Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Pętla wczesnojesienna

Sobota, 30 września 2017 • Komentarze: 0

Aktywność
10 84 1002
Data
30 września 2017
Sob. 12:00 15:56
Rower
Cube Agree
10 60 60
Kalorie
2057kcal
Czas
3:44:33
19
152
1:04 0:47 0:00
Dystans
108.22km
16
130
25.94 25.27
Prędkość
28.92km/h
29
264
24.2 32.0 54.0
Kadencja
90rpm
136
Tętno
136bpm
163
Moc
181W
52
445
144 172 726
TSS
257
13
92
Przewyższenia
944m
22
112
       388
Nachylenie
+ 3.6% - 3.8%
+ 10.9 - 11.0
Temperatura
15.1°C
9.0 20.0

Gdy w sobotnie przedpołudnie wyjrzałem za okno, w pierwszej chwili odeszła mi ochota na wypad rowerowy. Mgła i siedem stopni zdecydowanie nie były tym, o czym marzyłem. Ale bezczynne siedzenie w domu też nie było dobrym pomysłem. Wygrzebałem zatem z szafy długie rowerowe spodnie i po krótkich przygotowaniach ruszyłem w mglistą przestrzeń.

Pierwsze kilometry nie były zachęcające. Odczuwałem chłód, który nie pozwalał w pełni cieszyć się jazdą. W zasadzie zastanawiałem się tylko, ile kilometrów przejadę, zanim stwierdzę, że najwyższy czas wracać do domu. Po kilkunastu minutach jazdy byłem już rozgrzany, więc teoretycznie powinienem czuć się lepiej. Ale się nie czułem, bo mariaż mgły i niskiej temperatury sprawiał, że chłód wdzierał się wszędzie. W takich warunkach dotrwałem do rogatek Niepołomic, gdzie nareszcie ujrzałem słońce. Od razu zrobiło się cieplej, co na tyle poprawiło mój nastrój, że zacząłem myśleć o pokonaniu dłuższej trasy niż pierwotnie zamierzałem.

Z Niepołomic pojechałem do Staniątek, potem do Kłaja i Targowiska, gdzie na chwilę zawitałem na drodze krajowej numer 94. Za mostem na Rabie skręciłem na południe i przez Siedlec, Stradomkę, Chrostową, Kamyk i Ubrzeż dotarłem do Łapanowa. Stamtąd skierowałem się w stronę Gdowa, co już na dzień dobry oznaczało konieczność pokonania prawie dwu i pół kilometrowego podjazdu. Szło mi nieźle, więc gdy już dotarłem do Gdowa, pomyślałem, że nic nie stoi na przeszkodzie, abym przez Stadniki skierował się do Dobczyc. Jak pomyślałem, tak uczyniłem i przez kolejne osiem kilometrów mogłem cieszyć się jazdą po spokojnej drodze z widokiem na lasy, w których kolory coraz śmielej wchodzi żółć i brąz.

W Dobczycach wybrałem jedną z moich ulubionych dróg powrotnych, czyli przejazd przez Koźmice Małe, Gorzków i Świątniki Górne, a całości dopełnił tradycyjny podjazd na ulicy Sawiczewskich. Mimo, że na liczniku była już setka, pokonałem go w całkiem niezłym tempie.

To prawdopodobnie jedna z ostatnich, o ile nie ostatnia setka w tym roku. Popołudnia są już krótkie, więc szansę na dłuższe wypady mam wyłącznie w weekendy. Z pogodą też bywa różnie, o czym można się było przekonać przez ostatnie dwa tygodnie i zapewne wkrótce przesiądę się na drugi rower, któremu niestraszne będą jesienne słoty. Ostatni wrześniowy wyjazd traktuję więc jako symboliczne zamknięcie rowerowego lata.


Tutaj jeszcze jest zielono.
Tutaj jeszcze jest zielono.
Droga w okolicy Stadnik.
Droga w okolicy Stadnik.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)