Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Kopalino

Poniedziałek, 20 lipca 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
8 70 718
Data
20 lipca 2015
Pon. 11:46 15:33
Rower
Ridley Fenix
8 34 109
Kalorie
1615kcal
Czas
3:35:22
22
223
0:49 0:39 0:00
Dystans
102.82km
24
214
20.99 21.47
Prędkość
28.65km/h
46
305
25.4 32.4 55.4
Kadencja
95rpm
118
Tętno
132bpm
154
Przewyższenia
664m
38
264
       90
Nachylenie
+ 3.2% - 3.2%
+ 9.0 - 9.0
Temperatura
20.8°C
17.0 24.0

Długo zastanawiałem się, gdzie mam pojechać na czwartą i ostatnią nadmorską wycieczkę. Pewnie nie miałbym problemu z wyborem, gdyby nie fatalna jakość tutejszych dróg. Nie zamierzałem specjalnie eksperymentować i zdecydowałem, że większa część trasy będzie wiodła drogami, które już znam. A celem przejażdżki były dwie miejscowości. Pierwsza, o dziwnej nazwie Stilo, znana z tego, iż znajduje się w niej latarnia morska. Drugą miejscowością było Kopalino, wybrane na chybił-trafił, jako docelowy punkt wyprawy.

Znów wiało jak diabli. Nie przejmowałem się tym i poczekawszy, aż przeminą najczarniejsze chmury, wyruszyłem w trasę. Do Sasina dotarłem dość szybko i natychmiast skierowałem się w stronę wybrzeża. Po niecałych trzech kilometrach minąłem tablicę z nazwą miejscowości „Stilo”. Przejechałem jeszcze kilkaset metrów i… skończył się asfalt. Do latarni morskiej prowadziła droga gruntowa. No cóż. Nie przyjechałem tutaj na rowerze górskim, lecz na szosówce, a wąskie opony nie tęsknią za piaskiem i żwirem. Dziwi mnie jednak fakt, że w tym rejonie Polski nikt nie pomyślał o ułatwieniu życia nie tylko rowerzystom szosowym, ale w ogóle wszystkim. Dlaczego wzorem innych krajów, nie można wybudować drogi biegnącej wzdłuż wybrzeża? Jakże cudowna byłaby to atrakcja. Spacerowicze, rowerzyści, a nawet kierowcy mieliby wspaniały widok na Bałtyk, a wieczorem mogliby podziwiać romantyczny zachód słońca. Zamiast tego mamy siermiężne, średniowieczne dukty leśne, brudne i zaniedbane. Samochody wzbijają tam tumany kurzu, buty zbierają tony piasku, a rowery szosowe nie mają tam wstępu. Czy naprawdę tak trudno obliczyć, że inwestycja w turystykę się opłaca? Mam wrażenie, że włodarze tutejszych miejscowości wszystko mają w d****, ograniczając się do nieprzemyślanych działań doraźnych. Może powinni wybrać się na południe Polski i zobaczyć, jak zadbane są tamtejsze miejscowości, jak dba się o wczasowiczów, jak inwestuje w rozwój. Tutaj niestety króluje marazm i zastój.

Nie odważyłem się jechać po piasku i podarowałem sobie wizytę w latarni morskiej. Pojechałem dalej. We wsi Ciekocino zjechałem z głównej drogi i pojechałem na północ. Przejechałem przez Słajszewo, a potem, z racji okropnej drogi, przetoczyłem się przez wieś Biebrowo. Wspierany przez wiatr, szybko jechałem przez las w kierunku Jackowa, zachłystując się krystalicznie czystym, nadmorskim powietrzem. I wtedy…

