Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Wietrzna eskapada

Czwartek, 19 czerwca 2025 • Komentarze: 0

Aktywność
11 134 1810
Data
19 czerwca 2025
Czw. 11:09 15:10
Rower
Ridley Falcn
9 10 10
Kalorie
2455kcal
Czas
3:35:16
25
224
0:39 0:31 0:00
Dystans
103.00km
20
211
16.39 16.34
Prędkość
28.71km/h
10
299
25.1 31.4 55.8
Kadencja
88rpm
112
Tętno
136bpm
154
Moc
193W
23
219
167 192 716
TSS
302
8
24
Przewyższenia
553m
11
358
       261
Nachylenie
+ 3.4% - 3.4%
+ 7.8 - 7.8
Temperatura
27.3°C
24.0 31.0

Czwartek. Początek długiego weekendu. Spojrzałem na prognozę pogody. Zapowiadał się pogodny dzień. Żeby się upewnić, zerknąłem jeszcze do innych źródeł meteorologicznych. No i zagwozdka. Okazało się, że według innych prognoz miały pojawić się opady deszczu. No i bądź tu mądry. Wszystkie prognozy były w jednym zgodne – miało silnie wiać z zachodu. Pomyślałem więc, że dobrym pomysłem będzie właśnie jazda na zachód, bo chociaż pierwsza połowa trasy będzie walką z wiatrem, ale za to powrót, gdy pojawią się pierwsze oznaki zmęczenia, będzie wspomagany przez naturę.

Kanał Łączany-Skawina.
Kanał Łączany-Skawina.
Wybrałem sobie jedną z moich ulubionych tras, czyli „Łączany tam i z powrotem”. Trochę zmodyfikowałem początek, aby uniknąć przejazdu przez najpopularniejsze krakowskie szlaki rowerowe. Pojechałem więc przez Wolę Justowską w kierunku Balic, a następnie do Kryspinowa. Gdy skręciłem w stronę Cholerzyna okazało się, że prognozy mówiące o deszczu zaczynają się sprawdzać. Nade mną wisiała ciemna chmura, z której zaczęły spadać coraz większe krople. Przez moment zastanawiałem się, czy jest sens jechać dalej, ale doszedłem do wniosku, że oto nadarza się okazja, aby sprawdzić, jak Ridley Falcn sprawuje się na mokrej nawierzchni. Jednak nie dane mi było przeżyć tego doświadczenia – pokropiło, pokropiło i przestało.

Przejechałem przez Liszki, Rączną, Dąbrowę Szlachecką, Wołowice, a potem było już prosto, czyli Czernichów, Kłokoczyn i Rusocice. Na otwartych przestrzeniach wiatr naprawdę dawał mocno w kość, ale do celu było już niedaleko. Przejechałem na drugą stronę Wisły i zaliczyłem krótką pętlę w Łączanach, która gwarantowała, że dzisiaj także wpadnie setka. A potem to już była „bajka”. Wiatr w plecy dodawał sporo watów, więc droga powrotna minęła wyjątkowo szybko. Jeszcze tylko przejazd przez Skawinę, kilka ostatnich hopek i byłem w domu.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)