Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Na północ w niedzielę

Niedziela, 13 września 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
6 94 742
Data
13 września 2015
Niedz. 9:56 13:45
Rower
Ridley Fenix
6 58 133
Kalorie
1769kcal
Czas
3:33:24
27
243
1:10 0:43 0:00
Dystans
103.46km
22
202
27.93 26.67
Prędkość
29.09km/h
34
232
23.8 36.5 64.4
Kadencja
94rpm
123
Tętno
140bpm
161
Przewyższenia
999m
16
94
       486
Nachylenie
+ 3.6% - 3.7%
+ 11.0 - 13.0
Temperatura
22.6°C
15.0 30.0

Gdybym skategoryzował swoje wycieczki według kierunków geograficznych, to ta statystyka bardzo źle wyglądałaby dla zachodu i północy. Południe i wschód wyraźnie brylują i raczej trudno będzie to zmienić, a przynajmniej szybko zmienić. To skutki mojego miejsca zamieszkania, skąd mam tylko rzut beretem, a może kaskiem, do gór na południu i płaskich klimatów na wschodzie. Wyprawa na zachód lub na północ wymaga przejechania przez całe miasto, co oczywiście wiąże się z zaaplikowaniem do płuc całego toksycznego dziadostwa, które unosi się ponad Grodem Kraka.

W niedzielę jest jednak inaczej, więc dzisiaj istniała szansa na poprawienie wspomnianej statystyki. Z szansy tej skorzystałem. Przejechałem przez całe miasto i dotarłem do ulicy Łokietka. Potem był Giebułtów, Tomaszowice, Ujazd, Bolechowice, Karniowice, Brzezinka i Rudawa. Trasa cudowna, bo cały czas góra-dół, a więc nie sposób było się nudzić i nie sposób było leniuchować, wszakże pod górę rower sam nie pojedzie. Potem też nie było łatwo, bo droga przez Dubie i Szklary do Jerzmanowic bynajmniej do płaskich nie należy. W Jerzmanowicach osiągnąłem najwyższy punkt dzisiejszej trasy, co wcale nie oznaczało, że dalej będą już tylko zjazdy. Pojechałem bowiem przez Sąspów i Wolę Kalinowską do Skały, gdzie skręciłem na południe. Kilka pagórków, a potem długi i szybki zjazd do Zielonek. Byłby jeszcze szybszy, gdyby nie przeciwny wiatr. A potem znów musiałem przejechać przez centrum miasta, a na koniec przez ulicę Wielicką, co w niedzielę jest wykonalne bez gwałtownych skoków ciśnienia, aczkolwiek jedna blondynka w suzuki postanowiła przetestować moją odporność psychiczną, niemalże ocierając się o mnie ma jednym ze skrzyżowań. W takich sytuacjach myślę sobie, że dobrze, iż w Polsce nie można mieć broni… Zamiast granatem rzuciłem więc „mięsem”, a że mięso nie wybucha, włos z głowy nikomu nie spadł, a mnie co najwyżej posiwiał ze strachu, czego i tak nie widać, bo z racji wieku siwizny ci u mnie dostatek.



Gra światła i cienia w okolicy wsi Dubie.
Gra światła i cienia w okolicy wsi Dubie.

Szklary.
Szklary.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)