Gdyby nie kamień z wygrawerowanym mottem, gdyby nie ogrodzenie z grubych, ciosanych bali, pewnie nie zwróciłbym uwagi na coś, co przypominało małą, leśną polanę. Tymczasem pomiędzy drzewami, wśród bujnej, wysokiej trawy, pod nadmorskim niebem, otoczeni muzyką ptaków, spowici wonią lasu, spoczywali dawni mieszkańcy tych ziem. Trudno pośród zieleni dostrzec ich nagrobki. Nie dlatego, że są skromne. Nie dlatego, że ewangelickie. Trudno je dotrzeć, bo ci ludzie mówili językiem Goethego. Ich groby niszczały przez lata, popadały w zapomnienie, były dewastowane przez nowych właścicieli tych ziem. Teraz to ledwie kilkanaście kamieni, na których próżno szukać imion i nazwisk tych, którzy pod nimi śpią. Udało mi się znaleźć tylko jedną tablicę, rozbitą, leżącą na nagrobku, niczym rozrzucone puzzle. Magiczne to miejsce. Ciche, spokojne, zagubione pośród drzew i zapomniane przez wszystkich. A przecież wystarczy zamknąć oczy, by znaleźć się tutaj osiemdziesiąt lat wcześniej, usłyszeć szloch, zobaczyć łzy, które zraszały ostatnią ziemską drogę. A potem nawałnica dziejów, przemarsz wielkich armii i wreszcie nowi mieszkańcy. Rozbite tablice, powywracane nagrobki – akt zemsty, czy zwykła głupota? Wszak wszyscy kiedyś staniemy przed tym samym Bogiem – bez podziału na Niemców i Polaków.

Zauroczony nowym odkryciem, zrobiłem kilka zdjęć. Podumałem chwilę nad przemijaniem i w końcu ruszyłem w dalszą drogę. W Choczewie znów pojechałem na północ, aby po siedmiu kilometrach dotrzeć do Kopalina. To miejsce od razu przypadło mi do gustu. Próżno szukać tutaj tłumów, dziesiątków sklepów, setek smażalni, kebabów, lodziarni i Bóg wie, czego jeszcze. Nie króluje tutaj disco-polo, ale wszechobecna jest cisza i spokój. Jeśli kiedyś wrócę w te rejony, to kto wie, czy nie będę chciał przyjechać właśnie do Kopalina.

Ruszyłem w drogę powrotną. Do pokonania pozostało mi jakieś 60 kilometrów – ostatnich „nadmorskich” kilometrów w tym roku. Może to czas na pierwsze podsumowania? Piękne to ziemie, wspaniałe krajobrazy, czyste powietrze. Drogi niestety są fatalne. Na dobrą nawierzchnię można liczyć wyłącznie na głównych trasach. Te boczne są z reguły w takim stanie, że jazda po nich rowerem szosowym jest udręką i ziszczeniem sennego koszmaru. Większość miejscowości, które odwiedziłem, jest nieco zaniedbana, o niezbyt przemyślanej infrastrukturze rowerowej, pozbawiona – mam wrażenie – pomysłu na siebie. Widziałem też wiele przykładów biedy i zacofania, a tuż obok nich wspaniałe wille i ogrody. Czy pokocham te miejsca, czy będę chciał do nich wrócić? Teraz tego nie wiem. Ale być może przyjdzie czas, gdy siedząc wygodnie w fotelu, spojrzę na te zdjęcia, uśmiechnę się na wspomnienie kamienistej drogi w Świchowie, zapomnianego cmentarza w Jackowie, szumu morza, porywów zachodniego wiatru i odgłosów łabędzi nad jeziorem Sarbsko. I wtedy nagle zatęsknię i zapragnę wrócić tu raz jeszcze…


Cmentarz ewangelicki w okolicach Jackowa.
Cmentarz ewangelicki w okolicach Jackowa.
Zrujnowany obraz miejsca ostatniego spoczynku dawnych mieszkańców
tych ziem.
Zrujnowany obraz miejsca ostatniego spoczynku dawnych mieszkańców tych ziem.
Rozbita tablica nagrobna. Imiona, nazwiska, daty. Puzzle dla
miłośników historii.
Rozbita tablica nagrobna. Imiona, nazwiska, daty. Puzzle dla miłośników historii.
Droga do Kopalina. Zdaje się, że tutaj mocno wieje…
Droga do Kopalina. Zdaje się, że tutaj mocno wieje…
Osieki Lęborskie.
Osieki Lęborskie.
Restauracja „Szlacheckie Gniazdo” w Kopalinie.
Restauracja „Szlacheckie Gniazdo” w Kopalinie.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)