogę, którą jeszcze nigdy nie jechałem. No i wtedy okazało się, że z odprężenia i spokoju będą nici, bo miejsce, które wybrałem, jest położone w takim rejonie, że nijak nie da się doń dotrzeć jadąc po płaskim, a owa droga, którą jeszcze nie jechałem, też raczej nie nadawałaby się na lotnisko. Mogłem się oczywiście wycofać z pomysłu, ale to nie byłoby w moim stylu – stylu człowieka upartego jak nie wiem co…

Droga, którą zamierzałem poznać znajduje się w okolicach Nowego Wiśnicza i łączy wieś Zawada z Bochnią. Najpierw musiałem więc dotrzeć w te okolice, a że dość dawno mnie tutaj nie widziano, nie był to do końca rutynowy przejazd. Nie był to także banalny przejazd, co pokazywał licznik przewyższeń. Sama droga pomiędzy Zawadą a Bochnią do długich nie należy – raptem niecałe sześć kilometrów, ale jest treściwa. Rozpoczyna się solidnym podjazdem, który wynosi nas ponad osiemdziesiąt metrów w górę. Potem zjeżdżamy sześćdziesiąt metrów w dół, ale tylko po to, aby za chwilę znów rozpocząć podjazd. Po drodze mijamy wieś Pogwizdów, co sygnalizuję wyłącznie z powodu skojarzeń z wczorajszym, jakże miłym, sympatycznym i przyjaznym przywitaniem prezesa Kurskiego w Opolu. Ot i cała historia. Potem zjechałem do Bochni, w której rozpocząłem powrót moim ulubionym szlakiem przez Górny Gościniec. A później zahaczyłem jeszcze o Niepołomice, aby spokojnie „wykręcić” setkę. Przyznam, że byłem trochę zmęczony, bo północny, dość silny wiatr przeszkadzał mi niezależnie od tego, w którym kierunku (oprócz południa rzecz jasna) jechałem.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)