„Kwiecień plecień…”. Każdy zna to przysłowie, ale, żeby aż tak się sprawdziło? Wczoraj była „wiosna”, dzisiaj „lato”, a prognozy na kolejne dni mówią, że będzie jeszcze „jesień” i „zima”. 
Gdzieś na trasie...Pełne spektrum! Skoro dzisiaj miał być jedyny w najbliższym czasie letni dzień, to nie miałem większego dylematu, co wybrać – trenażer czy rower. Wybrałem oczywiście to drugie, a konkretnie Ridley Helium SLX, bo moja nowa maszyna, czyli Ridley Falcn w niepowtarzalnym kolorze Candy Red Metallic, powstaje w raczej dość niespiesznym tempie.
Punktualnie o 15:00 zakończyłem pracę i niedługo potem podążałem raźnie w kierunku Niepołomic. Miałem konkretny cel. Chciałem sprawdzić, czy kolejne treningowe tygodnie przyniosły efekt. I wcale nie chodziło o cyferki, ale o to, czy odczuję subiektywną poprawę. Wybrałem więc trasę niedługą, ale zawierającą kilka krótkich podjazdów, które doskonale znam i pamiętam, ile mniej więcej wysiłku musiałem włożyć, aby je pokonać. Muszę przyznać, że test wypadł więcej niż pozytywnie. Na całej trasie nie musiałem ani przez moment użyć małej tarczy z przodu i każdy z podjazdów pokonałem w niezłym tempie na dużym blacie. Być może kiedyś zdarzyło mi się pokonać je sprawniej i szybciej, ale zdecydowanie lepiej pamiętam te chwile, kiedy sprawiały mi trudność.
Pogoda w kolejnych dniach ma być raczej kiepska – deszcz, wiatr, chłód. To będzie dobry czas, aby dokończyć budowę nowego roweru, no i oczywiście kontynuować treningi w wirtualnym świecie Zwifta. To chyba jeden z nielicznych przykładów, że to, co doskonalimy w świecie, którego nie ma, przynosi efekty w świecie, który jest.
Skomentuj...