Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Przedsmak jesieni

Wtorek, 8 września 2015 • Komentarze: 0

Aktywność
4 92 740
Data
8 września 2015
Wt. 16:22 19:03
Rower
Ridley Fenix
4 56 131
Kalorie
1217kcal
Czas
2:38:20
74
561
0:46 0:29 0:00
Dystans
78.25km
67
454
18.35 17.66
Prędkość
29.66km/h
22
141
23.4 36.5 72.6
Kadencja
94rpm
118
Tętno
134bpm
173
Przewyższenia
699m
36
239
       395
Nachylenie
+ 3.8% - 3.9%
+ 15.0 - 14.0
Temperatura
16.0°C
15.0 17.0

Chłód, wiatr, chmury na niebie, szybko zachodzące słońce i unoszący się w powietrzu zapach jesieni. To najkrótsza charakterystyka dzisiejszego popołudnia. Zanim wybrałem się na przejażdżkę, musiałem po raz pierwszy w tym półroczu założyć koszulkę z długim rękawem. Jazdę zaplanowałem tak, aby nie mieć problemów z rozgrzaniem się, czyli od razu uciekłem na pobliskie pagórki i wzgórza. Sama trasa była jednak dość standardowa, co sprawia, że kolejny raz przychodzi mi do głowy pomysł, aby poświęcić się i opracować katalog moich typowych szlaków rowerowych. Będę mógł wtedy np. napisać, że „dzisiaj pokonałem katalogową trasę numer 7” ;). A wracając do dzisiejszego „rowerowania”, to rozpoczęło się od Kosocic i ulicy Gruszczyńskiego, na końcu której – jak już wielokrotnie pisałem – można ocenić, czy noga podaje, czy nie podaje. Noga podawała, więc pojechałem do Świątnik Górnych, a następnie do Mogilan. Na takich właśnie trasach ujawniają się wszelkie zalety niższej temperatury. Mięśnie lepiej się chłodzą, krople potu rzadziej spadają z czoła na ramę, a zużycie wody z bidonu też jest niewielkie. Z Mogilan pojechałem do Radziszowa, zaliczając po drodze mój ulubiony zjazd, na którym – jak zwykle – nie mogłem wyłączyć wyobraźni i zachowawczo zwalniałem przed każdym zakrętem. A potem pojechałem do Skawiny i do Tyńca, skąd wróciłem do centrum Krakowa. Miałem lekki niedosyt, więc poniosło mnie jeszcze w kierunku Nowej Huty. Przejechałem przez Most Wandy, odbiłem do Brzegów i Kokotowa i dopiero stamtąd, odprężony i zadowolony wróciłem do domu.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)