Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Świątniki Górne, Dobczyce, Łapczyca, Brzezie

Wtorek, 10 maja 2016 • Komentarze: 0

Aktywność
5 51 837
Data
10 maja 2016
Wt. 15:57 19:39
Rower
Ridley Fenix
5 14 159
Kalorie
2003kcal
Czas
3:39:46
24
189
1:21 0:54 0:00
Dystans
108.36km
19
126
34.88 30.92
Prędkość
29.59km/h
19
153
25.5 34.0 67.6
Kadencja
93rpm
117
Tętno
141bpm
160
Przewyższenia
1166m
6
50
       386
Nachylenie
+ 3.3% - 3.8%
+ 10.0 - 12.0
Temperatura
20.4°C
17.0 24.0

Sobotnia wyprawa do Tarnowa zaostrzyła mój apetyt na dłuższe eskapady rowerowe. Po pierwsze, przekonałem się, że umiejętnie rozkładając siły, właściwie się nawadniając i odżywiając, można przejechać więcej niż zwykle, a po powrocie wciąż nadawać się do życia. Po drugie, wszystko wskazuje na to, że wreszcie wybrałem właściwe siodełko, więc nie muszę obawiać się dyskomfortu, który potrafił zepsuć niejedną przejażdżkę. A więc nic, tylko wsiąść na rower i jazda! Niestety w tygodniu jest to trochę utrudnione, bo gdy wracam z pracy, przełykam w pośpiechu obiad i przygotowuję się do wyjazdu, do zachodu słońca pozostają góra cztery godziny. A dłuższa jazda w ciemności mnie nie bawi, bo tak właśnie jeżdżę od listopada do marca, więc mam prawo mieć serdecznie dość czerni dookoła. Jest jeszcze kwestia zmęczenia. Gdy się śpi po kilka godzin, to człowiek nie tryska taką energią jak w weekend, gdy może sobie pozwolić na nadrobienie sennych zaległości. Z tych powodów moje „powszednie” wycieczki liczą sobie co najwyżej sto kilka kilometrów i na taką właśnie wybrałem się dzisiaj.

Krótsza, nie musi jednak oznaczać mniej wymagającej. Aby poczuć coś więcej niż tylko smak beznamiętnego pedałowania w imię niezaspokojonej żądzy połykania kolejnych kilometrów, wybrałem się w moje ulubione regiony, leżące na południe od Krakowa, obficie obdarowane przez Stwórcę wzniesieniami wszelakimi. Po krótkiej rozgrzewce w okolicach domu pojechałem do Wieliczki. Stamtąd na chwilę wróciłem na obrzeża wielkiego miasta, ale tylko po to, by z niego uciec w stronę Świątnik Górnych. Tam skręciłem na wschód i przez pewien czas jechałem tradycyjnie, czyli zaliczyłem Gorzków, Koźmice Małe, Dobczyce, skąd równie tradycyjnie pojechałem przez Stadniki do Gdowa. A tam skręciłem w stronę Łapanowa. Tubylcy, tudzież stali bywalcy tych okolic wiedzą, że nielekka to droga i zanim człowiek złapie oddech na zjeździe do Łapanowa, najpierw musi naprawdę solidnie popracować. W Łapanowie skończyła się trudniejsza część jazdy i pozostało mi jeszcze około czterdziestu kilometrów w lżejszych klimatach małopolskich dróg. We wsi Ubrzeź skręciłem na północ, przejechałem przez Kamyk, Chrostową i skręciłem do Nieznanowic. Potem znów parłem na północ, mijając Niewiarów, Niegowić, Cichawę, aż do Brzezia. A tam skręciłem na drogę 94, która niedawno dołączyła do zestawu moich ulubionych szlaków, czego zupełnie pojąć nie mogę, bo jest to wszakże droga krajowa, a więc teoretycznie mniej urokliwa od innych. Na drodze tej kończy się historia dzisiejszej wycieczki, bo jadąc po idealnej nawierzchni, szybko dotarłem do krakowskich przedmieść, skąd już tylko krok dzielił mnie od domu.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)