Po wczorajszym hasaniu po wzgórzach, myślałem, że
dzisiaj podaruję sobie rower i zostanę w domu. Potem jednak zupełnie znikąd
pojawiła się koncepcja, aby wyskoczyć na krótką, odprężającą przejażdżkę.
Pomysł był prosty – miałem zamiar pojechać do Niepołomic i wrócić do domu.
Trasa łatwa, niewymagająca, szybka. Żadnego szaleństwa, żadnych niespodzianek –
wsiadam na rower, pedałuję, zaliczam czterdziestkę i gotowe. No i prawie się
udało. Prawie, bo jakieś dwadzieścia kilometrów przed domem poczułem pierwsze
symptomy kończącej się energii. Może śniadanie było za słabe, może sen był za
krótki, może zbyt dużo pracy… Nie wiem. Przełączyłem się w „tryb oszczędzania
energii” i ze smutkiem patrząc, jak spada mi całkiem fajna średnia, toczyłem
się w stronę Krakowa.
Skomentuj...