Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Dziś zgubiłem radość

Czwartek, 10 września 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
5 93 741
Data
10 września 2015
Czw. 15:23 18:43
Rower
Ridley Fenix
5 57 132
Kalorie
1686kcal
Czas
3:18:32
52
357
0:53 0:39 0:00
Dystans
100.65km
50
307
22.06 24.08
Prędkość
30.42km/h
12
55
24.9 36.4 54.6
Kadencja
97rpm
118
Tętno
142bpm
165
Przewyższenia
805m
24
174
       377
Nachylenie
+ 3.6% - 3.4%
+ 12.0 - 8.0
Temperatura
19.1°C
17.0 22.0

Dzisiaj wpadłem na pomysł, aby przygotować sobie „gotowca”, czyli trasę, którą mógłbym uwzględnić w katalogu moich typowych szlaków rowerowych, o którym ostatnio wspominałem, o ile oczywiście takowy miałby w ogóle powstać. Założenia były takie, że dystans musi wynosić 100 kilometrów, profil powinien być zróżnicowany, danym odcinkiem drogi mogę poruszać się tylko jeden raz, a trasa nie powinna krzyżować się z już przejechanymi fragmentami. Ot po prostu pętla.

Rozpocząłem na ulicy Kosocickiej. Potem przejechałem przez Hallera, Osterwy, Drogę Rokadową i dotarłem do Kuryłowicza. Pojechałem do Wieliczki. Tam zaliczyłem podjazd do Grabówek i Sierczy, skąd pojechałem do Rożnowej. Drogą 964 dotarłem do Dobczyc, przejechałem przez centrum, a później przejechałem przez Stadniki i pojawiłem się w Gdowie. Licznik wskazywał 40 kilometrów, a więc musiałem tak kombinować, aby zaliczyć jeszcze 60. Z Gdowa przez Liplas dojechałem do Niegowici, a stamtąd pojechałem do Cichawy i dalej do Książnic. Za mostem na Rabie skręciłem na północ i wkrótce dotarłem do drogi 94. Brakowało jeszcze 42 kilometrów, a więc nie mogłem wracać najkrótszą drogą. W Grodkowicach skręciłem w stronę Targowiska i dojechałem do Kłaja. Stamtąd pojechałem do Niepołomic w okolice mostu na Wiśle. Potem przejechałem przez centrum miasta i drogą 964 skierowałem się w stronę Wieliczki.

Szło dobrze, noga podawała, humor dopisywał. Niestety w Staniątkach przyszło mi przejechać obok miejsca, w którym zdarzył się tragiczny wypadek – prawdopodobnie doszło do śmiertelnego potrącenia. Spoza osłony rozłożonej przez strażaków, odgradzającej ofiarę od żenująco ciekawskiego wzroku gapiów, wychodził właśnie ksiądz. Ta przygnębiająca scena sprawiła, że w jednej chwili „siadł” mi nastrój. Sporadyczne krople spadające z zachmurzonego nieba, odległa poświata zachodzącego słońca i wieczorna cisza wprowadziły mnie w stan zamyślenia nad kruchością życia.

Pozostało jeszcze ostatnie 15 kilometrów. Pokonałem je, jadąc przez Węgrzce Wielkie i Czarnochowice. Na koniec przejechałem przez ulice Ks. Łaczka i Małą Górę i znów byłem na Kosocickiej. Zrobiłem pętlę, zaliczyłem stówę, ale dzisiaj wcale mnie to nie cieszy.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)