Moje aktywności Outdoor

Tutaj znajdziesz opisy moich aktywności rowerowych na świeżym powietrzu, albo raczej na tzw. „świeżym powietrzu”, bo większość moich tras rowerowych leży nieopodal miejsca, o którym doskonale mówią słowa piosenki: „I odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze (…)”.

Po czterech dniach

Wtorek, 5 lipca 2016 • Komentarze: 0

Aktywność
1 71 857
Data
5 lipca 2016
Wt. 15:49 19:40
Rower
Ridley Fenix
1 34 179
Kalorie
2276kcal
Czas
3:42:25
19
170
1:18 0:53 0:00
Dystans
106.07km
26
156
31.73 30.22
Prędkość
28.62km/h
42
315
24.1 33.7 68.2
Kadencja
90rpm
143
Tętno
139bpm
158
Moc
209W
7
57
165 201 785
TSS
291
5
37
Przewyższenia
1163m
7
51
       389
Nachylenie
+ 3.7% - 3.9%
+ 12.6 - 15.6
Temperatura
25.3°C
22.0 27.0

Jakkolwiek jazda na rowerze jest dla mnie formą aktywnego odpoczynku, to zafundowałem sobie aż cztery dni odpoczynku od tego „odpoczynku”. Od czasu do czasu potrzebna jest taka przerwa, po której z reguły odczuwam taki głód jazdy, że żadna siła nie jest w stanie zatrzymać mnie w domu. Tak było i tym razem, a jedyną niewiadomą pozostawał kierunek eskapady. Wracając z pracy miałem jednak wystarczająco dużo czasu, aby rozstrzygnąć i tę kwestię. Byłem więc gotowy.

Na pierwszej części trasy znalazły się Kosocice, Wieliczka, Siercza i Rożnowa. Potem pojechałem do Raciborska, ale nie korzystałem przez cały czas z głównej drogi, lecz pozwoliłem sobie na mały skok w bok na wąski szlak, którym jeszcze nigdy nie miałem okazji jechać. Podsumowując, początkowy etap przejażdżki był mocno pagórkowaty, ale po kilku dniach przerwy jechało mi się na tyle lekko i swobodnie, że żadne wzniesienia nie były mi straszne. To dobrze, bo profil trasy nie przewidywał zbyt wielu płaskich odcinków.

Kolejne kilkanaście kilometrów było kalką jednej z ostatnich przejażdżek. Przejechałem przez Gorzków, Świątniki Górne, Mogilany, a następnie zjechałem do Radziszowa. Pojechałem na południe i nieopodal skrzyżowania z drogą 52 zawróciłem na północ. Dojechałem do Rzozowa, skręciłem na zachód. Droga znów pięła się w górę, a konkretnie zawierała trzy odcinki oznaczone znakiem ostrzegawczym A-23, czyli stromy podjazd. To dość krótkie, twarde podjazdy, które, gdy moc jest z nami, można spróbować zaliczyć na dużej tarczy. Moc była ze mną, ale pierwsze dwa przejechałem dość miękko, pamiętając, że to dopiero połowa drogi. Na odrobinę szaleństwa pozwoliłem sobie dopiero na ostatnim z nich, tuż przed wsią o wdzięcznej nazwie Polanka Hallera. Wkrótce potem skręcałem już na północ, bo po zaliczeniu kolejnych kilku pagórków pojawić się w Zelczynie, rozpoczynając łatwą część trasy, która miała zaprowadzić mnie do Skawiny, a następnie do Tyńca.

Aby nie popaść w całkowitą rutynę, z Tyńca do Krakowa nie pojechałem najkrótszą i najprostszą z możliwych dróg. Kluczyłem trochę po malowniczej okolicy, zamkniętej od północy Wisłą, a od południa autostradą A4. Przygoda powoli dobiegała końca, gdy dotarłem na Dębniki. Wracając do domu zatrzymałem się jeszcze na moment nad ulicą Powstańców Śląskich, aby rzucić okiem, a w zasadzie obiektywem aparatu fotograficznego, na najbardziej ambitną inwestycję Krakowa, którą jest budowa łącznicy kolejowej. No i proszę. Tak się złożyło, że cały romantyzm i urok dzisiejszej trasy został udokumentowany tak bardzo prozaicznym widokiem. Ale czy technika nie może być czymś ekscytującym? Moje inżynierskie skrzywienie zawodowe pozwala mi udzielić jedynej słusznej odpowiedzi – może!


Budowa łącznicy kolejowej
Budowa łącznicy kolejowej

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)