Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”,
bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki:
„I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.
Dzisiaj zafundowałem sobie challenge, którego założeniem było przejechanie 100 kilometrów z możliwie minimalnym przewyższeniem. Brzmi dziwnie, bo bardziej zrozumiałe i na pewno bardziej wymagające było zaliczenie największego możliwego przewyższenia. Ale to tylko pozory. Akurat w Małopolsce zaliczenie sensownych przewyższeń nie jest żadnym wyzwaniem – wzniesienia są tutaj czymś naturalnie wpisanym w krajobraz. Problemem jest znalezienie płaskiej trasy, żeby choć przez chwilę poczuć się jak „płaskopolanin”, jak choćby mieszkaniec naszej pięknej stolicy (Warszawa naprawdę jest pięknym miastem). Oczywiście nie chodziło o to, aby jeździć w kółko np. po osiedlowym parkingu, ale prostu wybrać się na normalną przejażdżkę.
Kierunek mógł być tylko jeden – wschód. Jechałem więc Wiślaną Trasą Rowerową aż do miejscowości Grobla, a potem pojechałem do – a jakże – Puszczy Niepołomickiej i wróciłem do Krakowa. Od Niepołomic jechałem tą samą trasą, którą wcześniej podążałem w przeciwnym kierunku. Rezultat? Trasa była naprawdę płaska, ale i tak uzbierało się 247 metrów przewyższenia ma 110 kilometrach, czyli średnio 224 cm na każdy kilometr. Pewnie dałoby się ten wynik poprawić i być może w przyszłości spróbuję raz jeszcze.
Skomentuj...